kwi 162016
 
20160416-head Zasada jest prosta – jeżeli akurat przebywasz w pracy, za oknem jest piękna pogoda. Jeżeli z pracy wyjdziesz – zaczyna padać deszcz. Podobnie jest z weekendem – cały tydzień może być pięknie, w weekend obowiązkowo musi być zimno. Albo pochmurnie. Albo wszystko jednocześnie. Tym razem jednak zdarzył się meteorologiczny cud sobotni.

Ponieważ od rana była całkiem przyjemna pogoda, oderwałem mojego syna – potencjalnego przyrodnika – od komputera i zaciągnąłem do bram Łódzkiego Ogrodu Botanicznego. Po początkowych protestach i opowieściach o tym, jak ten zmarnowany przez spacer czas można było wykorzystać w Minecrafcie, opór zmalał, a nawet przerodził się w niechętne zadowolenie. Wiosna w Ogrodzie widoczna jest nadal głównie na drzewach owocowych – wszystkie obsypane są kwiatami. Wśród trawy zaczyna dominować kolor żółty – to kwitną wiosenne kwiaty, w tym pierwsze mniszki lekarskie (Taraxacum officinale). Do nich zlatują się pierwsze błonkówki i muchówki. Podczas spaceru widzieliśmy sporo pszczół miodnych (Apis mellifera), trzmieli różnych gatunków, pierwsze bzygi, a także chrząszcze, w tym jakąś biedronkę. Nie będę się wygłupiał z identyfikacją ze słabego zdjęcia, poza tym nie znam się na biedronkach, ale wydaje mi się, że była to wrzeciążka (Propylea quatuordecimpunctata). Nie liczyłem, ale kropek powinno być czternaście – zgodnie z łacińską nazwą. Biedronka ta zimuje, żywi się mszycami i jest jedną z naszych najpopularniejszych biedronek. Czyli niestety, żadne odkrycie. Młody, potencjalny przyrodnik był zawiedziony. Na szczęście dalsza część spaceru dostarczyła mocniejszych wrażeń.

20160416-01 20160416-04

Chodząc po łąkach szukaliśmy owadów, ale nie było ich zbyt wiele, poza typowym, wiosennym zestawem. W stawach pływały kaczki krzyżówki (Anas platyrhynchos) i łyski (Fulica atra), wśród drzew uganiało się sporo drobnych ptaków. Udało się nam nawet znaleźć niewielkie grzybki. W związku z tym zaproponowałem zbadanie lasku między stawami w celu znalezienia ciekawszych okazów. Szliśmy, robiliśmy zdjęcia, w pewnej chwili Michał krzyknął, że tu jest wąż, ucieka i ma zygzak (owoc moich niedawnych opowieści o żmijach zygzakowatych). Poszedłem sprawdzić. Na tym terenie żyje spora populacja zaskrońców (Natrix natrix), więc pewnie jednego z nich spłoszył mój potomek. Szedłem, rozglądałem się, aż w pewnym momencie ruda smuga skoczyła z krzaka metr ode mnie. Wbrew pozorom nie była to wiewiórka a całkiem spory lis (Vulpes vulpes), który szybko zaszył się w zaroślach. Oczywiście nie było szansy na zrobienie zdjęcia, ale satysfakcja ze spotkania była ogromna.

20160416-05 20160416-06

Dalsza część spaceru przebiegła już bez większych emocji, w dodatku pogoda zaczęła się weekendowo psuć i trzeba było wracać. W drodze powrotnej spotkaliśmy jeszcze dużą agregację kowali bezskrzydłych (Pyrrhocoris apterus) zajmujących się intensywnie prokreacją. Kowale to pierwsze owady, które widuję każdej wiosny i zazwyczaj robię im dużo zdjęć z braku czegoś ciekawszego. W tym roku nie miałem okazji, ale za to dzisiejszymi zdjęciami nadrobiłem braki. Głód i pogoda zachęciły nas do powrotu do domu. Przez ponad dwie godziny wycieczki ani razu nie padło słowo “Minecraft”, zgaduję więc że była udana i ciekawa.

20160416-03 20160416-02

Sorry, the comment form is closed at this time.