Zacząć wypada od podziękowania dwóm pozostałym Autorom i animatorom całego przedsięwzięcia – Robertowi Sobczykowi i Krzysztofowi Pabisowi – za okazane mi zaufanie i zaproszenie do pracy nad książką. W tym gronie tylko ja jestem amatorskim miłośnikiem przyrody. Robert Sobczyk jest doktorantem, a Krzysztof Pabis profesorem nadzwyczajnym w Katedrze Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii Uniwersytetu Łódzkiego. Zawodowa praca Roberta skupia się wokół wieloszczetów związanych z szelfem i stokiem kontynentalnym wybrzeża Ghany. Krzysiek bada biologię i ekologię motyli, a oprócz tego różnorodność zgrupowań bezkręgowców zasiedlających morskie dno, szczególnie w rejonach polarnych. Jest autorem i współautorem kilku książek edukacyjnych i popularnonaukowych, w tym tegorocznej – “Dlaczego motyl zjada muchę” oraz przeznaczonej dla młodszych odbiorców – “Gąsienice w czekoladzie i inne tajemnice motyli“. Uffff, część oficjalną mamy za sobą, a mnie od razu przypomniała się scena ze starego, ale nadal świetnego filmu “Szpiedzy tacy jak my“, kiedy to Chevy Chase i Dan Aykroyd udający lekarzy mieli wykonać operację jakiegoś wodza plemiennego w Afganistanie i przedstawiali się zespołowi lekarzy – doctor, doctor – doctor, doctor – doctor, doctor… A skoro już przy filmach jesteśmy, być może myślicie, że taka praca wykładowcy biologii jest nudna? Nic bardziej mylnego! Wielokrotnie byłem na Wydziale i widziałem to na własne oczy! Przypomnijcie sobie scenę z “Poszukiwaczy zaginionej arki” – Doktor (Indiana) Jones prowadzi wykład, przed nim krąg zasłuchanych, pięknych studentek, które mrugają oczami, a na powiekach mają napisane kredką “LOVE”. Dokładnie tak to wygląda. A w przerwach pomiędzy wykładami taki biolog wsiada w samolot, wyskakuje gdzieś u wybrzeży Afryki czy Azji i gołymi rękami łapie… no może nie rekiny, ale na pewno różne, równie ciekawe… bezkręgowce. Jeżeli w tym momencie zastanowiliście się, dlaczego zmarnowaliście własne życie i nie wykładacie biologii na Uniwersytecie, to – cóż… wcale Wam się nie dziwię.
Przejdźmy jednak do książki. Jej historia zaczyna się osiem lat temu, kiedy to Robert trafił do Krzyśka przy okazji zbierania materiałów do pracy magisterskiej o motylach. Pracę napisał, a przez lata gromadziło się coraz więcej materiałów. Ja dorzuciłem trochę swoich i tak powstał całkiem fajny artykuł – Sobczyk R., Pabis K., Wieczorek G,. Salamacha A. “Distribution and diversity of butterflies (Lepidoptera, Rhopalocera) in urbanization zones of the central European city (Lodz, Poland)“, opublikowany w North-Western Journal of Zoology. W końcu, ponieważ danych było naprawdę sporo, a do tego jeszcze zdjęcia i chęć napisania pożytecznej publikacji dotyczącej naszego rejonu, powstała niniejsza książka.
“Motyle dzienne Łodzi” poświęcone są gatunkom motyli dziennych, które można spotkać na terenie naszego miasta. Książka składa się z kilku części – na początek mamy część opisową, poświęconą fizjologii motyli, ekologii, ze szczególnym uwzględnieniem terenów miejskich oraz ich różnorodności i zagrożeniom wynikającym ze specyficznego środowiska życia. W tej części nie zabrakło też porad dotyczących łowienia i fotografowania tych owadów. Część główna ma charakter atlasu i zawiera, bogato ilustrowane zdjęciami, opisy motyli żyjących na obszarze miasta, wraz z opisami wyglądu imago i gąsienicy, okresem występowania, siedliskami, roślinami pokarmowymi, statusem ochrony, etc. Na zakończenie tej części są zdjęcia kilku poczwarek, gąsienic, a także ciem latających w ciągu dnia. Wreszcie ostatni dział to kilka gotowych propozycji lekcji terenowych przeznaczonych dla uczniów różnych grup wiekowych.
Książkę wydało Towarzystwo Przyjaciół Ogrodu Botanicznego, a wydanie dofinansował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Zadedykowaliśmy ją pamięci dwóch bardzo ważnych postaci w łódzkim (i nie tylko) środowisku entomologicznym – Bogusławowi Soszyńskiemu i Zygmuntowi Śliwińskiemu. Oprócz zdjęć wykonanych przez Autorów, w książce znalazło się wiele fotografii udostępnionych przez innych miłośników motyli, także tych związanych z grupą z Facebooka – “Świat Motyli“, za co należą im się serdeczne podziękowania.
Na zakończenie jeszcze kilka moich osobistych odczuć. Udział w pisaniu i wydanie tej książki to dla mnie wielka frajda i satysfakcja. Jestem zadowolony z tego, że mój wieloletni trud związany z fotografowaniem owadów i równoczesnym zbieraniem o nich danych nie pójdzie na marne, a przyda się komuś do nauki i zabawy. Trzymając w ręku “Motyle dzienne Łodzi” wspominam moje pierwsze przyrodnicze książki z okresu szkoły podstawowej. Były wydane na fatalnym, gazetowym papierze, z często czarno-białymi, rozmazanymi ilustracjami, po krótkim użytkowaniu rozpadały się w rękach. Ale mimo tych wad potrafiły obudzić we mnie i w wielu innych młodych ludziach wieloletnią miłość do przyrody. Nasza książka, pod względem edytorskim, jest zupełnie inna – kredowy papier, piękne, kolorowe fotografie. Tym większą mam nadzieję, że i ona stanie się dla kogoś pierwszym przewodnikiem i poprowadzi go przez ten cudowny świat przyrody, który otacza nas nawet w mieście.
15 komentarzy to “Motyle dzienne Łodzi”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Moje serdeczne gratulacje!
Książka przyswajalna także dla amatorów, a wręcz zupełnych laików. Cenię sobie w tego typu opracowaniach brak nadętej formy. Sądząc po zrzutach z ekranu – udało Wam się. Zobaczymy, jak pozycja przyjmie się wśród mieszkańców Łodzi i okolic.
Skąd pomysł z kołonotatnikiem?
Książka w założeniu miała być terenowo-edukacyjna. Stąd podejście popularnonaukowe, dużo ilustracji i podstawowych informacji. Ponieważ jest to w głównej mierze atlas do identyfikacji motyli, kołonotatnik jest bardzo dobrym rozwiązaniem – w terenie otwiera się go na wybranej stronie, a resztę zagina do tyłu. Klejona albo szyta książka szybko by się rozpadła od takich działań 🙂
Piękna praca! – gratulacje. I marzy mi się, żeby ukazało się coś podobnego dotyczącego Puszczy Knyszyńskiej.
Ja także pamiętam swoje pierwsze przyrodnicze książki – w “wędrującym” punkcie bibliotecznym – i moje wielkie zauroczenie nimi. Potem kupiłam je w antykwariacie: Witold Tyrakowski – “W lesie”, Maria Kowalewska, Maria Kownacka – “Głos przyrody”.
Dziękuję! Chociaż to brzmi dziwnie na pierwszy rzut oka, można spróbować samemu rozpocząć taką inicjatywę. Na pewno jest bardzo wiele materiałów na temat Puszczy, trzeba tylko je zebrać, opracować i znaleźć kogoś, kto to wyda. Na pewno jest to całkiem realne!
Świetna publikacja! Gratuluję udziału w przedsięwzięciu 🙂
Dziękuję 🙂 Dla mnie to ogromna satysfakcja, przede wszystkim dlatego, że w tej książce jest naprawdę kilka(naście) solidnych lat mojego łażenia po Ogrodzie 🙂
Możesz być dumny z siebie 🙂
Hoho. Przyłączam się do gratulacji. 🙂 A forma kołonotatnika to wyjątkowo dobrze trafiony pomysł.
Dzięki 🙂 Będę miał kilka do rozdania, więc jeśli masz ochotę, daj znać na botaniklodz@gmail.com 🙂
Gratuluję Autorom! Można gdzieś kupić tę książkę poza Łodzią?
Wysłałem Ci zapkę na FB, także jak masz chęć, to się dogadamy i wyślę przesyłkę w przyszłym tygodniu 🙂 A jak nie na FB to botaniklodz@gmail.com – oczywiście gratis.
Czy można ją kupić W ogrodzie Botanicznym w Łodzi?
Tego jeszcze nie wiem, ale jutro będę na spotkaniu z osobami bardziej zorientowanymi, to postaram się odpowiedzieć.
Szczerze gratuluję wiedzy, współautorstwa książki świetnego wydawnictwa. Myślę, że taka pozycja dotycząca np. motyli występujących w najbliższym otoczeniu może stać się doskonałym zaczątkiem pasji przyrodniczej dla wielu łodzian, ale i ja sama (poznanianka) też chętnie bym ją przeczytała 🙂
Uważam, że ta książka powinna bezwzględnie być dostępna w Ogrodzie botanicznym – tam przychodzi mnóstwo dzieci (i wycieczek szkolnych i przedszkolnych), które są zainteresowane przyrodą.
Spodziewam się, że wiele zdjęć (jeśli nie wszystkie) jest Twojego autorstwa. Czy tak?
Dziękuję 🙂 Taką właśnie mieliśmy nadzieję, tworząc tę książkę – że stanie się bodźcem i pomocą przy poznawaniu przyrody przez młodych ludzi. W książce jest bardzo dużo fajnych zdjęć, spora część z nich jest faktycznie moja, co mnie bardzo cieszy, bo moje godziny łażenia po Ogrodzie nie pójdą na marne 😉