Obudziłem się pełen nadziei. Prognozy zapowiadały solidne przejaśnienia, słońce i temperaturę w okolicach zera. Planowałem wzięcie aparatu i udanie się na długi spacer między drzewami. Jak to nieraz bywa, plany szlag trafił. Musiałem na kogoś czekać w domu, w dodatku nie było wiadomo, do której. Siedziałem więc i czekałem. Jednocześnie patrząc na radar i na niebo, bo skoro nie mogłem sfotografować nic na ziemi, to może chociaż jakieś samoloty… Niestety, było szaro. I to szaro w najgorszy możliwy sposób. Chmury i mgły snuły się nisko, stacje kontroli powietrza pokazywały przekroczenie norm smogu o 300%, bo przecież nic nie może się zmarnować i każdy posiadacz pieca musi ładować do niego fury śmieci i plastiku. Było coraz bardziej szaro, a ja byłem coraz bardziej wkurzony i zaczynałem doskonale rozumieć przysłowie o zwierzęciu zamkniętym w klatce. Chodziłem od okna do okna, patrzyłem i czekałem. W dodatku dostałem jakiegoś prawdziwego syndromu odstawienia – musiałem, po prostu musiałem zrobić jakieś zdjęcie. Cały się skręcałem wewnętrznie i nie wiedziałem, co miałbym sfotografować? Kawkę na drzewie za oknem? Suche badyle na balkonie? Mech i skoczogonki w doniczce? Wreszcie na dosłownie kilka minut niebo się przejaśniło. Z ulgą otworzyłem okno, wychyliłem się i zrobiłem jedno, dosłownie JEDNO, zdjęcie samolotu. Potem promocja się skończyła, zrobiło się jeszcze bardziej szaro i niedługo potem zapadła ciemność. Kurtyna. Po takim dniu doszedłem do jednego, słusznego wniosku. Potrzebuję jakiejś odtrutki na tę straszną porę roku. I to szybko. Drugi wniosek? Po dzisiejszym dnie może być już tylko lepiej. W ramach środków doraźnych, poniżej garść letnich nastrojów, kolorów i kwiatów.
“Idź na bazar, kup pepeszę, twoim wrogiem są Depesze” – mawiało się w okolicach szkoły podstawowej, kiedy ludzi dzieliło się nie na dobrych czy złych, ale na fanów Depeche Mode, metalu, Modern Talking i wielu innych, ówcześnie popularnych zespołów. Lata minęły, odłożyłem pepeszę i DM wspominam z dużą nostalgią. Ich wczesne płyty, w tym, najlepszy moim zdaniem “Violator“, wciąż są jednymi z moich ulubionych, do których wracam zawsze z radością. Skąd nagle te informacje? Przechodzimy bowiem, do tak lubianej przez wielu, sekcji poświęconej lotnictwu. Kiedy tak sobie rano siedziałem, rzuciłem okiem, co też dzieje się na naszym lotnisku. Oczom mym ukazał się duży bizjet – Bombardier CRJ 200LR linii ProAir. Samolotem tym przylecieli członkowie Depeche Mode, które dawało wczoraj koncert w łódzkiej Atlas Arenie. Chyba już czwarty, o ile dobrze pamiętam. Na koncercie niestety nie byłem, ale posłuchałem sobie w domu ich najlepszego koncertu na Rose Bowl w Pasadenie, obejrzałem samolot i tyle. Zdjęcia z odlotu oczywiście nie zrobiłem, bo było szaaaaaro. Poniżej, oprócz Bombardiera, jeszcze dzisiejszy rodzynek – Boeing 777 FS 2 FedExu lecący do Paryża. A na kolejnej fotografii mamy samolot LOTu. Trudno w to uwierzyć, ale to chyba pierwszy samolot tej linii, jaki sfotografowałem. To zdjęcie pochodzi sprzed kilku dni, parametrów lotu nie zapisałem, więc pozostajemy przy samej linii.
I to właściwie tyle na dzisiaj. Jutro niedziela i oby lepsza pogoda. A ja będę się kładł z silnym postanowieniem długiego spaceru i całej tony zdjęć.
7 komentarzy to “Apogeum”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Melancholia… Zima to syf dla każdego miłośnika zieleni. Dla mnie też coraz bardziej z każdym kolejnym rokiem… Byle do wiosny która tuż tuż…
Osom. Może już za miesiąc się coś ruszy? Mam tylko nadzieję, że nie nastąpi jakiś nawrót syfiastej zimy. Mam nadzieję, że jutro się przejdę na Zdrowie i będzie pogoda i okazja żeby pofocić i spotkać jakieś zwierzaki.
Kiedyś płynąłem promem do Szwecji. Na dużym ekranie w knajpie puścili koncert DM. To był jedyny raz w życiu, kiedy stwierdziłem, że da się ich słuchać 🙂 Jestem z grupy zwolenników Black Sabath, Led Zeppelin, Deep Purple … z Depeszami nigdy nie było mi po drodze. Teraz, gdy z wiekiem charakter człowiekowi łagodnieje, uważam, że to mimo wszystko kawał porządnej kapeli. 🙂
I co? Była lepsza pogoda w niedzielę?
Rozweselające kwiatowe obrazki 🙂
W zeszłą sobotę też miałam ochotę na fotografowanie, ale pogoda spłatała figla i przejaśniło się tylko na moment akurat wtedy, gdy jadłam obiad. W niedzielę też nie było lepiej. Teraz kolejny weekend szary, bury i ponury.
Miałam tak jeszcze parę lat temu. Ten syndrom zamkniętego zwierzęcia. Był środek paskudnej, zimnej i szarej zimy (wypisz wymaluj jak ta tegoroczna), a ja musiałam, no po prostu musiałam zrobić jakieś zdjęcia. Założyłam wtedy blog domowy, powyciągałam z głębin szaf różne starocie i pstrykałam wszystko co się dało, żeby tylko jakoś zapełnić tę pustkę.
Jak się później okazało, był to stan przejściowy. Po kilku sezonach mi przeszedł. Teraz cierpliwie i bez nerwów czekam na wiosnę. Czego i Tobie życzę. 🙂
Ja w tym roku mam jakas wyjatkowa niechec do zimy. Niby nie jest ciezka, ale sie ciagnie i ciagnie. Subiektywnie przynajmniej. I tez bym sfotografowal cokolwiek… Chyba sie przejade do Palmiarni albo w jakies podobne miejsce, bo na dworze to pewnie jeszcze z miesiac nic nie bedzie roslo. A zamiast domowego bloga to zajalem sie chwilowo innymi moimi zainteresowaniami – radiem krotkofalowym, genealogia, czytaniem i robieniem katalogu ksiazek…i moze jakos wytrzymam do wiosny 🙂