cze 122016
 
20160611-head Nieraz zdarzają się takie dni, kiedy wszystko powinno pójść idealnie, a dzieje się wręcz przeciwnie. W sobotę był właśnie taki dzień. Mimo pięknej pogody, wolnego czasu i świetnego miejsca do robienia zdjęć, zdjęcia nie chciały się robić. A raczej robiły się nie takie, jakie powinny się robić w tych warunkach.

Zaczęło się całkiem nieźle. Po przyjeździe na działkę już na podwórku udało mi się dostrzec pięknego samca świtezianki błyszczącej (Calopteryx splendens). Moim zdaniem oba gatunki świtezianek (C.splendens i C.virgo) są naszymi najładniejszymi ważkami. Metaliczne, mieniące się w świetle kolory, duże skrzydła, spokojny, trochę chaotyczny lot. Ucieszyłem się ze spotkania i zacząłem podchody. Samiec nie chciał za nic współpracować. Siadał w miejscach kompletnie bezużytecznych z punktu widzenia fotografii. Kiedy usiadł w dobrym miejscu, zrywał się na pół sekundy przed zrobieniem zdjęcia. Nasza zabawa trwała dłuższą chwilę, przez ten czas zrobiłem jedno słabe zdjęcie na murze i poddałem się. Całkiem niespodziewanie natknąłem się na samicę tego samego gatunku. Ta z kolei była chętna do współpracy, siedziała nieruchomo czasami tylko przecierając oczy ze zdziwienia (dosłownie). Niestety, miejsce w którym siedziała było bardzo złe – zacienione i z jakimiś chaszczami w tle. Po kilku próbach moja determinacja sięgnęła tak daleko, że podsunąłem ważce palec, świtezianka weszła na niego, a ja przeniosłem ją w idealne do sesji zdjęciowej miejsce. Kiedy tylko ustawiłem od nowa parametry i wycelowałem aparat, owad spokojnie odleciał za siatkę. Świetnie, jeden do zera dla przyrody.

20160611-02 20160611-01 20160611-03

Z moim młodym, potencjalnym przyrodnikiem przenieśliśmy się na łąkę. Plan wycieczki przewidywał szukanie ciekawych owadów, robienie im zdjęć, a także grę w piłkę w warunkach polowych. Łąka wyglądałe świetnie – pełna kolorów, zapachów trawy i brzęczenia zwiastującego duże nasycenie obiektami naszych łowów. Zacząłem od kwiatów. Minęło zaledwie kilka dni od wizyty w tym miejscu, a już zmienił się całkowicie wygląd roślin. Część z nich przekwitła, inne przeciwnie – dopiero zaczynają kwitnienie. W sobotę dominowało kilka gatunków – chaber bławatek (Centaurea cyanus L.), goździk (Dianthus L.) oraz powój (Convolvulus L. ). Oprócz nich widocznych było sporo innych gatunków. W oczy rzucał się koniec dominacji koloru żółtego, obecnie kolory rozkładają się bardziej równomiernie, można spotkać dużo kwiatów białych, niebieskich, czerwonych… Nie przyszliśmy jednak w to miejsce, żeby podziwiać kwiaty, nadeszła poraz na zbadanie, co siedzi wewnątrz nich.

20160611-04 20160611-05 20160611-06

I tu nastąpiła kolejna tego dnia porażka. Pogoda była. Owady były. Czas był. Nie było tylko efektu. Regularnie powtarzał się identyczny scenariusz. Namierzaliśmy jakiś fajny obiekt. Goniliśmy za nim. Odlatywał. Siadał. Znowu odlatywał w ostatniej chwili. Siadał, ale w cieniu. Albo na czubku rośliny bujającej się intensywnie na wietrze. Do zabawy doszła jeszcze jedna możliwość – owady siadały na roślinach w taki sposób, żeby w żaden sposób nie dało im się zrobić ciekawego zdjęcia. Chciałem zrobić fotografię pary chrząszczy łanochy pobrzęcza (Oxythyrea funesta) – para kręciła się i chowała między płatkami. Znalazłem ciekawego motyla o bardzo ładnych skrzydłach – motyl robił wszystko, żeby te skrzydła schować. Zrobiłem ciekawe kompozycyjnie zdjęcie mrówek z mszycami – mrówki rozlazły się tak, że większość była nieostra. I tak od kwiatu do kwiatu, od owada do owada, w kółko to samo.

20160611-07 20160611-08 20160611-09

Przesunęliśmy się w stronę rzeki ale pech nas nie opuszczał. Ważki wiały na sam nasz widok, motyle chowały się w krzakach. Udało mi się podejść jakiś gatunek karłątka (Hesperiinae) siedzącego na koniczynie, ale w tle były jakieś badyle. Znalazłem bardzo ciekawą muchówkę – ale ona również siedziała na źdźble trawy, a w kadrze panował chaos. Swoją drogą muchówce poświęcę więcej czasu, bo jest naprawdę ładna. Ciekawie ubarwione skrzydła i oczy wskazują, że należy do Tabanidae. Być może jest to nawet jusznica deszczowa (Haematopota pluvialis). W tym przypadku ładny wygląd nie idzie w parze z łagodnościa – muchówki te żywią się krwią zwierząt stałocieplnych, także ludzi. Kto raz przeżył ukąszenie owada z tej rodziny, na pewno będzie wiedział o czym piszę. “Mój” osobnik był widocznie najedzony, ponieważ próby przesunięcia go palcem w inne miejsce skończyły się ucieczką owada. Na sam koniec wycieczki zrobiłem zdjęcie jeszcze jednej muchówce i z niego jestem prawie zadowolony. Z takiej fotografii na pewno nie da się oznaczyć gatunku, ale chociaż nie wygląda źle. Zauważyłem, że w pewnych warunkach oświetleniowych Nikon bardzo ładnie izoluje ciemniejsze tło i uwypukla pierwszy plan.

20160611-11 20160611-12 20160611-13

Nad rzeką mieliśmy jeszcze ciekawą przygodę z ważką i pająkiem, ale o niej napiszę już innym razem. Później odwiedziliśmy jeszcze stary młyn i pograliśmy też w piłę tak, że ledwie dowlekliśmy się do domu. Dzień, mimo fotograficznych porażek, można uznać za udany. Wieczorem jeszcze raz skierowałem aparat na niebo. Dawno nie pisałem o Księżycu i samolotach, to na zakończenie mała synteza obu. Liniowiec Lufthansy oraz (pół)Księżyc w jednym kadrze.

20160611-10

  7 komentarzy to “Sobotnia walka z wiatrakami w okolicach młyna.”

  1. Świetna historia! Jesteś wspaniałym opowiadaczem 🙂 Ja nie umiem w taki ciekawy sposób opisywać swoich przygód z owadami. W sumie są identycznie problematyczne jak Twoje. Tylko niepotrzebnie narzekasz. Zdjęcia owadów są bardzo ładne. Z niejednolitymi tłami trzeba się pogodzić 🙂 Świat nie jest idealny jak grafika na Smartfonie 😉
    Ta muchówka wygląda na jusznicę. Nie lubię tego owada. Użarł mnie dwa razy: rok temu podczas rejsu statkiem na Kanale Elbląskim i dwa lata temu przed wejściem na plażę w Kołobrzegu :/ Bolało jak diabli przez długi czas! Zdjęcie nieba biorę na osłodę 😀

    • Dzięki 🙂 Z narzekaniem muszę faktycznie trochę wyluzować. Jusznica mnie nie napoczęła nigdy, za to miałem ‘przyjemność’ z jej kuzynem – ślepakiem.

  2. Bardzo dobrze napisane. I podejrzanie przypomina mi to moje własne doświadczenia z fotografowaniem robaczków. 😉 Wczoraj już miałam strzępotka siedzącego na czubku badylka, nacisnęłam spust… i w tym momencie powiał wiatr. Echh.
    Ostatnia muchówka to pędźka (Dioctria). Gatunku nie oznaczę, ale rodzaj to też coś. 🙂

    • Nie może być zbyt nudno i prosto – inaczej dobre zdjęcia by tak nie cieszyły 🙂 Dzięki za miłe słowa i identyfikację muchy.

  3. łał

  4. Tekst, zdjęcia no i fajna kompozycja wpisu 🙂 Gratuluję. Będę tu zaglądać jak tylko czas pozwoli 🙂

Sorry, the comment form is closed at this time.