Zaczął się maj, ociepliło się, zakwitło więcej kwiatów, a mnie dopadł mój jednodniowy atak alergii na cośtam. Wczorajszy dzień był fatalny, z nosa leciało mi jak z kranu, a co kilka minut wstrząsały mną serie kichnięć, po których myślałem, że się rozpadnę na atomy. Nic więc dziwnego, że w takim stanie nie byłem zdolny do wyjścia z domu. Na całe szczęście, dzisiaj rano było już lepiej. Nie licząc tego, że czułem się jak po zderzeniu z pociskiem balistycznym. |
Wracając jeszcze do weekendu – w sobotę odwiedziłem mój ulubiony sklep ogrodniczy i wreszcie pojawiła się w nim dostawa powojników (Clematis). Wybór nie był duży, ale mimo wszystko zakupiłem dwie odmiany – Warszawska Nike i Rhapsody – na dobry początek kolekcji. Będą rosły w dużej skrzyni po prawej stronie balkonu. Miejsca jest tam sporo, mam nadzieję, że uda mi się zmieścić kolejne dwie odmiany. Oba powojniki kwitną na purpurowo-fioletowo i mają spore kwiaty. W niedzielę, słaniając się na nogach i kichając co chwila, wydłubałem je z doniczek i zasadziłem w miejscu docelowym.
Przejdźmy jednak do konkretów. Dzisiaj obudziłem się w lepszym nastroju i obiecałem sobie dwie rzeczy. Po pierwsze – pójdę na długi spacer do Ogrodu. Po drugie – nie wyjdę z niego, dopóki nie zrobię zdjęć owadów, bo przecież, do licha, prowadzę tę stronę w celu pokazywania OWADÓW. Pogoda dopisała, było całkiem ciepło, miałem nadzieję, że uda mi się spotkać moje ulubione chrząszcze – trzyszcze piaskowe (Cicindela hybrida). W poprzednich, cieplejszych latach, dało się je obserwować już w połowie kwietnia. Niestety, ten rok jest bardzo słaby pod względem średniej temperatury i trzyszczy nie było. Spotkałem za to sześcionogą kukułkę. Nęczyn (Sphecodes sp.), bo o nim mowa, po angielsku zwany jest cuckoo bee, czyli pszczołą-kukułką. Wszystko przez jego podobne do kukułki zachowanie. Ta mała błonkówka jest kleptopasożytem pasożytującym na owadach z własnej rodziny – smuklikach (Halictus sp.). Samice dostają się do gniazda żywiciela i składają tam jajo. Larwa nęczyna zjada pokarm zgromadzony przez prawowitą właścicielkę gniazda. Oczywiście samice bronią swoich gniazd przed nęczynem, ten jednak dzięki wzmocnionej budowie ciała jest w stanie przetrwać użądlenia i ataki żuwaczkami. Owady te są dość łatwe do rozpoznania ze względu na intensywnie czerwony odwłok. W języku nidelrlandzim są zwane bloedbijen czyli pszczoły koloru krwi. Niestety, z fotograficznego punktu widzenia, to ciężcy przeciwnicy – mali i ruchliwi, bardzo rzadko zatrzymujący się gdzieś choćby na chwilę. Mnie udało się dzisiaj zrobić kilka słabej jakości zdjęć, ale i tak jestem zadowolony – plan został zrealizowany. Na licznych w Ogrodzie łąkach masowo zakwitły mniszki lekarskie (Taraxacum officinale), a na nich widać wiele pracowitych pszczół miodnych (Apis mellifera). Te z kolei są dużo większe od nęczynów, poruszają się wolniej i robią częste postoje. Żeby więc zamknąć dzisiaj temat owadów, dodaję dzisiejsze zdjęcie pszczoły w pracy.
Ogólnie warunki do robienia zdjęć owadów były dzisiaj trudne. Usiłowałem powoli podejść kilka gatunków, niestety co chwila wokół mnie kłębili się nowi ludzie, a owady odlatywały. Przypomniałem sobie, co dzieje się na początku maja – kwitną tulipany! I pewnie tę wiadomość podała któraś z lokalnych gazet przywabiając do Ogrodu tłumy. Tulipany w tym roku przeniesiono kawałek dalej, jest ich również więcej – około 70 tysięcy kwitnących cebulek. Wyglądają ładnie, są kolorowe i estetyczne. W moich oczach nie mają najmniejszych szans z bezkręgowcami, ale z kronikarskiego obowiązku poszedłem i zrobiłem im kilka zdjęć. Żeby jednak znały swoje miejsce w hierarchi, użyłem telefonu komórkowego.
Sorry, the comment form is closed at this time.