kwi 102021
 
Plan był prosty i powstał już w styczniu. Kiedy tylko otworzą Łódzki Ogród Botaniczny, należy wziąć kilka dni wolnego. A potem cieszyć się wiosną, ciepłem, słońcem i fotograficzno-przyrodniczymi spacerami. Bo przecież każdy wie, że w kwietniu jest już prawie lato. Niestety, rzeczywistość okazała się zdumiewająco odmienna.

Jest kwiecień, mam kilka wolnych dni i po raz kolejny ze zdumieniem patrzę za okno. A widać tam srogą śnieżycę, z wielkimi płatami śniegu barwiącymi wszystko na biało i tęgim wichrem. Wychodzenie w takich warunkach z domu jest nie tylko głupie, ale i całkowicie bezcelowe. Skoro już muszę zostać w domu, to chociaż udam się na spacer do… drugiego pokoju. A tam już na mnie czekają terraria zawierające całe mikroświaty.

Akwaria ze stawowymi biotopami miałem od zawsze. Nadal mam. Nie wyobrażam sobie zimy bez wieczornego patrzenia na mikroskopijne życie rojące się w kostce wody na moim biurku. Terraria jakoś mnie nie ciągnęły. Oczywiście, lubię oglądać kilku jutuberów i ich ogromne kolekcje ptaszników i innych egzotycznych bezkręgowców. Sam jednak uważałem, że takie terrarium to – w porównaniu z akwarium – nuda. Zwierzaków jest mało, przestrzeń pusta i niewykorzystana i ogólnie nie ma na co patrzeć. Myliłem się. W wakacje zeszłego roku zrobiłem balkonowe prokulankarium i był to strzał w dziesiątkę. Spędziłem przy nim wiele godzin, obserwując życie i zachowanie zwierzaków, a na zimę przeniosłem je do pokoju. Oczywistym było, że na jednym terrarium się nie skończy. Po jakimś czasie pojawiło się kolejne, a na początku roku następne. No i jeszcze jedno, które mam na biurku w pracy. Czy to już koniec? Jasne, że nie. Pojemniki na następne już czekają.

Zapominam o śnieżycy i wchodzę do drugiego pokoju, a tam na blacie przy oknie czekają już na mnie trzy pojemniki. Dwa z nich wypełnione są suchymi liśćmi, ziemią i próchnem. Tu żyją równonogi (Isopoda) oraz wije (Myriapoda). Trzecie i najnowsze jest podmokłe. To świat wilgotnego dna lasu albo brzegu strumienia. Świat wypełniony wieloma gatunkami mchów i zwierzętami z nimi związanymi. I – szczerze mówiąc – ostatni pojemnik jest teraz moim ulubionym. Jest pełen życia i ruchu. Stworzenia w nim nieustannie penetrują zieloną dżunglę, polują, uciekają, rozmnażają się i giną w żołądku silniejszego. Podobnie jak w moim akwarium, tak i tutaj mamy do czynienia ze skalą mikro. Większość mieszkańców ma około 1-3 mm długości. Cała zabawa i radość polega na wypatrzeniu ich wśród zarośli, sfotografowaniu i zidentyfikowaniu. A przy okazji oczywiście na obserwowaniu ich arcyciekawych zachowań. Najbardziej widoczne są skoczogonki. Jest ich dużo, występuje tu kilka gatunków, w tym największy, jaki widziałem – Nipchlica ogrodowa (Orchesella cincta)(potwierdzenie identyfikacji – Jerzy Radwański). Nipchlica jest duża – dorasta nawet do 5 mm długości, a przy tym jest pięknie ubarwiona, co na początku mocno mnie zaskoczyło. Do tej pory skoczogonki kojarzyły mi się z białymi albo szarymi przecinkami skaczącymi na powierzchni wody. Nipchlicę wyglądem bije na głowę garbaczek ostrogarby (Lepidocyrtus paradoxus). Niestety, nie udało mi się jeszcze go sfotografować, ponieważ jest bardzo mały i ruchliwy. Dorasta do 3 mm długości, ma zadziwiający, “garbaty” kształt i przede wszystkim niesamowite, miedziano-zielone, lśniące ubarwienie. Garbaczków nie mam zbyt wielu (albo po prostu siedzą ukryte), ale wiem gdzie są w naturze i postaram się im zrobić porządną sesję foto. Wśród szybkich skoczogonków powolnie przemieszczają się ślimaki. Mam ich kilka gatunków, w większości też o mikroskopijnych rozmiarach. Do tej pory największe wrażenie zrobił na mnie jeden o bardzo ciekawej, tępo zakończonej muszli. Nie próbowałem go jeszcze identyfikować, ale może następnym razem będę wiedział już coś więcej.

Tam gdzie występuje obfitość roślinożerców czy detrytusożerców, muszą być i drapieżniki. W moim mcharium to głównie chrząszcze i pajęczaki. Chrząszcze są oczywiście bardzo ruchliwe i bardzo małe. Należą do biegaczy i kusaków i tyle pewnego mogę o nich powiedzieć. Na zdjęciach przypominają rozmyte, kolorowe smugi. Kiedy pochylam się nad terrarium, często widzę je pomiędzy mchem, zawsze w ruchu, zawsze szukające czegoś do zjedzenia. Jedno jest pewne – dodają temu miejscu dużo dynamiki. Pajęczaki to druga grupa drapieżców. Na spróchniałym pniu najczęściej widuję młodociane osobniki kosarzy. Mają około 2 mm średnicy (bez nóg) i być może są to Rilaena triangularis (wszystkie identyfikacje pajęczaków – dr Robert Rozwałka), ale na tym wczesnym etapie życia bardzo trudno jest to jednoznacznie stwierdzić. Kosarze sprawnie biegają po całym pojemniku, często zatrzymując się gwałtownie i rozpościerając przednie odnóża. Wygląda to bardzo groźnie, oczywiście jeśli jesteś skoczogonkiem. Wysokie rośliny wyrastające niedaleko spróchniałej kłody, to teren łowiecki kolejnego gatunku. Tu swoją sieć rozpościera pięknie ubarwiony, młodociany osobnik z gatunku Enoplognatha latimana lub E. ovata. Niestety, jak wiele pająków spotykanych w naturze, zawsze musi się obrócić “podwoziem” w stronę obiektywu. Nie da mu się zrobić porządnego zdjęcia, bo albo siedzi w niewłaściwy sposób albo chowa się pod liściem. Trudno, poczekamy, może jak dorośnie to zmądrzeje. O wiele bardziej skory do współpracy jest kolejny pająk z rodzaju Bathyphantes lub Tenuiphantes. Ta mała pani pająkowa zaczepiła swą sieć w idealnym strategicznie miejscu – nad częściowo zatopionymi w wodzie mchami. Łazi tam dużo skoczogonków, które od czasu do czasu skaczą w górę – wprost w pułapkę. Podobnie małe muszki, prawdopodobnie ziemiórkowate (Sciaridae), które są wyjątkowo irytujące, bezładnie i miękko latając nad terrarium i często wpadając mi do nosa. Ale cóż, dzięki nim pająki mają co przekąsić.

W związku z obietnicą, że wpisy będą krótsze, pozostałe terraria zostawiamy na inną okazję. Na koniec jeszcze tylko kilka zdań na temat samej budowy terrarium. Czy jest to trudne? Drogie? Pracochłonne? Co jest potrzebne do budowy i urządzenie takiego zbiornika? I po co w ogóle to robić? No i oczywiście – czy jest to niebezpieczne, bo robale się rozejdą i zjedzą nas podczas snu (to akurat najczęstsze pytanie moich koleżanek i kolegów oglądających terrarium w pracy)?
Do zrobienia terrarium potrzebujemy pojemnika. Najlepiej, jeżeli będzie miał przezroczyste ściany. Może to być duży słoik, stare akwarium, pojemnik plastikowy na materiały sypkie ze spożywczaka, albo podobny z marketu budowlanego. Koszt zależy od wielkości, miejsca zakupu i materiału, i jest to nasz jedyny koszt budowy terrarium. Na dno sypiemy gruby żwir jako warstwę drenażową. Potem bierzemy jakieś pudełko i wychodzimy do własnego ogródka/przed blok/do pobliskiego parku. Zbieramy to, co chcemy, w zależności od charakteru terrarium. Trochę ziemi, próchna, mchów, porostów, starych gałęzi, kamieni. Fajne są też puste muszle ślimaków, skorupy po orzechach czy suche strąki. Nie musimy specjalnie polować na tym etapie na bezkręgowce – z pobranym materiałem zawsze trafi się coś żywego. Jeżeli będzie nam zależeć na konkretnych gatunkach, możemy ich poszukać później. Wracamy do domu i urządzamy zbiornik – artystycznie albo bałaganiarsko – ważne, żeby nam się podobał. Reasumując – koszt to kilka-kilkadziesiąt złotych, materiały dostępne wszędzie, praca na dwie godziny. Co z bezpieczeństwem? Jeżeli mamy obawy, zawsze można zastosować jakieś pokrywy, ważne żeby była zachowana dobra wentylacja. Ja mam akurat wszystkie zbiorniki otwarte, dzięki czemu mogę gapić się na nie z góry. Czy coś może z nich wyjść? Pewnie, tak samo jak z otwartego okna, doniczki czy drewna do kominka. Na pewno nie będzie to nic groźnego, ani nawet rzucającego się w oczy. Co z żywieniem? Nic. Takie terrarium ma wyżywić się samo. Jeżeli będą rosły w nim rośliny (nawet glony na szybie), to nie powinno być problemu z łańcuchami pokarmowymi. Pielęgnacja? Woda. W zależności od charakteru zbiornika trzeba rzadziej lub częściej dolewać wody albo spryskiwać rośliny, żeby terrarium nie zamieniło się w pustynię. U siebie codziennie obficie spryskuję mcharium, a pozostałe terraria w zależności od potrzeb. Sprawdzam czy są w nich wilgotne miejsca i zawsze spryskuję tak, żeby jedna część była bardziej wysuszona. Mieszkańcy sami sobie wybiorą, gdzie wolą przebywać. A po co to w ogóle robić? Dla mnie to doskonały sposób na pielęgnowanie czegoś żywego i zielonego w czasie zimy. Obserwacje, poznawanie, odkrywanie i uczenie się przyrody. Jedni wolą przez kilka godzin oglądać seriale, ja wolę w tym czasie patrzeć jak pająki polują na skoczogonki.

A już zupełnie na sam koniec – fajny samolot mi się trafił. Przez ostatnie pięć miesięcy nie zrobiłem ani jednego zdjęcia samolotu. Było ciemno, pochmurnie, albo nic nie latało. A teraz udało mi się złapać od razu prawdziwy rarytas. Od dawna polowałem na Boeinga E-3 Sentry – wiecie AWACSa z charakterystyczną, okrągłą anteną na kadłubie. I znów jeden przelatywał mi prawie nad głową, ale wtedy robiłem co innego – pech. Za to kilka godzin później złapałem jeszcze ciekawszego szpiega. Mowa tu o Boeingu RC-135W Rivet Joint, w dodatku w brytyjskiej wersji Project Airseeker. To maszyna typowo wywiadowcza, platforma SIGINT (Signals Inteligence) czyli wyposażona w odbiorniki rejestrujące bardzo szerokie spektrum sygnałów komunikacyjnych. Rivet Joint lata po całym świecie w barwach USAF, natomiast trzy egzemplarze zostały sprzedane do Wielkiej Brytanii i latają w RAF-ie (zbazowane są w Waddington). Żeby było ciekawiej, ta konkretna maszyna, to jedyny na świecie egzemplarz po zeszłorocznych modyfikacjach, w czasie których otrzymała między innymi tzw. “glass cockpit“. Całkiem przyjemne trofeum na początek sezonu 2021.

  3 komentarze to “Spacer do…”

  1. Grzegorz,
    kiedy i na której drodze sfotografowany?

    • Ten akurat 9-go kwietnia na L980. Latają od paru dni tędy w okolice Krymu. I to obie wersje – brytyjska i amerykańska. Dzisiaj kolejny leciał i udało mi się zrobić fajniejsze foty, które pewnie niedługo powieszę. Ciekawostka – widać go było normalnie na flightradar24. Podobnie jak fińskiego Herculesa. Nie wiem czy fr24 nie rozluźnił zasad filtrowania maszyn wojskowych?

      • Czyli go nie widziałem. Na FR24 wchodzę od wielkiego dzwona. Nie wiem, jakie są kryteria doboru do ujawnienia ogółowi. Zdarzały się i kiedyś armijne, być może teraz o to łatwiej? Nie wiem.

        Korzystaj Grześ z wiosny, póki mamy te trzy cudowne dni. Od czwartku może wrócić przedwiośnie.

Sorry, the comment form is closed at this time.