paź 132018
 
Łódź – jakby to powiedziała moja śp. Babcia Zenia, rodowita łodzianka, córka rodowitych łodzian – sroce spod ogona nie wypadła. Może być Warszawa stolicą, może mieć Kraków swoich królów, a Gdańsk Hanzę i morze. My mamy swoje Cztery Kultury, Filmówkę, fabrykanckie pałace, Rewolucję 1905 i… żuli. I jesteśmy z tego dumni.

Nie będę ukrywał – jestem lokalnym patriotą. Powiem więcej – jestem wręcz Łodzionalistą – mojej Łodzi będę bronił do krwi ostatniej zawsze i wszędzie. Bo tu się urodziłem, tu mieszkam przez całe życie i nie zamierzam się przenosić. Po prostu kocham moje miasto, podobnie jak moi przodkowie, którzy osiedlili się tutaj w połowie XIX wieku, a w większości przypadków mieszkali w okolicy już od wieku XVIII.
Po tym niezwykłym wstępie przechodzimy do rzeczy. Formuła “Botanika i okolice” daje mi dość szerokie pole manewru. Tym razem postanowiłem zająć się najbliższymi okolicami, czyli moim miastem. Często poruszam się po nim, odwiedzam bardzo ciekawe i nieraz zapomniane miejsca, o których mam wielką ochotę opowiedzieć innym. Postanowiłem zrobić taki, mniej lub bardziej regularny, cykl spacerowy z opisem wędrówek po Łodzi. Nie tylko tych przyrodniczych, ale i architektonicznych, historycznych, a przede wszystkim osobistych. Ponieważ w tym mieście spędziłem całe swoje życie, jest tu mnóstwo miejsc, które kojarzą mi się z jakimiś wydarzeniami. I o tym też będę się starał napisać.
Pierwsza okazja nadarzyła się w tym tygodniu – szedłem odwiedzić groby moich przodków na cmentarzu “Doły“, a od niego jest tylko kawałek do miejsca naszej dzisiejszej opowieści. Kirchol to nowy cmentarz żydowski. Założony został w 1892 roku i w tamtym momencie był największym takim cmentarzem w Europie (obecnie jest drugi po Berlinie). Łódź rozwijała się dynamicznie, fabryki rosły jedna po drugiej. Stary cmentarz żydowski stał się zbyt mały. W 1891 roku Izrael Poznański, legenda Łodzi i największy łódzki fabrykant, odkupił 10 hektarów gruntów od innego przemysłowca, Julisza Heinzla. Na ich terenie rok później został założony Kirchol, który obecnie zajmuje powierzchnię 42 hektarów. Pochowanych na nim jest ponad 230 tysięcy ludzi – to tak, jakby w tym miejscu położyć ludność całego miasta wielkości Gdyni. W części przedpogrzebowej cmentarza znajduje się największy w Polsce (i jeden z największych na świecie) dom przedpogrzebowy, w którym zwłoki przygotowywane są do pochówku. Niedaleko niego pomnik upamiętniający ofiary łódzkiego getta, i mur otaczający część cmentarną.

Od bramy prowadzi główna aleja, przy której znajdują się grobowce najbogatszych łódzkich przemysłowców przełomu wieków XIX i XX. Zwiedzanie jej zostawiłem sobie na koniec – od razu skręciłem w prawo, bo zawsze w takich miejscach szukam spokoju i zapomnianych zakątków. Od razu napotkałem grobowiec rodziny Rosenblattów, miejsce pochówku słynnego przemysłowca Szai Rosenblatta. Jego manufaktura przyczyniła się do powstania jednego z łódzkich regionalizmów (obok migawki i krańcówki) – mianowicie słowa “siajowe“, czyli badziewne, beznadziejnej jakości. Tkalnia Szai znana była z produkcji bardzo tanich, ale też bardzo kiepskich wyrobów. Na tyle kiepskich, że po upływie stu lat, pamięć o nich nadal żyje w łódzkim języku. Część Kirchola, którą teraz szedłem, była bardzo zarośnięta. Rośliny wdzierały się zewsząd, porastały poprzechylane macewy, bluszcze pięły się po drzewach i zwieszały z gałęzi. Cmentarz jest systematycznie pielęgnowany i oczyszczany, ale przy takiej powierzchni jest to iście syzyfowa praca. Mnie bardzo podobała się ta część – cicha, klimatyczna, ze starymi nagrobkami, gdzie nikt już się nie zapuszcza. Wycieczki omijają te miejsca, a inni też nie mają żadnego powodu, żeby tu przychodzić. Przedzierałem się wąskimi ścieżkami, patrzyłem na ten swoisty miks historii naszego miasta, przyrody i jesiennego dnia. W tej części znajdowały się groby biedniejszych mieszkańców, stuletnie, rozsypujące się już, ale wciąż jeszcze trwające i świadczące o jednej z kultur tego naszego, czterokulturowego tygla. Piękna pogoda, jesienne liście i stare macewy tworzyły jedyny w swoim rodzaju klimat zadumy nad naszym, jakby nie patrzeć, jednakowym końcem.

Przeciąłem główną aleję i poszedłem tym razem do południowej części, gdzie znajduje się tak zwane “Pole Gettowe”. Większość mieszkańców Polski nie uważa Łodzi za specjalnie poszkodowaną w czasie II Wojny Światowej. Nie jest to do końca prawdą. Nasze miasto nie zostało zniszczone jak wiele innych, przez które przetoczyły się bitwy i gniew hitlerowców, ale i my ponieśliśmy wielką ofiarę. Łódzkie getto – Litzmannstadt Ghetto – było pierwszym założonym przez Niemców na terenie okupowanego kraju. Na jego terenie powstał też obóz dla polskich dzieci, w którym przetrzymywani byli więźniowie w wieku 2-16 lat. W samym getcie obok łódzkich Żydów przetrzymywani byli więźniowie pochodzenia żydowskiego z różnych stron Europy, a także Romowie. Wśród słynnych uwięzionych znalazł się między innymi Idek Tramielski, który później zmienił nazwisko na Jack Tramiel i założył firmę Commodore. “Pole Gettowe” to miejsce gdzie trzeba się zastanowić, co takiego jest w ludziach, że tak łatwo i chętnie mordują się nawzajem? Leży tu ponad 45 tysięcy osób zamęczonych w czasie wojny przez hitlerowców. W tej części nie ma drzew, puste pole mogił rozciąga się na wszystkie strony. To już zupełnie inny okres Łodzi. Po latach prosperity, pałaców i przemysłu, nastąpił tragiczny koniec dużej części jej mieszkańców.

Wróciłem na główną aleję, żeby cofnąć się o te ponad sto lat w historii naszego miasta, w czasy splendoru i nieograniczonych możliwości, w czasy Ziemi Obiecanej. Centralna część Kirchola to przede wszystkim monumentalne mauzoleum rodziny Poznańskich. O tej rodzinie i o innych rodzinach przemysłowej Łodzi napiszę na pewno więcej podczas innych opisów moich wędrówek. Dość powiedzieć, że byli to imperialiści przemysłu włókienniczego, twórcy fabryk, pałaców, opływający we wszelkie luksusy. Jednocześnie jednak większość bogatych rodzin przemysłowców, każdej nacji, przeznaczała wielkie pieniądze na rozwój samego miasta. Fundowali świątynie, szkoły, szpitale… Obok Poznańskich kolejny piękny grobowiec rodziny Silbersteinów. A dalej Prussacy, Barcińscy, Stillerowie… Wielcy przemysłowcy, których fabryki, teraz pięknie odrestaurowane, służą jako biura, lofty, hotele. Architektura ich grobowców to mieszanina wszelkich stylów, część z nich to prawdziwe dzieła sztuki. Ta część Kirchola to świadectwo potęgi dawnej Łodzi, kiedy wszystko wydawało się możliwe, a postęp był nie do zatrzymania.

Opuszczałem Kirchol przepełniony mieszanymi uczuciami. Dumny z potęgi i historii dawnej Łodzi. Przybity jej tragediami i upadkami. Smutny, że tamte czasu nieograniczonych możliwości już nie wrócą, ale jednocześnie z nadzieją patrzący na obecną, trudną odbudowę. Dobrze, że takie miejsce istnieje w naszym mieście. Myślę, że każdy łodzianin, który interesuje się przeszłością naszego miasta powinien je odwiedzić chociaż raz w życiu.

  11 komentarzy to “O sroce, Łodzi i Kircholu”

  1. Grzegorz,

    dziękuję za realizację obietnicy.

    • Proszę bardzo 🙂 Muszę przyznać, że mnie zmotywowałeś do odwiedzin. I bardzo dobrze, bo było warto, miejsce jest niesamowite z wielu względów. Jeżeli masz jeszcze jakieś pomysły co do miejsc w Łodzi to pisz – chętnie się wybiorę, a potem przedstawię na stronie 🙂

  2. Ha! Niby jestem z Łodzi, a wielu rzeczy o niej jeszcze nie wiem…. A to bardzo fajna opowieść była 🙂

    • Cieszę się, że się podobała 🙂 Mam zamiar pochodzić po takich miejscach z aparatem, bo jest ich mnóstwo, a sam większości na oczy nie widziałem.

  3. Dzięki za fajny reportaż i pomysł prezentacji ciekawych miejsc. Ja byłem na nowym cmentarzu żydowskim (ul. Bracka ) z koleżanką przy okazji zwiedzania muzeum Radogoszcz.Wstęp płatny ale warto zwiedzić.To kawał ciekawej historii.

    • Dzięki! Na Radogoszcz też na pewno się prędzej czy później wybiorę. Zresztą w Łodzi są setki miejsc wartych odwiedzenia i opisania. Zamkną Ogród na zimę, to będzie okazja do spacerów w inne miejsca.

  4. Nie jestem “nalistą;” (kundel ze mnie), ale doceniam i to bardzo:)

  5. Uwielbiam stare cmentarze. Wspaniała fotorelacja.

    • Cieszę się, że się podobała. W planach mam odwiedzenie kolejnego historycznego, niezwykłego miejsca – tym razem Starego Cmentarza ewangelicko/katolicko/prawosławnego.

Sorry, the comment form is closed at this time.