paź 312018
 
Niestety, jak co roku, nadszedł smutny, ostatni dzień października. Łódzki Ogród Botaniczny zamyka bramy na długie pięć miesięcy. Zobaczymy się ponownie dopiero na wiosnę, a do tego czasu trzeba będzie sobie zorganizować inne aktywności. Na szczęście tym razem udało mi się rzutem na taśmę odwiedzić moje ulubione miejsce.

Dwie ostatnie wizyty w Ogrodzie nie mogły bardziej różnić się od siebie. W poniedziałek panowała jesień i to ta z gatunku schyłkowych. Było zimno, szaro i padał deszcz. Nie chciało mi się wychodzić z domu, musiałem jednak zrobić zakupy. Wyszedłem i od razu po wyjściu z klatki coś popchnęło mnie do ogrodowej bramy. Pomyślałem – a co tam, może to ostatnia okazja w tym sezonie, pójdę. I poszedłem. Warunki były koszmarne, aparatu nie miałem ze sobą, bo przecież chciałem odwiedzić tylko sklep. Pozostał telefon z jego ułomnym, plastikowym obiektywikiem. Paradoksalnie, brak aparatu sprawił, że bardziej cieszyłem się spacerem. Wreszcie mogłem zobaczyć krajobrazy z szerszej perspektywy, nie skupiać się na wypatrywaniu owadów w trawie i utrzymywać wzrok na normalnym poziomie. Spacer okazał się być całkiem udany. Było zimno i mokro, to prawda, było szaro i wietrznie, ale w zamian za to pięknie pachniały rośliny i mokra ziemia, a w dodatku poza mną nie było w Ogrodzie żywej duszy. Zrobiłem duże koło, potem jeszcze jedno, obszedłem wszystkie swoje ulubione miejsca, spotkałem trochę kwiatów, grzybów i owoców. Wychodziłem z przeświadczeniem, że to kończący sezon spacer.

Tymczasem dnia następnego powróciło lato. Niebo zbłękitniało, wyszło słońce, a temperatura wystrzeliła do prawie 20C. Czy mogłem zignorować ten oczywisty znak? Oczywiście nie. Tym razem wziąłem ze sobą aparat, poszedłem załatwiać różne sprawy w centrum i chcąc w drodze powrotnej do domu przeciąć Ogród szybkim spacerem. Ale… kiedy wracałem, przekroczyłem główną bramę i zamiast iść prosto do wyjścia na Retkinię zacząłem ponownie robić większe i mniejsze kółka. Jeszcze staw, jeszcze sprawdzę lasek czy nie ma grzybów, jeszcze Ogród Cienia, jeszcze świerki, bo tam były muchomory, jeszcze zegar słoneczny, jeszcze domki dla owadów… I tak dalej, i bliżej, i w prawo, i w lewo. W sumie łaziłem chyba ze trzy godziny, ale mogę powiedzieć jedno – to był naprawdę solidny, satysfakcjonujący i wyczerpujący temat spacer pożegnalny. Obszedłem dosłownie wszystko, byłem w każdym miejscu, a przy okazji zrobiłem sporo grzybowych portretów. Było warto. Szkoda jedynie, że to już koniec sezonu, szczególnie, że pogoda ma się jeszcze utrzymać. Najlepsze było jednak zakończenie wycieczki. Wróciłem do domu i dosłownie w tym samym momencie rozpoczęła się ulewa. Taka prawdziwa, prawie wiosenna, nie wiadomo skąd i jak. W czasie jej trwania najpierw kilka razy zagrzmiało, a potem chmury przesunęły się i wyszło słońce. Co oczywiście spowodowało powstanie tęczy, słabej i krótkotrwałej, ale jednak! Wspaniały akcent i znak na zakończenie sezonu 2018.

Na zakończenie ciekawa (mam nadzieję) historyjka ze świata samolotów. Dzisiaj opowieść o kolejnym człowieku, który mógłby kupić ciebie wraz z twoim osiedlem. Mowa o rosyjskim biznesmenie Aliszerze Usmanowie, większościowym udziałowcy Metalloinvestu, właścicielu wydawnictwa Kommersant, drugiego co do wielkości operatora komórkowego Rosji – MegaFon a także współwłaścicielu Mail.ru i – to ciekawa informacja dla graczy – e-sportowego teamu Virtus Pro. Oprócz tego nasz bohater jest właścicielem kilku kanałów telewizyjnych, poważnym inwestorem w firmach takich jak Apple, Twitter, Groupon, Alibaba, Xiaomi… oraz byłym właścicielem Arsenalu FC. W tej chwili Forbes szacuje jego majątek na prawie 12,5 miliarda dolarów. Sam Usmanow jest niezwykle barwną, chociaż kontrowersyjną postacią. Nie będę tu opisywał jego kariery i inwestycji, dość powiedzieć, że zajmuje się również filantropią i sponsorowaniem badań naukowych. Co to jednak ma wspólnego z samolotami? Usmanow przyjaźni się z wieloma oligarchami rosyjskimi i miliarderami z różnych stron świata. W tych kręgach psychologia rywalizacji nie zmienia się, zmienia się za to jej skala. Chwalenie się najdroższym samochodem? Nie, to dobre dla plebsu i szejków. Tu trzeba czegoś więcej. Na przykład największego samolotu. I na tym polu, trzeba to przyznać, Aliszer Usmanow zdecydowanie prowadzi wśród miliarderskiej konkurencji. Niech inni mają jakieś Bombardiery czy małe Boeingi, on ma Airbusa 340-313X, maszynę liczącą ponad 75 metrów długości i prawie 64 metry rozpiętości, oczywiście w wersji VIP, z wszystkimi możliwymi udogodnieniami. Samolot nosi imię “Bourkhan”, od otciestwa Usmanowa – “Burkanowicz” i jest przepięknie pomalowany. Nie trzeba tłumaczyć, że jest to jedyny na świecie egzemplarz A340 w takich barwach, przez co staje się wielkim rarytasem dla wszystkich spotterów. Do mnie również uśmiechnęło się szczęście – zobaczyłem samolot na radarze, trzymałem kciuki, żeby przeleciał nad Łodzią. Przez długi okres czasu leciał na kursie pod słońce, a potem, całkiem bez logicznej przyczyny, kilkadziesiąt kilometrów od mojego bloku odchylił kurs i przeleciał idealnie oświetlony słonecznymi promieniami.

[M-IABU] Airbus A340-313X Klaret Aviation

  9 komentarzy to “Dwa dni”

  1. Przewspaniałe muchomory wyrastają w tym Twoim OB. A ja wciąż żadnego nie mam w zbiorach, inna rzecz, że szczególnie się o to nie staram. 😉

    • E, muchomory jak muchomory 🙂 Dla mnie dość codzienny widok, ale trzeba przyznać, że bardzo lubię je fotografować. Teraz jest idealny moment na sesję, życzę powodzenia w lesie 🙂

  2. 1) MIABU. Hmm… kiedyś (w londyńskim epizodzie Usmanowa) latał w moich okolicach często. Nie siliłem się na obserwację radaru i uwiecznienie go na zdjęciu. Dziś wiem, że mogłem zrobić inaczej, ponieważ oligarcha przestał współpracować:) Tym wpisem wlałeś mi iskierkę nadziei na pojawienie się Usmanowa na naszej wspólnej drodze górnej.
    Dziś ciekawostka – udało mi się po południu złapać B77W F-GZNT w locie AF258 z “Degola” do “Hoczimina”. To mój pierwszy szeroki Francuz w życiu i to dodatkowo w sojuszowym malunku “Podniebnej drużyny”. Okazuje się, że samolot zawrócił znad Rosji i jeszcze raz przeleciał nad głową, tym razem na hasło: “diverted”. Jednym słowem – Sajgon.

    2) Choć szkoda zamknięcia ogrodu, być może ta graniczna data będzie zachętą do kontynuacji eksploracji mniej znanych Czytelnikom miejsc. Ze swojej strony po cichu i bardzo grzecznie oczekuję na wizytę w łódzkiej części Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. To znane entomologom i botanikom miejsce warte jest penetracji przez takiego kogoś, jak Ty – Grzegorzu. Byłbym niezmiernie rad, gdybyś podzielił się z nami swoją eksploracją tychże zakątków – choć odległych od miejsca zamieszkania o całe miasto, to jednak pięknych.

    • Ad.1) Dla mnie ten samolot to nowość. Widziałem go raz w życiu na radarze i teraz. Lubię takie perełki, ożywiają trochę niebo, no i zawsze można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć o świecie przez ich właścicieli. Francuza gratuluję – nade mną latają tylko maluchy z Wawy do CDG. W ogóle to muszę w ramach sportu zrobić listę linii, które już sfotografowałem i jakie bym jeszcze chciał.
      Ad.2) Do PKWŁ na pewno będę chciał się wybrać – mam w planach jeden spacer obejmujący Łagiewniki i okolice. Teraz powinno być tam pełno grzybów do fotografowania, co jest dodatkową zachętą. A oprócz tego zimą wróci na pewno temat wycieczek po Łodzi, nie do końca przyrodniczych, ale na pewno pokazujących ciekawe miejsca.

  3. Z grzybami możesz mieć kłopot. Na Podlasiu było ciepło i mokro, a w lasach pustki. Dwie godziny łażenia i towaru na miseczkę zupy. Trochę dziwne, że zamykają Twój ogród tak wcześnie. Przyroda nie kończy się przecież z 1 listopada:) PS. Co oligarcha robił nad Łodzią?

    • Kumpel znalazł wczoraj w łódzkim parku prawdziwka wielkości talerza 🙂 Ja w czasie spaceru też widziałem kilka podgrzybków, ale ogólnie to faktycznie grzybów niezbyt dużo, nawet tych niejadalnych.
      A oligarcha sobie przelatywał. Nie sprawdziłem skąd dokąd, ale kurs miał w stronę bardziej Petersburga niż Moskwy.

  4. Ostatniego października przy pięknej pogodzie też byłam w Ogrodzie Botanicznym UKW. Na bramce znalazłam informację, że od listopada można tam wejść do g.14.30, co mnie bardzo ucieszyło. Może jeszcze tam zajrzę w tegoroczny pogodny dzień.
    Bardzo ciekawa kolekcja grzybowa 🙂 Na ostatnim zdjęciu jest czernidłak kołpakowaty?
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Czernid%C5%82ak_ko%C5%82pakowaty
    W tym roku w Dolinie Pięciu Stawów nie znalazła ani jednego, a rok temu było ich mnóstwo.

    • U nas niestety można oglądać Ogród tylko zza płotu 🙁
      Na ostatnim zdjęciu jest na pewno czernidłak, ale jaki konkretnie gatunek, to już nie odważę się zgadywać 🙂

Sorry, the comment form is closed at this time.