sie 132016
 
20160813-head Miniony tydzień był, mówiąc krótko, beznadziejny. Fatalna pogoda i nawał pracy sprawiły, że od niedzieli nie miałem okazji pójść na spacer. Dopiero dzisiaj odwiedziłem ponownie Łódzki Ogród Botaniczny. Wizyta nie była długa, ale za to udało mi się spotkać dwa bardzo ciekawe zwierzaki – motyla i pająka.

Na pierwszy ogień idą motylki. Jak już kiedyś pisałem, nie jestem jakimś specjalnym fanem tych zwierzaków. Owszem, co roku trochę je fotografuję, bo staram się fotografować wszystkie owady. Ale ja mam duszę myśliwego – muszę polować na coraz to nowe gatunki i stawiać przed sobą kolejne wyzwania. Z motylami tak się nie da. W Łódzkim Ogrodzie Botanicznym jest ich skończona i nie taka znowu duża liczba. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że większość gatunków widziałem i sfotografowałem. Owszem, czasem trafi się jakaś niespodzianka, jak na przykład piękna rusałka drzewoszek (Nymphalis xanthomelas), którą widziałem chyba dwa lata temu. Są to jednak goście przypadkowi i przelotni. Na co dzień spotykam grupę tych samych gatunków, z których większość potrafię rozpoznawać w terenie i to nawet w czasie lotu. Innymi słowy – nuda. Wyjątkiem (a przy okazji moją ulubioną rodziną) są modraszki (Lycaenidae). Dla mnie to ciężcy przeciwnicy stanowiący prawdziwe wyzwanie. Większość z nich jest niewielka i bardzo podobna do siebie. Dużo gatunków daje się sfotografować tylko z boku. Między sobą różnią się przeważnie rozłożeniem wzorów z kropek na skrzydłach. Tyle mówi teoria. Posiadam oczywiście klucz do oznaczania modraszków. Posiadam znakomity przewodnik T.Tolmana i R.LewingtonaCollins Field Guide Butterflies of Britain and Europe“. Wiem, gdzie szukać wiadomości w sieci. Co z tego, skoro za cholerę nie umiem oznaczać modraszków. Kropki na skrzydłach mi wirują przed oczami, robię nowe zdjęcia, cieszę się, że tym razem to na pewno musi być jakiś ciekawy gatunek, tymczasem na 95% moich zdjęć jest modraszek ikar (Polyommatus icarus). Dodatkowym problemem jest zmienność tych wzorków w obrębie jednego gatunku. Czego bym nie zrobił, zawsze trafię na ikara, nawet jeśli nie wygląda jak ikar. Plusem tej sytuacji jest to, że modraszki mi się nie nudzą. Jest ich sporo i zawsze robiąc im zdjęcia mam nadzieję, że jednak, ewentualnie, możliwe, że tym razem trafiłem na coś nowego. A poza tym, są to jedne z najładniejszych motyli – nie widać tego w terenie – ale na zdjęciach makro ujawniają swoje piękno. Poniżej kilka dzisiejszych przedstawicieli tej rodziny.

20160813-06 20160813-03 20160813-02
20160813-01 20160813-05 20160813-04

Dzisiejsza pogoda nie zachęcała do wychodzenia. Rano padało, chmury nadal kłębiły się na niebie nie obiecując poprawy. W dodatku wiało, a wiatr to najgorsze, co może się zdarzyć podczas fotografowania owadów. Po tygodniu siedzenia przed Excelem miałem ochotę zobaczyć coś żywego i zmobilizowałem się do wyjścia. Owadów było bardzo mało. Gdzieniegdzie siedziały muchy, latało trochę pszczół i trzmieli. Przeszedłem spory kawałek i nawet nie zdjąłem dekielka z obiektywu. Na szczęście w moim ulubionym dziale roślin użytkowych było lepiej. Pogoniłem trochę muchówki i błonkówki, później popastwiłem się nad modraszkami. W pewnym momencie spostrzegłem jaskrawą plamę siedzącą między roślinami. Był to gatunek modraszka, chyba jedyny, który umiem rozpoznać w terenie. Czerwończyk nieparek (Lycaena dispar), bo o nim mowa, siedział znudzony i nie miał zamiaru uciekać. Niestety był głęboko zagrzebany w roślinach i udało się zrobić tylko średniej jakości zdjęcia. Spotkanie bardzo mnie ucieszyło. Motyl ten jest objęty ścisłą ochroną gatunkową i znajduje się na Czerwonej Liście Zwierząt Ginących i Zagrożonych w Polsce z kategorią NT (niższego ryzyka). Na terenie Ogrodu widuję go od kilku lat, regularnie i na kilku różnych stanowiskach, co daje nadzieję, że przynajmniej tutaj nie jest z nim tak źle. Po dłuższej chwili nieparek znudził się moim natręctwem i odleciał, a ja poszedłem węszyć gdzie indziej.

20160813-09 20160813-08 20160813-07

Po kilku rundkach wokół rabatek natknąłem się na kolejnego, bardzo ciekawego, zwierzaka. Wśród kwiatów zauważyłem rozpiętą sporą pajęczynę, z bardzo charakterystycznymi, pionowymi zygzakami. Pośrodku siedział tygrzyk paskowany (Argiope bruennichi), jeden z naszych największych, a na pewno najładniejszych pająków. Polska nazwa tego gatunku nawiązuje do pasów tygrysa, tymczasem angielska do ubarwienia osy (Wasp Spider). Jedna i druga wydają się całkiem trafne, bowiem pająk ma przepiękne ubarwienie w nieregularne białe, żółte i czarne pasy. Również odnóża są naprzemiennie ubarwione na żółto i czarno. Wielkość pajęczaka robi wrażenie – “moja” samica była wielkości monety jednozłotowej (sam odwłok). Samce są dużo mniejsze i trudniej je zauważyć. Pani tygrzykowa złapała jakiegoś owada i zdążyła go już szczelnie owinąć w nić. Kiedy przyszedłem opakowany owad zwisał na pojedynczej nici nieco pod pająkiem. Po zrobieniu zdjęć postanowiłem poeksperymentować. Urwałem źdźbło trawy i poszturchałem nieco pajęczynę i jej właścicielkę. Okazało się, że wcale nie zamierza uciekać – zwinęła tylko nić z ofiarą, tak że miała ją bezpośrednio pod sobą. Więcej już jej nie niepokoiłem i rozstaliśmy się w zgodzie (jak myślę). Ciekawa sprawa z tymi tygrzykami. Z dzieciństwa nie pamiętam ich wcale (a na pewno bym pamiętał, gdybym choć raz je widział). Jakieś 12-15 lat temu na łące sąsiadującej z moim osiedlem zaczęła się ich ekspansja. Bardzo gwałtowna ekspansja – były ich setki albo i tysiące. Każdy krzak i większa roślina obwieszone były sieciami łownymi. Po tym gwałtownym zwiększeniu populacji, w tym sezonie pająki są bardzo nieliczne. Na łące nie widziałem jeszcze ani jednego. Aby być na bieżąco wybiorę się tam jutro albo pojutrze i sprawdzę jaka jest ich liczebność. Tygrzyki po długim okresie pobytu na Czerwonej Liście zostały z niej skreślone (3 lata temu, o ile się nie mylę) i obecnie nie znajdują się już pod ochroną. Co oczywiście nie znaczy, że można sobie bezkarnie rozgniatać te piękne pająki. Jak wiadomo – “szczęśliwy dom, gdzie pająki są“. Albo łąka. Albo coś tam.

20160813-10 20160813-11 20160813-12

  4 komentarze to “Osa czy tygrys?”

  1. Tygrzyk! Dawno nie widziany. Niestety.
    To samo obserwuję na działce. Jeszcze 3-4 lata temu było ich całkiem sporo, tak od 2-3 lat praktycznie niewidoczne. W tym roku na pewno ich nie spotkałem…

    • Gdzieś zniknęły. Pewnie było ich za dużo i same się zredukowały ze względu na braki pokarmu. Na łące ich jeszcze nie widziałem w tym roku, a w Ogrodzie zawsze siedziały w konwaliach, ale też ich nie ma. Specjalnie pod tym kątem dzisiaj szukałem, ale znalazłem tylko tę jedną samicę.

      BTW – w związku z tygrzykiem przypomniała mi się piosenka “Eye of the Tiger”, przy której zawsze Michalczewski wchodził 🙂 Jak to dawno temu było!

  2. Oglądając Twoje zdjęcia i czytając teksty dochodzę do dwóch podstawowych wniosków. Pierwszy, to taki, że podchodząc jeden gatunek (np. jelenia, czy czaplę) mijam po drodze (i zapewne rozdeptuję) dziesiątki innych, często ciekawszych gatunków, o którym istnieniu nic nie wiem. Drugi (o którym już wspominałem, przy okazji ważek), to to, że naprawdę podziwiam entomologów. Przyglądam się tym modraszkom i faktycznie, poza oczopląsem, nic z tego nie wynika. Widzę, że są różne i … to wszystko, co widzę:) PS. Z motylami nawet nie będę próbował zaczynać, ale z pająkami … kto wie:)

  3. Piękne motylkowe portrety 🙂 Pająk pasuje tu jak mucha do kożucha 😉

Sorry, the comment form is closed at this time.