lut 122017
 
To nie będzie opis odwiedzin w butiku ze spodniami, ponieważ nie jestem ani hipsterem, ani szafiarką (uwielbiam to debilne słowo). Będzie za to o bardzo inwazyjnej roślinie z rodziny rdestowatych i o tym, dlaczego poszliśmy jej szukać w sobotnie przedpołudnie.

Sobota po raz kolejny zaskoczyła piękną, słoneczną pogodą. Na termometrze wciąż było -8C, ale po tygodniu szarości warto było skorzystać z okazji i trochę się przewietrzyć. Z moim synem Michałem postanowiliśmy udać się na poszukiwania rurek do kolejnego domku dla owadów. Tym samym, w ten weekend, rozpoczęliśmy naszą nową Operację Balkon 2017! Cieszy mnie to bardzo, bo chociaż zima wciąż ma się znakomicie, to już można zacząć planowanie działań na balkonie i wdrażanie nowych pomysłów. Zeszłoroczny domek dla owadów był strzałem w dziesiątkę. Wiele komórek zostało w nim zasiedlonych przez ciekawe owady i nie mogę doczekać się, kiedy na wiosnę zaczną wylatywać z niego moje pierwsze pszczoły i osy. W tym roku postanowiłem dodać do niego drugą konstrukcję, tym razem zbudowaną z samych rurek. Poprzednia wersja zrobiona była z trzciny, tegoroczna powstanie z innego materiału – wysuszonych rurek rdestowca ostrokończystego (Reynoutria japonica). I to jego właśnie poszliśmy szukać w sobotę.

Rdestowiec ostrokończysty przywędrował do Europy z Azji Południowej na początku XIX wieku. Jest gatunkiem inwazyjnym, bardzo ekspansywnym. Rośnie szybko wypierając ze swoich siedlisk lokalne gatunki. W Polsce jest rośliną niepożądaną. Dorasta do nawet 3 metrów wysokości. Łodygi rdestowca są puste w środku i z wyglądu przypominają bambus. Dzięki czemu idealnie nadają się do budowy domków dla owadów. W okolicy Łódzkiego Ogrodu Botanicznego znajduje się pasmo ciekawych nieużytków, zadrzewionych, z małym ciekiem wodnym, resztkami sadów i połaciami terenu porośniętego bujną roślinnością. Teren jest bardzo interesujący z botanicznego i entomologicznego punktu widzenia i pewnie jeszcze nie raz o nim napiszę. Gdzieś wśród tych bujnych chaszczy znajdują się siedliska rdestowca. Szukaliśmy ich z pół godziny, wcale się nie spiesząc, raczej ciesząc się słońcem i pięknym niebem. W końcu się udało. Rdestowiec pięknie się łamał, rurki były puste w środku i dostępne w różnych rozmiarach. Ich psucie było prawdziwą przyjemnością. Każdy, kto w dzieciństwie chodził po lesie, szukał suchych gałęzi, żeby następnie łamać je waląc w pnie drzew, będzie doskonale wiedział o czym piszę. Wreszcie mieliśmy dość materiału (i mrozu) i udaliśmy się w drogę do domu. Po drodze musiałem jeszcze wejść do osiedlowego sklepu (z wiązką chrustu pod pachą) i nie było człowieka, który nie przyjrzałby mi się z politowaniem albo podejrzliwością. Nieważne – najważniejsze, że rurki zostały zdobyte. Można rozpocząć budowę kolejnego schronienia dla dzikich błonkówek.

 

  12 komentarzy to “Polowanie na rurki”

  1. Grzegorzu, Twoja pasja jest inspirująca! Umiłowałeś owady jak mało kto. Pogłębianie wiedzy na ich temat rodzi ogrom pokrewnej wiedzy: siedliskowej, botanicznej, każdej. Pysznie się czyta ten post. Życzę Ci jak najszybszej wiosny, być mógł cieszyć się swoim “mikroświatem” i efektami wspólnego wysiłku Twojego i syna. Pozdrawiam. Pozdrów syna od “Leśnego”! 🙂

    • Serdeczne dzięki za życzenia wiosny – też jej sobie silnie życzę 🙂 A owady lubię m.in. za to, że przy ich poznawaniu można się nauczyć bardzo wiele. Michała pozdrowię – oglądam z nim często Twoją stronę i zdjęcia sarniny 🙂

  2. E! Nie za grube te rury???? Jeszcze ptaki jakieś się tam zalęgną 🙂

    • Gacki 🙂 No przecież wiadomo, że nie będę używał tych grubych końców 🙂

  3. Robię dokładnie to samo, czyli na początku lutego, zaczynam wiosnę:) Nie ma to, jak się pięknie oszukiwać:))))

  4. Oooo..To samo mam w planach :p Tylko z innej roślinki naciąć rurek. Aleś mnie zaintrygował tym Rdestowcem. W moich okolicach nigdy go nie napotkałem (aż musiałem sobie wygooglować) i choć temat gatunków inwazyjnych (roślin) nie jest mi obcy(u mnie np. niecerpek himalajski wiedzie prym) to tego akurat nie “rozkminiałem”.
    Myśmy też w weekend wyszli bo pogoda piękna i siedząc w ambonie oglądaliśmy rozmaite zwierzątka wychodzące na polankę (niestety spreparowaną przez myśliwych).

    • Niecierpek himalajski? To dopiero gość z odległych stron. Zaraz sobie o nim poczytam. Lubię niecierpki, bo dużo frajdy sprawiają swoim systemem rozsiewu nasion 🙂 Mam nadzieję, że z wycieczki na ambonę zrobisz jakiś fajny wpis 🙂

  5. Koniecznie pokaż jak taki owadzi domek będzie wyglądał. Rozumiem, że chodzi o domki lęgowe?
    I gdzie go zamontujesz, żeby bezpiecznie przetrwał do jesieni?

    • Jasne, na pewno zrobię wpis z jego budowy i mam nadzieję, że z wylotu owadów ze starego też. Domki są jak najbardziej lęgowe, żyją w nich larwy dzikich pszczół murarek i innych błonkówek, które powinny wyjść na wiosnę. Więcej informacji masz w tych wpisach – https://botaniklodz.pl/tag/domek-dla-owadow/

  6. Na mojej osiedlowej łące i w OB UKW rośnie rdestowiec. Owady uwielbiają jego kwiaty.

  7. Pozdrawiam. Rdestowiec sprawdza się dobrze i parę sezonów temu zacząłem przygodę z murarkami (i nie tylko) od takich rurek. Dużo trwalsze od trzcinowych, choć mam wrażenie, że nie wchodzi w grę wygryzienie się przez owada bokiem (to chyba jedyny poważniejszy mankament). Teraz bazuję na trzcinie, bo nie mam rdestowca w okolicy – czasem trudno mi znaleźć wystarczająco grube rurki trzcinowe. Tegoroczne trzciny jeszcze nie pocięte. Udanego sezonu.

Sorry, the comment form is closed at this time.