sie 032019
 
Od średniowiecznej mistyczki do niemieckiej kapeli thrashmetalowej. Od zapomnianej magii do nowoczesnej farmakologii. Od zjadających do zjadanych. A wszystko to w odcieniach pomarańczowego. Panie i panowie, bohaterem dzisiejszego wpisu są nagietki!

W niedzielę spacerowałem w Łódzkim Ogrodzie Botanicznym w okolicach rabat z ziołami. Mikołajek już przekwita, fenkuł tak samo, wrotycz też dogorywa. Owady na tych roślinach stają się rzadkością. Postanowiłem zająć się czymś innym. Już z daleka uwagę przyciągały pokaźne obszary porośnięte nagietkiem lekarskim (Calendula officinalis). Ta roślina kojarzy mi się z dzieciństwem, letniskiem i spacerami obok chat, w ogródkach których żółciło się od tych kwiatów. Później polubiłem ją, bo na jej tle bardzo ładnie wychodzą na zdjęciach owady. Ale żeby zaraz robić z nagietka głównego bohatera wpisu? Bez sensu, ale właściwie czemu nie? Resztę spaceru poświęciłem na gruntowną obserwację, dokumentację i analizę naszego pomarańczowego koleżki. Już w domu zacząłem pogłębiać wiedzę na jego temat. Okazało się, że było warto, bo to niezwykle ciekawa roślina, głęboko zakorzeniona w życiu i kulturze ludzi.

Zacznijmy od samej nazwy. Nagietek w staropolszczyźnie był nogietkiem lub nogtkiem pochodzącym wprost od nogi (nogieci) i późniejszego paznokcia. Słownik Aleksandra Brucknera podaje jeszcze nazwy nóżka (1472) – od kształtu owoców oraz miesiączek, do którego dojdziemy za chwilę. Kopiąc jeszcze głębiej można znaleźć pierwsze wzmianki o nazwisku “Nogiet” pochodzącym od naszego bohatera już w okolicach 1470 roku. Z tego można wnosić, że już w tamtym okresie była to popularna i ważna dla naszych przodków roślina. Natomiast nazwa nagietek jeszcze przed wojną była uważana za niepoprawną. Współcześnie C.officinalis nazywana jest lokalnie pazurkami (Mazowsze), miesięcznicą (Wielkopolska) i paznokietkami (krakowskie). Łaciński człon “calendula” oznacza “kalendarzyk” i związana jest z pierwszym dniem miesiąca, w którym roślina miała zakwitać. Stąd też wywodzi się polski miesiączek i czeski mesicek. Ciekawe, że w naszej kulturze nazwa nagietka nie ma żadnych konotacji religijnych. Tymczasem według legend popularnych w zachodniej części Europy, wcześni chrześcijanie składali w miejscach kultu Maryi Panny kwiaty nagietka przypominające złote monety. Stąd “Mary’s gold” – złoto Maryi, które przekształciło się w nazwę istniejącą we współczesnej angielszczyźnie – “marigold“. Inne określenia to “holligold“, “bull’s eye“, “gold bloom” i ludowe “summer’s bride“. Wszystkie odwołują się do złotej barwy kwiatu i jego silnych związków ze słońcem.

Kwiaty nagietka otwierają się o świcie, zamykają o zmierzchu,a w ciągu dnia podążają za ruchem słońca. Nic więc dziwnego, że od zarania dziejów uznawane były za roślinę silnie związaną z naszą gwiazdą, wykorzystywaną w praktykach religijnych i magicznych. Średniowieczny patron uczonych, Albert Wielki określił tę roślinę jako “sponsa solis” – oblubienica słońca. W Indiach nagietki są symbolem doskonałości, wdzięczności i spokoju. Wieńcami uplecionymi z tych roślin ozdabia się często pomniki bóstw. W podobny sposób te kwiaty wykorzystywane są w chrześcijańskim kulcie maryjnym. Doniczki z kwitnącymi nagietkami ustawione na progu pozwolą odnaleźć drogę do domu zagubionym duszom w czasie Święta Zmarłych – to wierzenie pochodzi z Meksyku i Południowej Afryki. W średniowieczu nagietkom przypisywano wielką moc magiczną. I tak wieniec z tych kwiatów zawieszony u wejścia chronił dom przed złymi mocami. Położony pod łóżkiem przynosił prorocze sny. Zjedzenie kwiatów pozwalało zobaczyć baśniowe postacie, a w Polsce stąpanie po jego płatkach umożliwiało zrozumienie języka ptaków. Najskuteczniej działał nagietek zebrany w południe przy słonecznej pogodzie – jako składnik amuletów chronił przed złem, a nawet zarazą. Jednak najsilniej działał w magii miłosnej – sporządzone z niego wywary, amulety i wianki gwarantowały pannom znalezienie wymarzonego męża.

Nazwa nagietek lekarski zobowiązuje. Właściwości lecznicze tej rośliny znane były już w starożytności. Stosowano ją przy zwalczaniu różnych dolegliwości związanych z układem pokarmowym, problemami kobiecymi, a także jako środek przyspieszający gojenie się ran. Nagietki znali i Grecy, i Rzymianie, ale najpowszechniej stosowano je w medycynie indyjskiej, gdzie zioła te cieszą się wielką popularnością do dnia dzisiejszego. W średniowiecznej Europie nagietki stanowiły nieodzowny element każdego hortus medicus – przyklasztornego ogrodu z ziołami leczniczymi. Pisała o nich słynna Hildegarda z Bingen – mniszka, mistyczka, uczona uzdrowicielka, święta kościoła katolickiego, a także wspaniała kompozytorka, która ziela używała, między innymi, do zapobiegania skutkom otrucia. O które tamtych czasach nie było trudno. Ze względu na swoją powszechność i skuteczność działania nagietki pozostały w ludowych apteczkach do dnia dzisiejszego. Co jednak ma na ich temat do powiedzenia współczesna farmakologia? Okazuje się, że bardzo wiele. Kwiatostany nagietka dopuszczone są do obiegu jako surowiec zielarski, zawierający wiele różnych związków chemicznych głównie z trzech grup – terpentyn, flawonoidów i karotenoidów. Do nich zaliczają się triterpentyny, saponiny, kalendulozydy A i B, alkohole triterpenowe (arnidol, faradiol, teraksasterol, alfa-, beta-amaryna). Oprócz tego znajdziemy w nim gorczyce, śluzy, fitosterole, kwasy organiczne, żywice, pochodne fenolowe i, co ważne, również olejki eteryczne. Związki występujące w roślinie wykazują działanie przeciwzapalne, bakteriobójcze i grzybobójcze. Preparaty z nagietka stosowane są przy leczeniu zapaleń po radioterapii. Związki w nim zawarte mają działanie cytotoksyczne na komórki nowotworowe. Preparaty zastosowane doustnie pobudzają działanie wątroby, działają ochronnie, przeciwrzodowo i spazmolitycznie. Do szerokiego wachlarza pozytywnych działań można jeszcze dodać przyspieszenie gojenia się ran, owrzodzeń czy oparzeń. Nagietek wykorzystywany jest również w ginekologii. Z jego dobrodziejstw korzysta też przemysł kosmetyczny, w którym stosowany jest do produkcji różnego rodzaju preparatów działających na skórę. Do bardziej przyziemnych zastosowań należy barwienie produktów przemysłu spożywczego (sery i tłuszcze) oraz zastosowanie czysto kulinarne, jako składnika potraw. Oczywiście nie możemy zapominać o czysto estetycznym wykorzystaniu tych kwiatów w ogrodach. Z tego bardzo skróconego opisu wynika, że ta niepozorna roślina stanowi zaskakująco wszechstronną i wartościową bazę składników dla różnych dziedzin przemysłu. Wybaczcie, ale nie będę rozpisywał się u tu o samej morfologii nagietków – zajęło by to za dużo miejsca, a są to informacje powszechnie dostępne. Bardziej zainteresowanym tematem polecam szczegółowe artykuły, w których opisany jest dokładnie skład chemiczny, budowa i zastosowania tych roślin. Na przykład te:
Właściwości lecznicze i walory dekoracyjne nagietka lekarskiego (Calendula officinalis L.)” – Katarzyna Dzida, Natalia Skubij, Karolina Tymoszuk, Agnieszka Staszczak, Paula Poleszak
Calendula officinalis – An Important Medicinal Plant with Potential Biological Properties” – Nelofer Jan, Khurshid Iqbal Andrabi, Riffat John
Phytochemical Constituents and Pharmacological Activities of Calendula officinalis Linn (Asteraceae): A Review” – BP Muley, SS Khadabadi, NB Banarase
Therapeutic Potential of Calendula officinalis” – Vrish Dhwaj Ashwlayan, Amrish Kumar, Mansi Verma, Vipin Kumar Garg, SK Gupta

Po tym natłoku wiedzy teoretycznej warto w końcu przejść do praktyki i odpowiedzi na pytanie – jak wygląda interakcja nagietka z naszymi ulubionymi bezkręgowcami? Jaskrawe, kolorowe kwiaty wykorzystywane są na kilka różnych sposobów. Przede wszystkim jako źródło pożywienia. Odwiedzają je liczne błonkówki – pszczoły, pszczolinki, trochę grzebaczy i muchówki – głównie bzygi (Syrphidae). Motyle dzienne i nocne dają się zauważyć, ale są zdecydowanie mniej liczne niż na innych roślinach. Nielicznie pojawiają się większe pluskwiaki – nie wiem czy jako konsumenci czy raczej przypadkowi goście. O wiele liczniej występują bardzo małe skoczki (Cicadellidae) obsiadające łodygi i kwiaty. Nagietkowy biotop zamieszkują liczne i bardzo zróżnicowane drapieżniki. Znad pobliskich, suchych trawników przylatują ważki – szablaki (Sympetrum) i lecichy (Orthetrum) – szukając okazji do chwycenia w locie odwiedzających kwiaty owadów. Czasem pojawi się patrolujący okolicę szerszeń. Na kwiatach chętnie siadają drapieżne łowiki (Asilidae). Pomimo dużych rozmiarów nie gardzą niewielkimi ofiarami, chętnie łapią w locie drobne pluskwiaki. Same kwiaty są doskonałym miejscem na zasadzkę. Czyhają w nich przedstawiciele drapieżnych pluskwiaków – srogonie baldaszkowce (Rhinocoris iracundus). Ubarwione na czerwono i nieruchome łatwo wtapiają się w tło, by błyskawicznie pochwycić szukającą pokarmu ofiarę i obezwładnić ją długą kłujką. Miejsce dzielą z małymi pająkami kwietnikami (Misumena vatia), mogącymi dostosować swój kolor do barwy płatków. Kwietniki są niewielkie, ale nie brakuje im odwagi – często atakują ofiary o wiele większe od siebie. Wśród liści przędą swoje pajęczyny ich o wiele więksi kuzyni – tygrzyki paskowane (Argiope bruennichi). To prawdziwi giganci wśród krajowych pająków – samice dorastają do prawie trzech centymetrów, są pękate i jaskrawo ubarwione w żółto-czarno-białe pasy. Ich charakterystyczne sieci rozpięte są pomiędzy łodygami nagietków. To bardzo dobra strategia – owady odwiedzające kwiaty przelatują pomiędzy nimi i łatwo wpadają w pułapkę. W czasie sesji fotograficznej obserwowałem pięć dorodnych samic tego gatunku, a każda z nich zajęta była konsumowaniem złapanej ofiary. Kolejni goście wykorzystywali kwitnącą, nagietkową rabatę do szukania partnerki. Tak zachowywały się na przykład małe błonkówki patrolujące teren, podlatujące do kwiatów i próbujące rozpoczynać kopulację z tym, co akurat na nich siedziało. Spędziłem w okolicy dobre dwie godziny, przechodząc od jednej do drugiej kępy roślin i co chwila znajdując coś nowego. Jak widać nawet taka pomarańczowa monokultura jest w stanie przyciągnąć liczne bezkręgowce i dać początek różnym łańcuchom pokarmowym.

Na zakończenie coś lżejszego (nie, kłamię!). Kącik muzyczny zawiera dzisiaj najbardziej pokręcone i odjechane zestawienie, jakie można sobie tylko wyobrazić. Pamiętacie Hildegardę z Bingen? Jak wspomniałem, była również bardzo znaną kompozytorką, słynną nie tylko w swojej epoce. Jej twórczość można nazwać awangardową, choć wszystkie kompozycje miały charakter religijny, nie były jednak związane z samą liturgią i cechowała je niespotykana emocjonalność. Do dzisiejszych czasów zachowało się 69 utworów, w tym najsłynniejszy – Ordo virtutum. Od końca XX-go wieku twórczość uczonej mniszki przeżywa prawdziwy renesans i jest bardzo często wykonywana i publikowana. Od anielskich chórów przechodzimy do bardzo, ale to bardzo ciężkiego uderzenia. Pomarańczowe nagietki wymagały pomarańczowego tytułu – stąd Czynnik Pomarańczowy – Agent Orange. To tytuł trzeciego albumu zespołu Sodom – niemieckich mistrzów thrash metalu. Płyta dobrze mi się kojarzy, słuchałem jej w okresie środkowego liceum, a jej szybkie i ciężkie brzmienia zawsze zagrzewały do boju. Niestety, tytuł albumu nie oznacza nic wesołego. Sam czynnik pomarańczowy to niesławny defoliant, który amerykańskie wojska zrzucały na Wietnam w celu masowego niszczenia upraw. W sumie użyto prawie 40 milionów litrów tego środka. Jak się później okazało, niszczył on nie tylko uprawy, ale działał kancerogennie i wywoływał inne choroby u ludzi. Wróćmy jednak do głównych bohaterów dzisiejszego wpisu. Jak się okazuje, nagietki są bardzo popularne również w muzyce. Krótkie poszukiwania wykazały, że śpiewali o nich między innymi Paul McCartney, Nirvana, Foo Fighters, Steve Hackett, Hall&Oates, Throwing Muses, Liza Minnelli, Hurt i wielu innych. Prawdziwie celebrycka roślina, jak widać. Poniżej jeden przykład – utwór Marigold zespołu Caligula’s Horse. Szczególnie pasujący do dzisiejszego wpisu ze względu na silną stylizację przyrodniczą teledysku.

I to już (wreszcie) koniec dzisiejszego słowotoku. Mam nadzieję, że po jego przeczytaniu docenicie nagietki i już nigdy nie będziecie patrzeć na nie jak na nudne i pospolite, ogrodowe kwiatki.

  3 komentarze to “Agent Orange”

  1. Po takim zasobie wszechstronnej dydaktycznej wiedzy ,nie sposób jest nie docenić tego kwiatka. Obawiam się tylko ze po przeczytaniu tego fragmentu -“Jednak najsilniej działał w magii miłosnej – sporządzone z niego wywary, amulety i wianki gwarantowały pannom znalezienie wymarzonego męża “- przez panny i panienki odwiedzające botanik, jego ilość może ulec znacznemu uszczupleniu. A na poważnie , wielkie brawa za ten wpis który bardzo wzbogacił moją wiedzę na temat nagietka którego do tej pory znałem z zastosowań medyczno-kosmetycznych. 🙂

    • Może tak być z tym uszczupleniem 🙂 Kiedyś w dziale ziołowym rosło konopie, ale nie indyjskie, a i tak było znacznie uszczuplane przez różnych młodych ludzi. Swoją drogą, ciekaw jestem, jakie mieli odloty po jego wypaleniu? Chyba, że potrzebowali go do zrobienia sznurka na ZPT 🙂
      Dzięki za komentarz i cieszę się, że się podobało!

  2. Ano podobało się, zwłaszcza że w końcu dłużej było o roślinach które uwielbiam 🙂
    Ja od siebie dodam że nagietek również pięknie barwi masełko np z czosnkiem, które stanowi świetne pokrycie dla grillowanego chlebka!

Sorry, the comment form is closed at this time.