kwi 152018
 
Niedzielny spacer po Łódzkim Ogrodzie Botanicznym zamienił się z sesji fotograficznej w prawdziwy Dzień Przyjaźni. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem podczas jednego wypadu tylu przyjaciół i znajomych. Oraz ludzi, których nie znałem, ale już znam i prawdopodobnie będę spotykał dalej. Przyroda zeszła więc na plan dalszy.

Zaczęło się standardowo. Skręciłem w lewo, chciałem ominąć stawy, łąkę, potem lasek, jak to przy robieniu dużego kółka bywa. Jednak, ponieważ pora była wczesna, pomimo niedzieli, nie było jeszcze zbyt wielu odwiedzających. Wszedłem w lasek i od razu odurzyła mnie jego wiosenna magia. Ostatnie, obfite opady, przepełniły stawy. Woda przelewała się przez groble, ciurkała po kaminiach, chlupotała spadając do zbiorników niżej. Na asfalcie tworzyły się lokalne rozlewiska, z jednego do drugiego woda przelewała się strumyczkami. W nich odbijał się błękit nieba i zieleń lasu. Było cicho. To znaczy, było cicho w znaczeniu cywilizacyjnym. Słychać było za to liczne ptaki przelatujące z gałęzi na gałąź, na ziemię, do wody – na szybką kąpiel. W poszyciu buszowały kosy i kwiczoły, sikorki i inne małe gatunki fruwały jak pociski między drzewami. Część lasku została zalana, tworząc mały, uroczy zbiorniczek. Pomiędzy drzewami panowała jakaś specjalna atmosfera – z jednej strony wiosna nareszcie ruszyła, z drugiej – zrobiła to na tyle późno, że nie ma jeszcze liści, na drzewach jest delikatny, zielony nalot rozwijających się pąków. Szum wody, kolory nieba i ziemi, śpiew ptaków – wszystko to połączone w tym miejscu sprawiało, że nie miałem najmniejszej ochoty iść dalej. Wystarczyła mi ta chwila i to miejsce.

Stojąc tak pomiędzy drzewami, wtapiając się w Ogród, myślałem o muzyce. Są w moim życiu płyty, które w jakiś specjalny sposób kojarzą mi się z przyrodą, lasem, latem i ogólnym relaksem i wyciszeniem. Pierwsza z nich jest oczywista – to “Legend” zespołu Clannad, ścieżka dźwiękowa z najlepszego moim zdaniem serialu o Robin Hoodzie – “Robin of Sherwood”. Kto oglądał, ten pamięta – rzadko się zdarza, żeby las został przedstawiony w tak magiczno-mistyczny sposób ja tam. Obraz z muzyką tworzyły dzieło, które pamiętam do dziś. Druga płyta jest całkowicie nieoczywista. To “Poland” niemieckich elektroników z Tangerine Dream. Dlaczego? Ponieważ nieodmiennie kojarzy mi się ze spokojnymi wieczorami po upalnych, letnich dniach. W tytułowym utworze, w okolicy jedenastej minuty jest taki fragment wyciszenia, nieziemskiego spokoju, podczas którego moja dusza ulatuje tam, gdzie ulatują dusze, kiedy przeżywają pełną ekstazę. Płyta bliska mojemu sercu, niosąca wiele niezapomnianych wspomnień. Wreszcie trzeci album – “Ten Kai” japońskiego artysty Kitaro. Wiele osób twierdzi, że przez połowę tej płyty nie słyszą nic. W pewnym sensie mają rację. Ale jeżeli szukacie czegoś idealnego do zrelaksowania się i posłuchania w ciemności, z zamkniętymi oczami, to “Ten Kai” będzie znakomitym wyborem.
Jak zawsze kliknięcie w okładkę albumu uruchomi muzykę.

Na koniec jeszcze refleksja natury socjologicznej. Okazuje się, że Łódzki Ogród Botaniczny jest doskonałym miejscem do tworzenia grup o wspólnych zainteresowaniach. Jak pisałem na wstępie, spotkałem dzisiaj wielu znajomych, z których część poznałem właśnie w Ogrodzie. Co więcej, tylko na tym jednym, dzisiejszym spacerze poznałem kolejne dwie ciekawe osoby. W okolicach lasku z pokrzywami zaczepił mnie jeden pan, który obserwował sarnę. Porozmawialiśmy chwilę i dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o tej konkretnie sarnie i genezie jej znalezienia się na tym terenie. W zupełnie innej części Ogrodu fotografowałem sójkę. Bardzo sympatyczna pani przystanęła obok i zaczęła tłumaczyć różne zachowania tych ciekawych ptaków. Znała się na tym i porozmawialiśmy dłuższą chwilę o samych sójkach i zwierzętach w ogóle. I tak to działa. Ludzie widzą innych ludzi, którzy obserwują przyrodę, zaczynają rozmowę, wymieniają informację, gdzie widzieli jakieś ciekawe zwierzaki, opowiadają sobie ciekawe wydarzenia, pokazują wzajemnie zdjęcia. Tworzy się łańcuch znajomych, jedni przedstawiają swoich znajomych innym, którzy z kolei sami stają się znajomymi dla siebie. Dla mnie jest to bardzo pocieszające i budujące. W dzisiejszym świecie ludzie zamykają się we własnych domach, każdego obcego traktują jak potencjalnego napastnika, a większość życia towarzyskiego przenoszą do świata wirtualnego. Ogród jawi się tu jako ostoja normalnych, zdrowych kontaktów międzyludzkich.

  3 komentarze to “Dzień Przyjaźni”

  1. Super. Ja nie miałem czasu w weekend na spacer po botaniku, ale nadrobię jak tylko będzie chwila czasu, a niestety o nią niełatwo.
    No i jak dla mnie tym razem wyjątkowo dobry zestaw muzyczny 🙂

  2. Witam po dłuższej przerwie w komentowaniu:)
    Patrząc po liczbie wejść na bloga oraz komentarzy, to tak myślę sobie, że ludzie chyba mają dość gapienia się w monitor:). A u mnie jak zwykle wszystko na opak:)
    Pozdrawiam wiosennie:)

  3. 10 kwietnia byłam w OB UKW, a wczoraj w OB Myślęcinek. W ciągu 10 dni przyroda zrobiła niesamowity postęp w rozwoju.
    Bardzo ładne ptasie zdjęcia 🙂

Sorry, the comment form is closed at this time.