paź 082018
 
Dzień mija spokojnie, siedzę w domu, zajmuje się domowymi sprawami. Pogoda jest kiepska, nie zamierzam więc nigdzie wychodzić. Zaczynam robić obiad, myślami jestem już przy wieczorze, ale nagle zrywam się, gaszę palniki kuchenki, ubieram w pośpiechu i wypadam z domu. Dlaczego? O tym w dzisiejszym, specjalnym wpisie.

Od samego rana na niebie wisiały chmury. I to nie jakieś malownicze obłoczki, ale gruba, szara warstwa nie dająca najmniejszych szans na rozpogodzenie. Nie było najmniejszych szans na zdjęcia samolotów, ale i tak z jakiegoś masochistycznego powodu włączyłem radar. Po pewnym czasie zobaczyłem na nim zbliżający się do Łodzi samolot [UR-CEZ] Antonow An-12B linii CAVOK. Maszyna leciała z Lipska do Kijowa, przelatując nad moją głową. Oczywiście. Akurat wtedy, kiedy mogłem wyjść na balkon i tylko posłuchać grzmiącego dźwięku jej silników w gęstych chmurach. Nie muszę mówić, że wkurzyłem się. Na ten model poluję już od bardzo dawna, przelatuje mi nad samą głową, ale akurat muszą być chmury. Trudno, zapomniałem o zdarzeniu, w końcu każdego dnia coś przelatuje albo za daleko, albo już po zmroku. Zająłem się innymi rzeczami. Czas mijał, robiłem właśnie obiad, kiedy na radarze zauważyłem następnego An-12BP kierującego się idealnie na Łódź. No bez przesady! Tego było już za wiele. Rozumiem jedna, ale dwie zmarnowane okazje tego samego dnia i z takim rarytasem? Bezsilnie patrzyłem jak Antonow zbliża się coraz bardziej, ale – zaraz – coś było nie tak. Samolot zaczął się dziwnie zniżać. Gapiłem się jak zaczarowany w monitor. Zniża się, to będzie lądował. Ale zaraz, jak, w Łodzi??? Jak oparzony zarzuciłem na siebie ubranie, skręciłem gaz pod niedoszłym obiadem i na lotnisko!

Zdążyłem akurat na moment, kiedy samolot zakończył kołowanie po lądowaniu. Stał na płycie przed terminalem i jeszcze kręciły mu się śmigła. Trochę pochodziłem się w okolicy płotu, a potem wszedłem na taras widokowy. Antonow prezentował się bardzo ładnie. Nie robił oczywiście takiego wrażenia jak An-124, który jeszcze niedawno stał w tym miejscu, ale i tak wyglądał pięknie. Przede wszystkim samoloty śmigłowe, to inna klasa sprzętu, szczególnie te wielkie transportowce. Mają w sobie coś, czego nie ma żaden odrzutowiec. Jakąś klasę, echo minionych epok pionierów lotnictwa. Robiłem zdjęcia, podziwiałem maszynę, a w tym czasie zlatywali się inni fani lotnictwa, podekscytowani, klikający aparatami i opowiadający, jak dowiedzieli się o wizycie An-12BP na naszym lotnisku. Nasz gość nie przywiózł niczego, za to odebrał kilkanaście tajemniczych, owiniętych czarnym streczem, palet. Sam ładunek rozczarowywał – samolot nie ma z tyłu opuszczanej rampy i towar trzeba ładować wózkami widłowymi.

Słów kilka o samej maszynie. An-12 to wojskowa wersja An-10, zaprojektowana i oblatana jeszcze pod koniec lat 50-tych. Powstało ponad 60 różnych (cywilnych i wojskowych) wariantów, dodatkowo swoje wersje produkowali też Chińczycy. Samolot był produkowany masowo i używany w siłach lotniczych wielu krajów (także Polski). Nasz gość też rozpoczynał swoją służbę w lotnictwie ZSRR. Miało to miejsce w 1964 – ten egzemplarz ma już 54 lata! Potem użytkował go Aerofłot, po nim siedem kolejnych linii, aż w końcu w 2012 roku trafił do ukraińskiej linii Ukraine Air Alliance. Do Łodzi przyleciał z miasta Turkmenbaszi w Turkmenistanie, a jego kolejnym portem będzie Dublin. Cztery silniki narobiły niezłego hałasu na naszym sennym lotnisku, a ja zaliczam ten dzień do całkiem udanych – kolejna maszyna z listy życzeń odhaczona i to w dodatku z tak bliska.

  2 komentarze to “Akcja specjalna”

  1. Ładny, ale brzydszy od Herculesa. W lipcu byliśmy nad jednym z jezior w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej i coś takiego przeleciało nam nad głowami. Najdziwniejsze było to, że cały czas leciał tak nisko, jak to było (chyba) możliwe.

    • Może gdzieś w pobliżu jest jakieś lotnisko wojskowe i dlatego tak leciał? Wojskowe śmigłowe często latają w okolicach 3000 metrów. Hercules też fajny, ale widziałem go na różnych pokazach, a ten typ Antonowa po raz pierwszy 🙂

Sorry, the comment form is closed at this time.