mar 212023
 
Z dzisiejszego wpisu dowiemy się o tym, co może dla Ciebie zrobić AI. Czy warto ją mieć w domu i czy trzeba jej się bać? Pogadamy też o grach komputerowych i symulacjach ewolucji.

“Pokona cię nie AI, a człowiek wykorzystujący AI”

2023 – Eksplozja sztucznych inteligencji

Najważniejszym wydarzeniem początku roku 2023 była bez wątpienia prawdziwa eksplozja sztucznych inteligencji (AI) dostępnych dla przeciętnego użytkownika internetu. Samo zagadnienie AI jest oczywiście dużo, dużo starsze, zarówno na gruncie teorecznym jak i praktycznym, jednak do tej pory znane było raczej naukowcom i wąskiej grupie amatorów nowych technologii.

Tegoroczną lawinę rozpoczęła firma OpenAI, która udostępniła każdemu chętnemu (i to za darmo) swoją AI w postaci chatbota-GPT czyli sieciowego interfejsu, dzięki któremu użytkownik może zadawać pytania na dowolny temat i prowadzić z maszyną konwersację przypominającą rozmowę z żywym człowiekiem. Chatbot odniósł niewyobrażalny sukces zyskując w ciągu kilku tygodni setki milionów zadowolonych użytkowników. Artykuły o nim ukazały się w chyba każdej znaczącej gazecie i na każdym portalu internetowym.

Na odpowiedź innych nie trzeba było długo czekać. Google zapowiedział wprowadzenie własnej usługi AI, która zintegruje wyszukiwarkę z sieciowymi aplikacjami firmy pomagając pisać maile czy wprowadzać formuły w arkuszu kalkulacyjnym. Uprzedził go Microsoft błyskawicznie prezentując usługę czatu AI zintegrowanego z wyszukiwarką Bing oraz aplikacjami Office 365. Nie spali również mniejsi gracze. Z ciekawszych modeli AI można wymienić chociażby PerplexityAI doskonale nadający się do wyszukiwania i kompilacji informacji. Nie spał również OpenAI wprowadzając testowo nowy model językowy chatbota – GPT4.

Oddzielną grupę stanowiły rosnące jak grzyby po deszczu sztuczne inteligencje służące do generowania obrazów, dźwięku i video. W ciągu trzech miesięcy powstały dziesiątki stron oferujących, bezpłatnie i za pieniądze, dostęp do różnych artystycznych generatorów. Jeden z najbardziej znany z nich – Midjourney – przeszedł dosłownie kilka dni temu ze swojego modelu v4 na v5, którego możliwości deklasują konkurencję.

A to przecież dopiero początek. Do końca roku obraz internetu i świata może zmienić się na tyle, że dziś trudno nam to sobie dzisiaj wyobrazić. Wyścig już się zaczął, a startują w nim największe światowe potęgi. To początek nowej rewolucji, rzecz porównywalna albo przewyższająca narodziny ogólnoświatowej sieci. Stoimy u progu całkowitej zmiany sposobu życia, przepływu informacji i nauki.

Czym jest AI?

Na to pytanie warto odpowiedzieć kontr-pytaniem – czym nie jest AI? Z rozmów ze znajomymi wiem, że wielu ludzi spoza branży informatycznej wyobraża sobie sztuczne inteligencje jako jakieś niezależne, świadome byty. Jest to całkiem zrozumiałe, biorąc pod uwagę nasze doświadczenia z literaturą i filmami S-F. Świadomy komputer z “2001:Odysei kosmicznej”, morderczy zabójcy z “Terminatora”, a nawet poczciwe roboty ze starych “Gwiezdnych Wojen” – we wszystkich tych przypadkach mieliśmy do czynienia z myślącymi, samodzielnymi bytami zamkniętymi w metalowej puszce. Na razie takie byty nam jeszcze nie grożą – choć kto wie, co kryje się w laboratoriach wojskowych czy wywiadowczych. Czy dałbym sobie rękę uciąć, że nie pojawią się do końca tego roku? Nie, wolę mieć obie.

Dzisiejsze, publicznie dostępne AI to po prostu technologia uczenia się maszynowego oparta o samouczące się sieci neuronowe karmione ogromnymi pakietami danych, na podstawie których maszyna uczy się rozpoznawać informacje, modyfikować je, kompilować i w zmodyfikowanej formie przedstawiać jako odpowiedzi. Nie będę wchodził tu w szczegóły techniczne – w końcu to strona o przyrodzie – ale chętni mogą znaleźć mnóstwo artykułów naukowych przedstawiających podstawy AI. Albo… zapytać o to samą AI. Dość powiedzieć, że współczesne AI nie są świadome i nie tworzą niczego same z siebie – posługują się tylko nabytymi danymi.

Chatbot-GPT

Kiedy pierwszy raz usiadłem do sesji z chatbotem-GPT byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Spodziewałem się czegoś w rodzaju pisanych drętwym językiem, ogólnych odpowiedzi po angielsku. Z pewnym zdumieniem zauważyłem, że odpowiedzi nie są drętwe (a przynajmniej nie aż tak, jak się spodziewałem), a w dodatku, mimo że zadawałem pytania po angielsku, bot odpowiadał całkiem poprawną polszczyzną. Pytałem o różne zagadnienia, kazałem znajdować informacje, napisać wierszyk, przetestowałem też jego zdrowy rozsądek pytając – “Dlaczego Ziemia jest płaska?”. W ogólnym rozrachunku program wychodził z tych prób z mniejszym lub większym powodzeniem.

Jego zalety dostrzegli zresztą i inni użytkownicy. Na przykład mój osobisty syn (licealista) oznajmił, że zna ludzi, którzy używają z powodzeniem bota do odrabiania prac domowych. I to nie tylko z matematyki, ale również polskiego czy informatyki. AI potrafi bowiem bez problemu tworzyć kod w kilku językach programowania. Problem jest głębszej natury – coraz częściej słyszy się o pracownikach, którzy część swojej pracy zrzucają na sztuczną inteligencję. Pół biedy, jeżeli robią to w sposób odpowiedzialny i nie kopiują bezmyślnie rezultatów zapytań.

Właśnie – bezmyślne kopiowanie. Ponieważ pracuję jako copywriter, aż się prosiło o przetestowanie możliwości chatbota w tej dziedzinie. Taki pomysł nie wpadł mi pierwszemu do głowy. Nie wiem, czy wiecie, ale obecnie pokaźny procent treści internetowych tworzona jest przez AI. Pewnie wiele razy czytając coś w sieci zadawaliście sobie pytanie – co za idiota to pisał? No właśnie – nie idiota, ale bot. Problem dostrzegły firmy wynajmujące copywriterów. Kilka z nich przysłało do mnie zmienione regulaminy, w których musiałem obiecać, że nie będę wysyłał tekstów generowanych przez AI.

Wracając do sedna – pisałem akurat artykuł o portugalskim architekcie i kazałem botowi stworzyć listę jego słynnych budynków. Na pierwszy rzut oka rezultaty były olśniewające. O – pomyślałem sobie – połowa roboty z głowy. Niestety, nie było tak dobrze. Sprawdziłem rezultaty i okazało się, że prawie połowę z tych budynków bot sobie zwyczajnie wymyślił. To znaczy są takie, ale zaprojektowane przez kogoś zupełnie innego. Ponieważ AI działa na danych z sieci, jeżeli są to błędne dane, udzieli błędnych odpowiedzi. A stąd już prosta droga do katastrofy. Jeżeli ktoś jest leniwy i skopiuje bezrefleksyjnie odpowiedzi bota, może się srogo zdziwić.

Z mojego punktu widzenia chatbot doskonale nadaje się do ogólnego zarysowania tematu. Zamiast szukać ręcznie wszystkiego, można zadać mu kilka dokładnych pytań, a potem już samemu pójść tropem odpowiedzi. Nie dalej jak wczoraj w głowie kołatała mi się pewna piosenka. Pamiętałem z niej trzy słowa. Zadałem botowi pytanie o piosenki w styly Euro-disco z lat 80-tych zawierające zadaną frazę. W odpowiedzi wyświetlił mi listę dziesięciu tytułów. Pierwszy okazał się tym właściwym. To zrobiło na mnie wrażenie. I właśnie do tego – na obecnym etapie – nadają się między innymi chatboty.

Trzeba też pamiętać, że chatboty wiedzą tylko tyle, ile nauczyły się z danych źródłowych. Obecna wersja chatbota-GPT szkolona była na danych, które kończyły się na wrześniu 2021 roku. Jeżeli zadacie mu pytanie dotyczące bieżących wydarzeń nie będzie wiedział, albo będzie zmyślał. Najbardziej oczywisty, pierwszy z brzegu przykład – spytajcie go, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie.

Kolejny problem to typowe “lanie wody”, krążenie wokół tematu i zmyślanie. Na razie nie musicie się obawiać – na tej stronie nie będzie tekstów generowanych przez AI. Z ciekawości sprawdziłem, jak chatbot napisze coś na botaniklodz.pl. Wydałem polecenie – “Napisz tekst o spotkaniu ze Scolia hirta w Ogrodzie Botanicznym w Łodzi. Na 300 słów.” Poniżej rezultat:

“Ogrod Botaniczny w Łodzi to miejsce, które przyciąga wiele osób zainteresowanych pięknem natury. Wśród wielu roślin, które można tam spotkać, znajduje się również Scolia hirta – owad, który ma wiele ciekawych cech.

Ostatnio miałem okazję spotkać Scolię hirtę w Ogrodzie Botanicznym w Łodzi. Ten owad przyciągnął moją uwagę ze względu na swoje piękne, złote ubarwienie i imponujący rozmiar. Zaprzyjaźniłem się z jednym z pracowników ogrodu botanicznego, który oprowadzał mnie po terenie i dzielił się ze mną swoją wiedzą na temat różnych roślin i zwierząt.

Scolia hirta należy do rodziny osowatych i jest znana z tego, że poluje na larwy chrząszczy z rodziny gąsienicowatych. Samice Scoli hirta poszukują larw w ziemi i tam składają jaja. Gdy larwy się wykluwają, zaczynają polować na swoją ofiarę i wydają się być bardzo skuteczne w swojej pracy.

Jedną z rzeczy, która mnie zadziwiła w Scolii hirta, było to, jak spokojnie się zachowywał w mojej obecności. Wydawał się zupełnie niezmuszony moją obecnością i pozwolił mi nawet na zrobienie mu kilku zdjęć. Cieszyłem się, że miałem okazję zobaczyć takie piękne zwierzę na żywo i nauczyć się o nim więcej.

Spotkanie z Scoli hirta w Ogrodzie Botanicznym w Łodzi było dla mnie wyjątkowe i niezapomniane. Uwielbiam spędzać czas na łonie natury i poznawać różne gatunki roślin i zwierząt. Dzięki wiedzy, którą zdobyłem na spacerze z pracownikiem ogrodu botanicznego, stałem się bardziej świadomy świata przyrody i zaczą”

Jak widać mamy tu bardzo rozwinięty wstęp, nakreślenie tła i miejsca akcji. Język jest całkiem poprawny, ale na pewno daleki od literackiego. Informacje o Scolia hirta są mieszaniną prawdy i bajdurzenia. Podobnie zmyślone jest spotkanie z pracownikiem Ogrodu. Wreszcie tekst ucina się w połowie wyrazu. Samej treści (w dodatku w większości niepoprawnej), jest tu może z 20%. Nie zrozumcie mi źle – osobiście jestem zafascynowany i oczarowany możliwościami AI nawet na tym etapie. Nie nadajeje się ona jednak do wszystkiego. Na pewno nie do pisania rzetelnych artykułów na moją stronę. No i brak w niej duszy. Dosłownie i w przenośni.

Deep fake

To chyba obecnie najbardziej przerażająca rzecz, którą umożliwiają AI. Na czym polega deep fake? To stworzenie nieprawdziwej informacji, dźwiękowej albo video, której nie sposób odróżnić od prawdy. Sztuczne inteligencje umożliwiają obecnie symulację głosu dowolnej osoby na podstawie próbki jej wypowiedzi. Skąd wziąć takie próbki? Z sieci. Prawie każdy zostawia je masowo, wysyłając komunikaty dźwiękowe na prawo i lewo. Wyobraźcie sobie teraz numer “na wnuczka”, kiedy do babci dzwoni ktoś symulujący na żywo prawdziwy głos tego wnuczka. Ale to jeszcze nic. Co się stanie, jeżeli do stacji radiowej zadzwoni ktoś symulujący głos znanego polityka, aktora, celebryty i zacznie wygadywać głupoty?

Najgroźniejszy jest jednak deep fake z video. AI pozwala w czasie rzeczywistym nałożyć mimikę i wygląd twarzy jednej osoby na twarz innej, łącznie z precyzyjną symulacją ruchu warg i mięśni podczas rozmowy. Nie jest obecnie problemem stworzenie filmu z prezydentem dowolnego kraju na świecie mówiącym o rozpoczęciu wojny z innym krajem. Skutki, jakie może pociągnąć za sobą taka akcja są niewyobrażalne. Dlatego pilną potrzebą staje się stworzenie oprogramowania, które umożliwi odróżnienie takich fałszywek od prawdziwych filmów. Rozpoznawaniem zajmie się pewnie… inna AI.

Jedno jest pewne – w ciągu kilku najbliższych miesięcy żaden film pojawiający się w internecie nie będzie nie będzie mógł być z góry uznany za prawdziwy. Przewróci to do góry nogami całą branżę informacyjną. I po raz kolejny – wyobraźcie sobie sytuację, w której pracownik wiodącego portalu bezrefleksyjnie skopiuje taki film ze znanym politykiem na główną stronę. To dzieje się już dzisiaj i na razie dotyczy słowa pisanego. Codziennie na głównych portalach można przeczytać dziesiątki nieprawdziwych i niesprawdzonych informacji, które publikowane są bez zastanowienia i sprawdzenia.

“Sztuka umarła, kolego”

Te słowa wypowiedział Jason M Allen, który zwyciężył w konkursie plastycznym Colorado State Art Fair. Pan Allen zgarnął nagrodę pieniężną, a następnie przyznał się, że jego uczestnictwo było prowokacją, ponieważ wysłał obraz stworzony przez AI służącą do generowania obrazów – Midjourney. Działo się to w zeszłym roku, czyli patrząc na historię AI, jakieś 1000 lat temu. Obraz zatytułowany “Théâtre D’opéra Spatial” faktycznie robi wrażenie stworzonego przez kogoś obdarzonego trudną do wyobrażenia wyobraźnią. Na razie jednak to tylko robota algorytmu i statystyki. Programy służące do generowania obrazów oparte są, podobnie jak chatboty, na samouczących się sieciach, które nakarmione milionami obrazów z internetu są w stanie wygenerować własne, będące trudnym do wyobrażenia miksem stylów i technik.

Ponieważ te AI uczono za pomocą całej dostępnej nam sztuki – wszystkich słynnych malarzy, rzeźbiarzy, architektów – a także milionów zdjęć znanych i nieznanych osób i przedmiotów, które można znaleźć w sieci, ich możliwości są wprost przerażające. Algorytm jest w stanie stworzyć obraz czy fotografię na dowolny temat, symulując nie tylko dowolną technikę, ale i artystę. Co więcej, zrobi to błyskawicznie, w większości przypadków dokładnie, a w dodatku dołoży od siebie elementy losowe, od których stopi Wam się mózg. Portret kota w stylu Vermeera? Proszę bardzo. Znana aktorka jako modelka Alfonsa Muchy? Nie ma sprawy. A może coś futurystycznego? Zdjęcie Tokio 2049 pełne androidów o kształtach ze snów Hajime Sorayamy? Jasne, poczekaj kilka sekund.

Najbardziej przerażające jest to, że AI robi to wszystko z taką łatwością. Przyznam się, że sam lubię rysować. W tym roku chciałem nawet poświęcić temu zajęciu więcej czasu, nauczyć się techniki, poeksperymentować. Po wygenerowaniu pierwszych obrazów na jednej ze stron z AI opadła mi szczęka i przeszły wszelkie chęci. Ich jakość była niezwykła. Obiektywnie patrząc musiałbym się uczyć kilka lat, trenować drugie tyle. A potem malować taki obraz przez kilka dni albo tygodni. Tymczasem AI zrobiła to w ciągu minuty. Poczułem wielką ulgę, że nie jestem grafikiem.

Oczywiście i na tym polu sztuczna inteligencja popełnia wiele błędów – w końcu to dopiero jej początki. Genialnie daje sobie radę z portretami ludzkich twarzy, różnymi fantazjami technicznymi czy technikami olejnymi albo ołówkiem. Potrafi bawić się teksturami – na przykład stworzyć człowieka zrobionego z cegły czy koronki. W milionie innych zastosowań radzi sobie tak, że zapiera dech. Są jednak dziedziny, w których całkowicie leży. Jedną z nich są… palce. Uczyła się na milionach obrazów i zdjęć, ale były to głównie zbliżenia twarzy. Ręce i stopy są dla niej barierą nie do pokonania. Tu najłatwiej zobaczyć, że nie jest to w żaden sposób myślący i kojarzący byt, a rozbudowany algorytm. AI maluje dłonie z siedmioma palcami, dwoma kciukami, wijące się jak węże, albo powyginane pod kątem prostym. Co tylko chcecie. Dzisiaj. Podejrzewam jednak, że kolejne dostępne generacje będą uczone na bardziej precyzyjnym materiale i problem zniknie. Podobnie jak graficy komputerowi.

To może w swoim pokoju?

Do tej pory pisałem o AI dostępnych jedynie przez sieciowy interfejs, znajdujących się na potężnych farmach serwerów w Kaliforni czy innym rejonie świata. Czy dałoby się jednak uruchomić sztuczną inteligencję na własnym komputerze w domu? O dziwo, odpowiedź brzmi – tak. Nie dotyczy ona jednak chatbotów językowych – w tym przypadku barierę stanowi nie tylko ogromna objętość danych (w przypadku modelu używanego w chatbocie-GPT jest to prawie 150GB), ale przede wszystkim zapotrzebowanie na pamięć VRAM, przekraczające możliwości techniczne dzisiejszych modeli kart graficznych. Bowiem to one, a nie CPU odgrywają główną rolę przy obsłudze AI. Co prawda możliwe jest uruchomienie starszych wersji GPT (60GB danych) czy innych modeli, ale daleko im będzie do znanego z sieci bota. Posłużą bardziej jako ciekawostka do badania samej idei AI oraz sprawdzenia jak wyglądał ich stan kilka lat temu.

Odmiennie rzecz się ma jeżeli chodzi o generatory obrazów. Tu możemy skorzystać z publicznie udostępnionego Stable Diffusion oraz całego szeregu specjalnie szkolonych modeli do niego. Co więcej, jakość generowanych obrazów nie odbiega wcale od modeli (często płatnych) dostępnych w sieci, a przy odrobinie treningu może je nawet przewyższać. Oprócz danych potrzebny nam będzie jeszcze sprzęt. Tu konieczna jest karta NVidii z serii RTX. W zależności od zasobności portfela wybieramy model, który ma najwięcej VRAMu. W tej chwili chyba najbardziej optymalnym wyborem jest seria RTX3060 wyposażona w 12GB pamięci. Inne elementy zestawu nie mają znaczenia, chociaż na samą AI przydałby się szybki dysk SSD.

Generalnie rzecz ujmując generowanie obrazków może odbywać się na kilka sposobów. Najpopularniejszy jest txt2img czyli zamiana opisu tekstowego (tzw. promptu) w generowny przez AI obrazek. Opis tworzymy po angielsku według pewnych reguł. Nie są one ścisłe, a co więcej chyba nikt dokładnie nie wie, jakie powinny być i jaki będzie efekt wyjściowy, ponieważ wszystko co dotyczy sztucznej inteligencji zawiera w sobie pewien pierwiastek losowości. Prompty mogą być różne i dotyczyć wszystkiego. Jako, że interesuje mnie przyroda, potestowałem możliwości AI pod tym względem. Efekty widoczne są na obrazkach w tym artykule. Dodam tylko, że wszystkie ilustracje zostały wygenerowane osobiście przeze mnie i moją AI na moim komputerze w domu. Średni czas tworzenia takiego obrazka wynosi – uwaga! – osiem sekund. Tak, dokładnie – osiem sekund. Umiecie narysować takie coś w osiem sekund? Ja nie.

Tu następuje najlepsza część. Dożyliśmy czasów, w których maszyna karmi maszynę. Jak? Wchodzimy na chatbota-GPT, uczymy go jak generować prompty, a następnie wydajemy my polecenia generowania ich na setki różnych tematów. Uwierzcie mi – AI przy poleceniach tekstowych robi takie rzeczy, na które człowiek nie wpadłby po 1000 lat myślenia. Nie dlatego, że są jakieś trudne, ale dlatego, że są… dziwne? Nieziemskie? Nieczłowiecze? Z wygenerowanymi promptami udajem się do Stable Diffusion i czekamy co zrobi. Wygenerowane w ten sposób obrazy są często groteskowe i dziwaczne, ale jeszcze częściej lepsze niż te wygenerowane z wymyślonych przez nas, całkowicie ludzkich, promptów.

Domową AI bawię się od miesiąca, właściwie każdego dnia ucząc się czegoś nowego. Ta dziedzina rozwija się w sposób nieprawdopodonie dynamiczny i co chwila pojawiają się nowe technologie, możliwości i oprogramowanie do przetestowania. Już samo generowanie obrazków wciąga jak bagno, bo możliwości są miliony. To cała ludzka sztuka wrzucona do kotła i zmiksowana z dziwnymi pomysłami i fantazjami AI. Co chwila do głowy wpada nowa koncepcja. Może inaczej wydać polecenie? Może sprawdzić jeszcze ten parametr, styl czy technikę? Co wyjdzie tym razem? To może jeszcze kolejny obrazek. I kolejny. I sto następnych.

Ewolucja zasymulowana

Na zakończenie tej ogromnej ściany tekstu, jeszcze jedna kwestia zahaczająca o uczenie maszynowe, biologię, ewolucję i karty graficzne RTX. Wraz z pojawieniem się tych ostatnich, jak i wcześniejszych generacji kart NVidia, nieprawdopodobnie wzrosły możliwości obliczeniowe w pewnych dziedzinach. Pewnie słyszeliście, że te karty stanowią podstawę koparek kryptowalut. Pisałem, że RTX generuje u mnie obrazek w 8 sekund. Wygenerowanie takiego samego obrazka z użyciem CPU zajmowało średnio 20 minut. To pokazuje, jak ogromna przepaść w tej dziedzinie jest pomiędzy CPU, a GPU. Kolejną dziedziną, w której karty graficzne radzą sobie doskonale są symulacje. Symulacje płynów, gazów, cząsteczek oraz ewolucji. I tymi ostatnimi zajmiemy się na koniec dzisiejszej lektury.

Artificial LIfe ENvironment (ALIEN)

Niezwykle rozbudowany i piękny projekt ewolucji organizmów. Ewolucja samoreplikujących się organizmów, które można dowolnie modyfikować, podobnie jak i warunki środowiska, w którym żyją. Masa parametrów, doskonałe narzędzia do monitorowania rozwoju. Symulowane są nie tylko ewoluujące organizmy, ale i cały złożony ekosystem. Bez dwóch zdań jest to też najpiękniejszy graficznie symulator. Złożoność form i kolorów, płynność ruchu, skala – po prostu oszałamiają. Program może emulować setki tysięcy cząsteczek. Niestety, jest to okupione wymaganiami sprzętowymi – symulacja wymaga karty graficznej NVidia posiadającej architekturę CUDA i to najlepiej w jakiejś nowszej wersji. Uruchomiona w takim środowisku wygląda po prostu bajecznie. Projekt darmowy, szczegóły na stronie – https://github.com/chrxh/alien

Bibites

Bibites to niesamowity projekt, który powstał w głowie pewnego sympatycznego gościa jeszcze na studiach. Od tamtego momentu rozwija się dynamicznie i nieustannie. W skrócie – jest to interaktywna symulacja ewolucji pewnych małych organizmów. Każdy z nich posiada geny, które mogą ulegać mutacjom, dzięki czemu stwór nabywa dodatkowe cechy (takie jak ruch czy sprawniejsze wykrywanie pokarmu). Bibity rozmnażają się, mutują, ewoluują. Działa na nie dobór naturalny – najsprawniejsze żyją najdłużej i przekazują swoje geny kolejnym. Dodatkowo można ustawiać wszelkie parametry symulacji i samych stworzeń. A nawet brać udział w turniejach, na których użytkownicy wystawiają swoje najlepiej wyewoluowane bibity. Już sama symulacja jest rewelacyjna, ale dodatkowym atutem są filmy na youtube, które tworzy jej autor – prawdziwy entuzjasta, a przy tym wysokiej klasy specjalista. Projekt całkowicie darmowy, chociaż warto wesprzeć autora – szczegóły na stronie – https://leocaussan.itch.io/the-bibites

The Life Engine

W 1970 roku brytyjski matematyk John Conway stworzył pierwszy automat komórkowy nazwany Life. Niezwykle proste zasady powstawania i znikania jednokomórkowych “organizmów”, a przy tym zadziwiająca różnorodność form (nawet ruchomych) jakie powstawały, sprawiły że gra w Życie stała się bardzo popularna nie tylko wśród matematyków. Pamiętam kiedy sam zetknąłem się z nią po raz pierwszy – chyba w połowie lat 80-tych, dzięki miesięcznikowi “Młody Technik”. Najlepsze było to, że symulacje można było prowadzić za pomocą kartki w kratkę i ołówka, a odkrywanie kolejnych typów automatów komórkowych wciągało jak mało co! The Life Engine to jedna  z wariacji na temat klasycznej symulacji, wyposażona w wiele nowych zasad i możliwości. Jest całkiem darmowa, a zagrać można tutaj – https://bboettcher3.github.io/LifeEngine/

EvoLife

Wydaje mi się, że to najbardziej rozbudowany symulator ewolucji, jaki widziałem. Symuluje ogromny ekosystem z dziesiątkami tysięcy komórek. Przepływy płynów, elementy nieruchome, materię nieorganiczną, gazy i przede wszystkim ewolucję DNA w połączeniu z organellami kilku rodzajów. Ogromne możliwości ingerencji w sam ekosystem i poszczególne komórki, niesamowity stopień skomplikowania i swobody działania. Piękny graficznie, sądząc po rozmachu i wyglądzie wymaga CUDA. Program jest płatny (koło 35 zł) i dostępny na Steamie tutaj – https://store.steampowered.com/app/2102770/EvoLife/. Moim zdaniem rewelacja!

Evolving Protozoa

Ewoluujące pierwotniaki to projekt innego kalibru, o bardzo solidnych podstawach naukowych. Jego autor skupił się na ewolucji organizmów wielokomórkowych i korzyściach płynących z posiadania większej liczby komórek. Oczywiście symulowana jest sama ewolucja, ekosystem, organelle i geny. Organizmy poruszają się i działają dzięki sieci neuronowej, której graficzną reprezentację możemy obejrzeć. Pomimo naukowego “ciężaru” symulacja jest bardzo ładna od strony graficznej. Projekt jest bezpłatny, do pobrania tutaj – https://github.com/DylanCope/Evolving-Protozoa

Czas na rozrywkę

Już naprawdę na zakończenie, kilka gier opartych o idee biologiczne i AI. Temat jest bardzo szeroki i warto będzie się nim zająć w przyszłości. Na razie jednak trzy propozycje.

Thrive

Pierwsza gra na tej liście, ale za to jaka! Rozpoczynamy jako jednokomórkowy organizm, który musi zdobywać podstawowe substancje chemiczne żeby przeżyć i ewoluować. Z upływem czasu i dzięki naszej sprawności możemy odblokowywać kolejne organelle, a nawet stać się wielokomórkowi. Gra jest oparta na solidnych podstawach naukowych (nawet więcej niż solidnych), ma piękną grafikę oraz świetny edytor, w którym doczepiamy sobie kolejne organelle. Jednak nie można robić tego bez opamiętania, bo im więcej ich mamy, tym więcej substancji potrzebujemy do przeżycia. Możemy też obrać różne ścieżki rozwoju stając się bardziej mobilnym albo drapieżnym. To jedna z niewielu gier, w których możecie najeść się amoniakiem, fosforanami i glukozą. Rozgrywka wciąga niesamowicie i jest całkowicie darmowa. Program możecie pobrać tutaj – https://revolutionarygamesstudio.com/

Creatura

Adenina, guanina, cytozyna i tymina. Jeżeli te nazwy coś Wam mówią, to jesteście na dobrej drodze do polubienia gry Creatura. Urządzanie akwarium, które stanie się zbiornikiem testowym. Kilka startowych organizmów. A potem sekwencjonowanie ich genomu. Mutacje. Krzyżówki. Nowe pokolenia. Ewolucja. Symulacja. CRISPR. Jak dla mnie spełnienie marzeń. Gra dostępna jest w tej chwili na Steamie za 27 złotych – https://store.steampowered.com/app/781130/Creatura/

Rain World

I wreszcie ostatnia z gier – Rain World. Tu rozgrywka polega na zupełnie czym innym – jesteśmy małym stworem, który znajduje się na dole drabiny pokarmowej i musimy przetrwać przemierzając dziwny, postapokaliptyczny świat. Gra nie ma “sztywnego” modelu animacji – wszystkie ruchy bohatera i przeciwników tworzone są w czasie rzeczywistym przez AI, która dopasowuje je do otoczenia i fizyki, a także optymalizuje. Przez AI symulowany jest cały ekosystem, drapieżniki polujące indywidualnie i stadnie, w wodzie, powietrzu i na lądzie, stosujące różne strategie i zmieniające je w zależności od sytuacji. Świat żyje i to życie nie jest mechaniczne, a bardzo prawdopodobne i przekonujące. Jeżeli więc macie ochotę zagrać w piekielnie trudną grę i zmierzyć z naprawdę ciężkimi przeciwnikami, zapraszam na Steama – https://store.steampowered.com/app/312520/Rain_World/

 

Tekst i ilustracje (C) 2023 Grzegorz A. Wieczorek

Jeżeli podoba Ci się ten wpis… Postaw mi kawę na buycoffee.to …postaw mi kawę! Dziękuję serdecznie 😉

  2 komentarze to “AI, caramba!”

  1. WOW! Kawał dobrej roboty. Niby nie za bardzo na tematy przyrodnicze, ale i tak ciekawie. Ciekawe dokąd nas ta AI zaprowadzi, warto jednak na razie zejść na ziemię, wyjrzeć za okno i wyjść na wiosenną łąkę. Rośliny już startują, owady również 🙂

    • No właśnie przegapiłem w ten weekend tymczasowe otwarcie Ogrodu, bo się gapiłem w AI 🙂 Na szczęście w ten weekend też będzie działał, to się wybiorę.

Sorry, the comment form is closed at this time.