Nie cierpię zimy. Pisałem to już wielokrotnie i napiszę pewnie jeszcze niejeden raz. W zimę, jak sama nazwa wskazuje, jest zimno, przyroda ożywiona nie jest ożywiona, wszystko jest monochromatyczne, albo brudne. I najgorsza ze złych cech zimy – ciągle jest ciemno! |
Dlaczego 15:23? To godzina dzisiejszego zachodu Słońca. Gorzej już się nie da. Dzień jeszcze nieco się skróci, ale nie będzie wcześniejszego zachodu niż o 15:23. Jest to absurd jakiś. Pracuję do, średnio 16:00, jak łatwo więc zauważyć przez kilkanaście dni wychodzę z pracy już po zachodzie. W zimowym, ohydnym mroku, albo ciemności. Przez ostatnie dni pogoda była taka, że właściwie przez większość tak zwanego “dnia” nie było wiadomo, czy to wschód czy zachód, czy może południe. Dla mnie – osoby kochającej lato, zieleń przyrody i światło słoneczne – zima to osobista tragedia i okres wzmożonej depresji. Co można fotografować w takich warunkach? Odpowiedź jest bardzo prosta. Nic. No, może z jednym wyjątkiem. Jeżeli raz na jakiś czas trafi się czyste niebo, można sfotografować Księżyc, planety, a nawet obiekty głębokiego nieba. Dzisiaj trafił nam się właśnie taki, rzadki cud. Przez większość dnia niebo było przejrzyste, a w dodatku świecił na nim nasz piękny satelita. Żeby czar nie prysł, zaraz po wejściu do mieszkania, nie rozbierając się, popędziłem na balkon i zrobiłem kilka ujęć nieba. Pojutrze jest pełnia, Księżyc świeci więc w całej swojej okazałości. Nikon na ogniskowej 2000 mm daje radę i cieszy oko liczbą szczegółów na powierzchni. Przy okazji pobawiłem się trochę filtrami i zrobiłem trzy warianty tej samej klatki – w kolorze, w czerni i bieli oraz z wyciągniętymi kontrastami. Ten mały eksperyment pokazuje, że nawet prostymi, domowymi sposobami można wysoce podnieść wartość zdjęcia wyciągając z niego o wiele więcej informacji, niż z surowej klatki. Ameryki zresztą nie odkryłem – w ten sposób powstają też profesjonalne astrofotografie choćby z Teleskopu Hubble’a – surowe klatki są obrabiane na wiele sposobów, przepuszczane przez filtry i koloryzowane. Reasumując – bardzo się cieszę, że udało się wyrwać zimie chociaż jeden dzień i sfotografować cokolwiek. A ponieważ 15:23 jest dolną wartością graniczną, dalej może być już tylko lepiej.
A jaki jest mój sposób na zimę? Wielki kubek gorącej herbaty, dużo zapalonych świateł, kaloryfer i dobra książka. Akurat teraz czytam, nomen-omen, “Światło” M.Johna Harrisona, rewelacyjną podróż w krainę wyobraźni i technologii. Jeżeli ktoś lubi klimaty science-fiction, to polecam gorąco.
“Pod rozjarzonym nie do wytrzymania Traktem Kefahuchiego – potężnym, nieprzewidywalnym oceanem promieniującej energii w głębi galaktyki, na jałowej powierzchni asteroidy leżą trzy przedmioty: porzucony statek kosmiczny, coś, co wygląda jak kościane kostki do gry oraz ludzki szkielet. Co oznaczają i czym są – tę tajemnicę rozwikłuje Światło, oszałamiający powrót M. Johna Harrisona na pełen wyobraźni teren fantastyki naukowej.
Powieść tworzą trzy przeplatające się wątki narracyjne – jeden współczesny, dwa osadzone w innych częściach galaktyki w roku 2400. Tu i teraz mamy Michaela Kearneya – kiedyś jego udziałem będzie odkrycie, które umożliwi loty międzygwiezdne, ale dziś jest udręczoną postacią stawiającą czoło dziwnej i zapewne obcej istocie znanej jako Shrander. W przyszłości zaś występuje Seria Mau Genlicher, pilotka statku kosmicznego Biała kotka, zintegrowana z nim chirurgicznie i biologicznie, oraz Ed Chianese, włóczykij i poszukiwacz sensacji, obecnie żyjący na marginesie Nowego Wenusportu; wygląda na to, że wszyscy na świecie chcą odebrać od niego długi…”
6 komentarzy to “15:23, czyli zima sio!”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Wszelki Duch! To jednak żyjesz! Faktycznie dla kogoś, kto fotografuje głównie owady, zima to przeklęta pora roku. Ja ją lubię lub właściwie toleruję, ale z jednym, wielkim wyjątkiem. Ciemności nienawidzę podobnie, jak Ty. To nienormalne, żeby dzień trwał 6 godzin, z których i tak wszystkie spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach. Dlatego zimą ocieram się o skrajną depresję i nie pomagają mi napoje, lektury i kaloryfery. Jedyne, co utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach, to myśl o moim kumplu, który mieszka za kołem polarnym i ma tam dwa miesiące permanentnej nocy:) Wiem, że to nieładnie żerować na krzywdzie innych, ale jakoś trzeba to przetrwać :))))
No to mnie pocieszyłeś, faktycznie porównując naszą sytuację do kogoś za kołem polarnym, to my tu mamy tropiki i dni pełne jasności 🙂 Ja się trzymam tego, że za chwilę będą Święta, trochę urlopu, a później styczeń i już jakoś poleci do wiosny.
No to jesteśmy na antypodach 🙂 Uwielbiam zimę! Ale wiesz przecież lepiej niż ja, że zimą owady również funkcjonują, widuję w lesie nawet jakieś latające błonkoskrzydłe, na śniegu wielokrotnie spotykałem larwy itp. To mogłoby być ciekawe gdybyś to pokazał. Co Ty na to?
Szczerze Ci powiem, że mimo że też czasem widuję owady w zimę, to chyba jeszcze nigdy nie zrobiłem im zdjęcia. Moja koleżanka jest specjalistą od tego rodzaju owadów i trzeba przyznać, że ich różnorodność jest zdumiewająca. A zdjęcia oczywiście chętnie zrobię, jak tylko uda mi się wyrwać na jakiś spacer w pobliże drzew 🙂
Cóż, urodziłeś się w niewłaściwym kraju. Zresztą ja też. Ta mroczna i lodowata pora roku źle wpływa nie tylko na moją psychikę, ale także na ciało.
Jeśli nie jest zbyt zimno i świeci słońce, to fotografuję owoce lub suszki. Najlepiej wyglądają oszronione lub ośnieżone 😉
Wieko nie śpi. Wieko czuwa. 🙂
Generalnie byle do wiosny.