Żyjemy w czasach marketingu sensacji. Zwykłym rzeczom trzeba nadawać egzaltowane nazwy, żeby przebiły się przez szum informacyjny, żeby oglądalność wzrosła, żeby reklamodawcy więcej płacili. Kobiece czy popularne pisma nie będą przecież nudzić czytelnika zjawiskami astronomicznymi. No chyba, że zjawisko nazywa się Supermoon, a w dodatku może jeszcze doprowadzi do jakiejś katastrofy? Albo Apokalipsy?
Orbita Księżyca nie jest idealnie kolista – jest eliptyczna, skutkiem czego znajduje się on w różnych odległościach od Ziemi. W perygeum jest najbliżej nas, w apogeum najdalej. Tytułowy Supermoon, to Księżyc znajdujący się w perygeum, a oprócz tego będący w pełni. Jego średnica jest wtedy około 15% większa niż w apogeum. Dodatkowo jego blask jest około 30% silniejszy, niż przy największym oddaleniu orbity. Ludzkie oko nie jest w stanie wychwycić tak małych zmian. Zjawisko superksiężyca nie jest jakieś wyjątkowo rzadkie – zdarza się co czternastą pełnię. Mimo tego, że w perygeum Księżyc jest o prawie 50 tysięcy kilometrów bliżej naszej planety, niż w apogeum, dotychczas nie stwierdzono żadnej korelacji między tymi zbliżeniami, a katastrofami naturalnymi typu trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów czy inne tsunami. Czyli, innymi słowy, jest to z punktu widzenia mediów, totalna nuda. I tylko ten nagłówkowy Supermoon trochę ratuje sytuację, budząc niejasną grozę. Zamieszczam poniżej jedno zdjęcie z wczorajszego wieczoru. Kto chce, może je sobie wyświetlić na tablecie zaraz przed snem i trochę się nastraszyć. Żeby efekt był lepszy, należy zgasić światło, wyłączyć telefon komórkowy i szeptać do siebie – supermooon, supermooon, supermooooooooooon…..
One Response to “Supermoon”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Ten Księżyc nie wygląda strasznie 😉
Gdybym nie udzielała się na blogach przyrodniczych, to w ogóle nie wiedziałabym, że na niebie był tzw. super księżyc.