![]() |
To nie będzie opis odwiedzin w butiku ze spodniami, ponieważ nie jestem ani hipsterem, ani szafiarką (uwielbiam to debilne słowo). Będzie za to o bardzo inwazyjnej roślinie z rodziny rdestowatych i o tym, dlaczego poszliśmy jej szukać w sobotnie przedpołudnie. |
Sobota po raz kolejny zaskoczyła piękną, słoneczną pogodą. Na termometrze wciąż było -8C, ale po tygodniu szarości warto było skorzystać z okazji i trochę się przewietrzyć. Z moim synem Michałem postanowiliśmy udać się na poszukiwania rurek do kolejnego domku dla owadów. Tym samym, w ten weekend, rozpoczęliśmy naszą nową Operację Balkon 2017! Cieszy mnie to bardzo, bo chociaż zima wciąż ma się znakomicie, to już można zacząć planowanie działań na balkonie i wdrażanie nowych pomysłów. Zeszłoroczny domek dla owadów był strzałem w dziesiątkę. Wiele komórek zostało w nim zasiedlonych przez ciekawe owady i nie mogę doczekać się, kiedy na wiosnę zaczną wylatywać z niego moje pierwsze pszczoły i osy. W tym roku postanowiłem dodać do niego drugą konstrukcję, tym razem zbudowaną z samych rurek. Poprzednia wersja zrobiona była z trzciny, tegoroczna powstanie z innego materiału – wysuszonych rurek rdestowca ostrokończystego (Reynoutria japonica). I to jego właśnie poszliśmy szukać w sobotę.
Rdestowiec ostrokończysty przywędrował do Europy z Azji Południowej na początku XIX wieku. Jest gatunkiem inwazyjnym, bardzo ekspansywnym. Rośnie szybko wypierając ze swoich siedlisk lokalne gatunki. W Polsce jest rośliną niepożądaną. Dorasta do nawet 3 metrów wysokości. Łodygi rdestowca są puste w środku i z wyglądu przypominają bambus. Dzięki czemu idealnie nadają się do budowy domków dla owadów. W okolicy Łódzkiego Ogrodu Botanicznego znajduje się pasmo ciekawych nieużytków, zadrzewionych, z małym ciekiem wodnym, resztkami sadów i połaciami terenu porośniętego bujną roślinnością. Teren jest bardzo interesujący z botanicznego i entomologicznego punktu widzenia i pewnie jeszcze nie raz o nim napiszę. Gdzieś wśród tych bujnych chaszczy znajdują się siedliska rdestowca. Szukaliśmy ich z pół godziny, wcale się nie spiesząc, raczej ciesząc się słońcem i pięknym niebem. W końcu się udało. Rdestowiec pięknie się łamał, rurki były puste w środku i dostępne w różnych rozmiarach. Ich psucie było prawdziwą przyjemnością. Każdy, kto w dzieciństwie chodził po lesie, szukał suchych gałęzi, żeby następnie łamać je waląc w pnie drzew, będzie doskonale wiedział o czym piszę. Wreszcie mieliśmy dość materiału (i mrozu) i udaliśmy się w drogę do domu. Po drodze musiałem jeszcze wejść do osiedlowego sklepu (z wiązką chrustu pod pachą) i nie było człowieka, który nie przyjrzałby mi się z politowaniem albo podejrzliwością. Nieważne – najważniejsze, że rurki zostały zdobyte. Można rozpocząć budowę kolejnego schronienia dla dzikich błonkówek.
![]() |
![]() |
![]() |
Grzegorzu, Twoja pasja jest inspirująca! Umiłowałeś owady jak mało kto. Pogłębianie wiedzy na ich temat rodzi ogrom pokrewnej wiedzy: siedliskowej, botanicznej, każdej. Pysznie się czyta ten post. Życzę Ci jak najszybszej wiosny, być mógł cieszyć się swoim „mikroświatem” i efektami wspólnego wysiłku Twojego i syna. Pozdrawiam. Pozdrów syna od „Leśnego”! 🙂
Serdeczne dzięki za życzenia wiosny – też jej sobie silnie życzę 🙂 A owady lubię m.in. za to, że przy ich poznawaniu można się nauczyć bardzo wiele. Michała pozdrowię – oglądam z nim często Twoją stronę i zdjęcia sarniny 🙂
E! Nie za grube te rury???? Jeszcze ptaki jakieś się tam zalęgną 🙂
Gacki 🙂 No przecież wiadomo, że nie będę używał tych grubych końców 🙂
Robię dokładnie to samo, czyli na początku lutego, zaczynam wiosnę:) Nie ma to, jak się pięknie oszukiwać:))))
E tam oszukiwać zaraz 🙂 W kwietniu będą już upały 🙂
Oooo..To samo mam w planach :p Tylko z innej roślinki naciąć rurek. Aleś mnie zaintrygował tym Rdestowcem. W moich okolicach nigdy go nie napotkałem (aż musiałem sobie wygooglować) i choć temat gatunków inwazyjnych (roślin) nie jest mi obcy(u mnie np. niecerpek himalajski wiedzie prym) to tego akurat nie „rozkminiałem”.
Myśmy też w weekend wyszli bo pogoda piękna i siedząc w ambonie oglądaliśmy rozmaite zwierzątka wychodzące na polankę (niestety spreparowaną przez myśliwych).
Niecierpek himalajski? To dopiero gość z odległych stron. Zaraz sobie o nim poczytam. Lubię niecierpki, bo dużo frajdy sprawiają swoim systemem rozsiewu nasion 🙂 Mam nadzieję, że z wycieczki na ambonę zrobisz jakiś fajny wpis 🙂
Koniecznie pokaż jak taki owadzi domek będzie wyglądał. Rozumiem, że chodzi o domki lęgowe?
I gdzie go zamontujesz, żeby bezpiecznie przetrwał do jesieni?
Jasne, na pewno zrobię wpis z jego budowy i mam nadzieję, że z wylotu owadów ze starego też. Domki są jak najbardziej lęgowe, żyją w nich larwy dzikich pszczół murarek i innych błonkówek, które powinny wyjść na wiosnę. Więcej informacji masz w tych wpisach – https://botaniklodz.pl/tag/domek-dla-owadow/
Na mojej osiedlowej łące i w OB UKW rośnie rdestowiec. Owady uwielbiają jego kwiaty.
Pozdrawiam. Rdestowiec sprawdza się dobrze i parę sezonów temu zacząłem przygodę z murarkami (i nie tylko) od takich rurek. Dużo trwalsze od trzcinowych, choć mam wrażenie, że nie wchodzi w grę wygryzienie się przez owada bokiem (to chyba jedyny poważniejszy mankament). Teraz bazuję na trzcinie, bo nie mam rdestowca w okolicy – czasem trudno mi znaleźć wystarczająco grube rurki trzcinowe. Tegoroczne trzciny jeszcze nie pocięte. Udanego sezonu.