lip 182019
 
Co wspólnego mają ksiądz, Księżyc oraz menisk? Odpowiedzi na to pytanie poszukamy w dzisiejszym wpisie, do stworzenia którego bodźcem było wtorkowe zaćmienie naszego satelity. A także zbliżająca się, pięćdziesiąta rocznica pierwszego lądowania na Srebrnym Globie. Dowiemy się również, skąd wziął się Księżyc i pośpiewamy o nim.

To już 50 lat. 20 lipca 1969 misja Apollo 11 weszła w decydującą fazę, w czasie której nastąpił mały krok dla człowieka, a wielki dla ludzkości. Neil Armstrong, jako pierwszy człowiek, postawił stopę na Księżycu. Był to jeden z dobrych skutków zimnej wojny i technologicznego wyścigu o prestiż. Po nim już nigdy nie osiągnięto tak spektakularnego sukcesu. Oczywiście, były misje międzyplanetarne, były amerykańskie i radzieckie wahadłowce, były orbitalne teleskopy. Ale już nigdy nie było czegoś tak wielkiego, przy czym cała ludzkość wstrzymała by oddech. Teraz, po tych 50 latach wyścig o prestiż nie przeważa nad chłodną, ekonomiczną kalkulacją. Podbój kosmosu hamowany jest przez różnej maści biurokratów żyjących w średniowieczu, a cała nadzieja spoczywa w rękach współczesnych wizjonerów – Elona Muska, Jeffa Bezosa i Richarda Bransona. Ich działania są na tyle spektakularne, że stanowią bodziec dla rządów światowych mocarstw. Niedawno USA ogłosiły plan powrotu na Księżyc w ciągu pięciu lat. Podobne plany mają i Chiny, i Rosja, i nawet Indie. Własny, księżycowy próbnik (i to prywatny!) wysłała niedawno izraelska firma. Być może znowu powstanie efekt domina i do księżycowego wyścigu włączy się wielu graczy. A później przyjdzie czas na Marsa…
Wróćmy jednak do samego satelity Ziemi. Skąd się wziął? Tego z całą pewnością nie wie nikt. Obecnie najwięcej zwolenników zdobywa tak zwana Teoria wielkiego zderzenia. Według niej na ziemskiej orbicie uformowały się dwie planety – Ziemia i Thea. Przyrost masy tej ostatniej spowodował destabilizację orbity, co doprowadziło do zderzenia dwóch ciał niebieskich. Nastąpił ogromny wyrzut materii na orbitę Ziemi, a z niej uformował się nasz satelita. Do zderzenia doszło około 4,5 miliarda lat temu i jemu nasza planeta zawdzięcza swoje nachylenie osi. Symulacje komputerowe potwierdzają taką możliwość powstania naszego lokalnego, podwójnego układu. Pozostaje jednak kilka pytań (na przykład o rozkład pierwiastków syderofilnych na obu ciałach), na które powyższa teoria nie daje dobrej odpowiedzi. Jak było naprawdę dowiemy się zaraz po opracowaniu wehikułu czasu.
Dużo łatwiejsza jest odpowiedź na pytanie, skąd wziął się Księżyc w naszym języku. I tu dochodzimy do pytania ze wstępu. W archaicznej polszczyźnie niekoronowany władca (np. książe) nazywany był “księdzem“, dopiero później tym słowem zaczęto określać chrześcijańskich kapłanów. Synem króla był królewicz, synem pana – panicz, synem wojewody – wojewodzic. A synem księdza? Rzecz jasna księżyc. W ten sposób nasz satelita stał się synem większego ciała niebieskiego – Słońca (wielkiego pana-księdza, magnus dominus) lub, według innej teorii – Ziemi. W każdym razie jako syn księdza musiał zostać księżycem. Trzeba przy tym pamiętać, że to nie jedyne określenie naszego najbliższego ciała niebieskiego. W staropolszczyźnie często zwane ono było “miesiącem“, co jest oczywiste, ponieważ cykl księżycowy od początku istnienia ludzkości służył do tworzenia kalendarzy i obliczania upływu czasu. W polszczyźnie poetyckiej można też spotkać się z “Luną“, która pochodzi od rzymskiej, księżycowej bogini. Korzenie miesiąca sięgają języka praindoeuropejskiego i słowa “me(n)ses” oznaczającego zarówno naszego satelitę jak i miesiąc. Z niego wywodzą się grecki “mene” – miesiąc, łaciński “mensis” – miesiąc czy starocerkiewnosłowiański “meseci“. A dalej – angielski “moon“, niemiecki “Mond“, niderlandzki “maan” czy duński “mane“. A skoro mówimy już o księżycowo-mięsięcznym źródłosłowie, to z niego powstał też menisk (mający półkolisty kształt sierpu Księżyca) i… menopauza.
W miniony wtorek nie liczyłem na wiele. Przez cały dzień pogoda była, łagodnie mówiąc, kiepska. Chmury, grube chmury oraz bardzo grube chmury. Pogodziłem się z myślą, że tego zaćmienia nie obejrzę. Trudno, w końcu widziałem już ich sporo, ostatnie niecały rok temu. Wieczorem pogoda nadal była zła, ale kiedy Księżyc wychodził zza sąsiedniego bloku, jego poświata od czasu do czasu prześwitywała przez warstwę chmur. Przygotowałem aparat, zająłem się innymi rzeczami, a ponieważ okno mojego pokoju wychodziło na odpowiednią stronę nieba, cały czas trzymałem rękę na pulsie. Było warto. Co kilkanaście minut robiłem sprint na balkon i usiłowałem coś uchwycić. Efekty nie były zbyt ciekawe – zaćmienie, sięgające w maksimum 65% tarczy, a do tego wałęsające się wciąż chmury, skutecznie zredukowały ilość odbijanego światła. Coś tam sfotografowałem, ale nie jestem zadowolony. Warto za to było uczestniczyć w samym spektaktu, patrzeć jak tarcza Księżyca stopniowo znika, a reszta jego powierzchni zaczyna świecić czerwonym, odbitym w ziemskiej atmosferze, światłem. Widowisko trwało do pierwszej w nocy, następnego dnia musiałem wstać o szóstej, ale cóż – albo się lubi astronomię, albo nie.

Pozostajemy w kręgach niebieskich. W tym tygodniu fotografowałem też Słońce. Obecnie jest to proces prosty i całkowicie jałowy. Powierzchnia naszej gwiazdy jest całkowicie jednolita, pozbawiona najmniejszej nawet plamy. Ot, jasne kółko. Na następnym zdjęciu – jasne kółko. I kolejne… Jedyne bardziej interesujące zdjęcie powstało oczywiście przez przypadek. Pstrykałem jasne kółko, obok którego przeleciał akurat samolot. Wiatr zwiał smugi kondensacyjne na tarczę i w ten sposób powstało jasne kółko z bonusem. Lepszy był by sam samolot przelatujący w tym miejscu, ale nie tym razem. Takie zdjęcie dopisuję do listy moich życzeń. A skoro o samolotach mowa – w tym tygodniu udało mi się zaliczyć kolejny model z mojej listy życzeń. Tym razem jest to McDonnell-Douglas MD-82. Obserwowany egzemplarz (LZ-ADV) ma prawie 29 lat i należy do bułgarskich linii ALK Airlines. To moje pierwsze zdjęcie tej maszyny i samych linii lotniczych. Czekałem na nie całkiem długo, ale w końcu się udało – oczywiście w ostatniej chwili i przypadkiem. Samoloty tego typu produkowane były w setkach egzemplarzy, ale obecnie nad Europą lata ich już niewiele. Niestety, nie były to bezpieczne maszyny, w długiej serii katastrof z udziałem MD-8x zginęło kilka tysięcy ludzi…

Na zakończenie przejdźmy do czegoś weselszego (choć, jak się zaraz przekonamy, nie do końca) – przed nami dawno nie goszczący na tej stronie Kącik Muzyczny. Dzisiaj oczywiście poświęcony Księżycowi. Na pierwszy ogień idzie piękna Belinda Carlisle w utworze “La Luna“. Tekst poświęcony jest spotkaniu dwojga ludzi, którzy zakochują się od pierwszego wejrzenia w czasie nocnego spaceru. Księżyc odbija się w oczach kochanka, księżycowy blask tańczy w wodach zatoki, noc pełna jest czaru Księżyca… jednym słowem idealny utwór do naszych rozważań. Poważniejsze, kryminalne tematy porusza Lady Pank w utworze “Dwuosobowa banda“. “Co się dzieje, skąd ten krzyk? Był Księżyc – nagle znikł!“. Piosenka jest częścią soundtracku do świetnego filmu animowanego “O dwóch takich co ukradli księżyc“. Zarówno muzyka jak i serial w ogóle się nie zestarzały i nadal świetnie się je ogląda i słucha. Ostatni utwór to niezapomniane dzieło Mike’a Oldfielda z wokalem Maggie Reilly. Któż ze starszych czytelników nie nucił albo nie pogwizdywał tego utworu? Melodia wpadające od razu w ucho, radosna, płynna, zmuszająca do myślenia o rzeczach przyjemnych i wesołych. Tymczasem tekst jest jak potężny cios w żołądek. Narratorka opowiada w nim o nocnym spacerze ze swoim chłopakiem, w czasie którego ten ostatni zostaje zabity w bójce. “Dostał sześć kul od zbiega“, a wszystko to dzieje się oczywiście w księżycowym blasku. Jak można było napisać taki tekst do takiej melodii? Nie mam pojęcia.
I tym dramatycznym akcentem kończymy dzisiejsze, księżycowe rozważania. Ponieważ pogoda jest przyzwoita, proponuję wieczorem wyjść na powietrze i popatrzeć na naszego satelitę. Pełnia była kilka dni temu, Księżyc pięknie odbija ziemskie światło, a na jego powierzchni można dostrzec wiele ciekawych szczegółów. Nawet przez niewielką lornetkę albo aparat z zoomem.

Kliknięcie w okładkę jak zawsze uruchomi odtwarzanie piosenki z serwisu Youtube.

  2 komentarze to “…był Księżyc – nagle znikł!”

  1. Co prawda “0” owadów i botanika, ale wpis profesjonalny 🙂
    Księżyc też jest cool!

    • W następnym będzie dużo owadów i dużo Ogrodu. Materiału mam pełno, tylko muszę go jakoś ogarnąć w chwili wolnej 🙂 A czasu nie ma, bo zdjęcia trzeba robić 🙂

Sorry, the comment form is closed at this time.