kwi 302018
 
Dziś kończy się kwiecień, miesiąc całkowicie szalony. Zgodnie z przysłowiem przeplótł trochę zimy i trochę lata. Zaczął się od mrozów i leżącego śniegu, kończy się na przepięknej, słonecznej pogodzie i temperaturach sięgających 30C. Z powodu tych ostatnich wybaczam kwietniowi słaby początek.

Weekend był dziwny. W sobotę nie miałem prawie w ogóle czasu, za to zrobiłem dużo zdjęć. W niedzielę odwrotnie – czasu mi nie brakowało, ale z różnych powodów nie sfotografowałem żadnych owadów. Najważniejsze jednak jest to, że w ciągu trzech dni odwiedziłem Łódzki Ogród Botaniczny cztery razy.
W sobotni poranek miałem nieco ponad godzinę czasu. Już po przekroczeniu bramy czekała mnie miła niespodzianka – pierwsze, tegoroczne ważki. Technicznie rzecz biorąc, pierwszymi ważkami powinny być straszki pospolite (Sympecma fusca), które występują w Ogrodzie i są gatunkiem zimującym w postaci dorosłej. Od lat jednak nie mogę ich spotkać w czasie wczesnej wiosny. Zamiast tego udało się upolować pierwsze, i całkiem liczne, przedstawicielki małych ważek równoskrzydłych. Gatunku nie będę oznaczał, bo ważki były świeże, niewybarwione i z całą pewnością bym się pomylił. Jeszcze większą niespodziankę sprawiła mi duża ważka równoskrzydła. Dała się zauważyć z daleka, pięknie błyszczała w promieniach słońca i całkiem żwawo latała. A potem dała się podejść całkiem blisko i łaskawie pozwoliła na długą sesję zdjęciową. Była to pierwsza w tym sezonie i bardzo popularna w naszych okolicach ważka czteroplama (Libellula quadrimaculata). Owad ten przeważnie siada na odosobnionych, wysokich punktach obserwacyjnych na przykład samotnych łodygach trzciny. Nie tym razem jednak. Ważka usiadła wśród gęstych chaszczy i ani myślała przenosić się gdzie indziej. Trudno, może następnym razem.

Wielokrotnie na tej stronie pisałem, jak bardzo brakuje mi wiosny, upału i słońca. Nareszcie się doczekałem. Chodząc po coraz bardziej zielonym Ogrodzie, chłonąłem widoki, kolory, zapachy. Powietrze było takie, że aż chciało się oddychać. Pełne delikatnych aromatów kwiatów, zapachów świeżej trawy, gleby, wody w stawach. Gwałtowne uderzenie upału zaskoczyło wszystkich. Rośliny w większości nie zdążyły jeszcze zakwitnąć, owady nadal są w mniejszości. Na szczęście część gatunków zdążyła się już pojawić, a każdego dnia pojawia się ich więcej. W czasie krótkiej wycieczki widziałem kilka gatunków bielinków, zorzynki, rusałki. Największym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z paziem królowej, który jednak przeleciał szybko nad łąką i nie było szansy zrobienia mu zdjęcia. Gatunek ten jest jednak na tyle charakterystyczny, że trudno pomylić go z innym. Żeby było śmieszniej, drugiego pazia spotkałem tego samego dnia – na trawniku przed McDonaldem, w środku betonowego osiedla. Kiedy tak chodziłem w sobotnie popołudnie, po pewnym czasie naszła mnie ochota na skorzystanie z ławki – nie dlatego, że byłem zmęczony, ale żeby po prostu zatrzymać ruch tła. Usiąść i w spokoju obserwować otoczenie, cieszyć się tym krótkim okresem wczesnej wiosny i wybuchu przyrody. Wokół ławki rozciągało się morze zieleni, gęsto przetykanej żółtymi mniszkami. Pochyliłem się i na jednym z kwiatów zobaczyłem całkowicie utytłaną w pyłku pszczołę (od razu, odruchowo, chciałem do niej powiedzieć – nie baw się jedzeniem – ale to już inna historia). Zrobiłem jej zdjęcie. I to zdjęcie jest dla mnie kwintesencją tej pory roku. Zieleń. Żółć. Pierwsze owady, tak zachwycone ciepłem i końcem zimy, że dosłownie tarzają się w jedzeniu. Czego można chcieć więcej?

Ledwie tydzień temu pisałem jakim wyzwaniem jest fotografowanie zorzynka rzeżuchowca (Anthocharis cardamines), a już spotkała mnie niespodzianka. Łaziliśmy z moim kolegą, foto-przyrodnikiem niedaleko stawu, kiedy zobaczyłem motyla siedzącego na jednym z kwiatów. Znając jego charakter momentalnie zaczęliśmy się czaić, skradać i ogólnie bawić w Indian. Ku naszemu zdziwieniu owad dał się podejść całkiem blisko i nie reagował jak powinien, czyli nie uciekał. Podchodziliśmy bliżej i bliżej, wreszcie zaczęliśmy kręcić rośliną, na której siedział, żeby było lepsze światło, żeby było lepsze ujęcie. Zorzynek nie reagował nadal. W końcu zaczęliśmy brać go na ręce, przesadzać na inne rośliny i gałęzie. Motyl był żywy, ale wyjątkowo niemrawy i apatyczny. Prawdopodobnie był chory albo wycieńczony. A może jego metamorfoza nie przebiegła prawidłowo? Albo uciekł z paszczy jakiegoś napastnika? Tego nie dowiemy się nigdy. My skorzystaliśmy na tym, robiąc naprawdę niezłe zbliżenia i ujęcia, których normalnie zrobić się nie da. Zorzynka zostawiliśmy na liściu rośliny – pewnie długo już nie pożył, ale na pewno przydał się innym stworzeniom. Cóż taka jest przyroda, nic się w niej nie marnuje.

Po tak udanej sobocie, spodziewałem się niemałych sukcesów również w niedzielę. Nie mogłem się bardziej mylić. Wracałem ze centrum w południe, pełen zapału i nadziei. Niestety, dzień zaczął się wcześnie, byłem już trochę zmęczony i trochę głodny. W dodatku z powodu weekendu i tulipanów Ogród aż trzeszczał od tłumów ludzi. Chodziłem między tymi tłumami i nie mogłem znaleźć nic ciekawego do uwiecznienia. Tłumy płoszyły owady, rechotały i przelewały się alejkami. Mimo najszczerszych chęci musiałem się poddać. Zabawna rzecz – jedynymi zdjęciami, jakie zrobiłem tego dnia w Ogrodzie, były zdjęcia samolotów. A skoro już o samolotach mowa, to poniżej prezentuję kilka fotografii z ostatnich dni. Wśród nich tylko Wietnamczyk jest pasażerski – reszta to powietrzne ciężarówki. Choć większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, przewóz cargo stanowi poważną i dynamicznie rozwijającą się cześć lotniczego biznesu. Na świecie lata wiele linii transportowych, przeważnie ładnie malują swoje samoloty, a ponieważ nie są one tak popularne jak pasażerskie, polowanie na nie stanowi wyzwanie i atrakcję.

[VN-A897] Airbus A350-941 Vietnam Airlines (SkyTeam Livery)
CDG (Paris) – HAN (Hanoi)

[N842FD] Boeing 777-FHT FedEx
KIX (Osaka) – CDG (Paris)

[D-AALH] Boeing 777-FZN AeroLogic
FRA (Frankfurt) – BOM (Mumbai)

[VP-BIK] Boeing 747-46NF(ER) AirBridge Cargo
MRS (Marseille) – SVO (Moscov)

  5 komentarzy to “Kwiecień-plecień”

  1. Piękne owadzie zdjęcia 🙂 Zorzynek wygląda staro, a na drugim zdjęciu jakby był zmoczony.
    Kilka fruwających ważek widziałam już 21 kwietnia w Myślęcinku.

    • Zorzynek mógł być stary, ale przysięgam, że nie próbowaliśmy go topić 🙂

  2. Grzegorz, a HVN10?
    Toć to pasażer jak byk:)

    • Całkowicie się zgadzam 🙂 Nie wiem dlaczego to malowanie skojarzyło mi się z linią cargo. Dzięki za zwrócenie uwagi!

  3. Ha! A ja też się walnąłem! HVN10 leci do SGN, a do Hanoi HVN18. Jednym słowem – Sajgon!

Sorry, the comment form is closed at this time.