Większość ludzi kojarzy muchy z latem i okolicami śmietników czy toalet. Mucha jest duża, szarawa i brzęcząca. Przenosi choroby, usiłuje usiąść na jedzeniu, krąży pod żyrandolem i obija się o szyby. Pożytku nie ma z niej żadnego, a jedyną dopuszczalną interakcją z nią jest walnięcie jej ścierką, a potem rozdeptanie na podłodze. Co najzabawniejsze, jest to w jakiejś części prawda. Ludzie przeważnie mają do czynienia z gatunkami much, które żerują albo rozwijają się we wszelkich nieczystościach, a co za tym idzie mogą przenosić na sobie różne groźne mikroorganizmy, które potem zostawiają na niezabezpieczonym jedzeniu. Setek innych gatunków much latających wokół nas po prostu nie dostrzegamy, albo nie uznajemy za muchy, bo przecież muchę każdy rozpozna już na pierwszy rzut oka, prawda? Tymczasem rząd muchówek (Diptera) liczy ponad 120 tysięcy poznanych gatunków, z tego około 6600 żyje na terenie naszego kraju. Są to zwierzęta niesamowicie zróżnicowane jeżeli chodzi o wielkość, budowę ciała i biologię. Od milimetrowych mikrusów do prawdziwych, jak na nasze warunki, gigantów mierzących kilka centymetrów (z odnóżami). Czarnych, szarych, ale też bardzo barwnych – jak choćby bzygowate (Syrphidae). Zasiedlających większość środowisk i żyjących w każdych warunkach. Na śmietniku, na łące, w lesie, a nawet pod wodą. A do tego stosujących niesamowite metody rozmnażania, odżywiania czy maskowania. O muchówkach napisano już setki grubych tomów, ja dorzucę dzisiaj do nich kilka moich ulubionych gatunków.
Gdybym miał wymienić swój ulubiony gatunek muchy, to było by to… trudne. Jest ich tak dużo i są tak zróżnicowane, że musiała by powstać dłuższa lista. Lubię bzygi (Syrphidae) za ich piękne barwy, mimikrę naśladującą drapieżne błonkówki i delikatny lot. Lubię wyślepki (Conopidae) za wygląd futurystycznych helikopterów bojowych rodem z japońskiej mangi i nieprawdopodobne wprost metody składania jaj i rozmnażania się. Lubię łowikowate (Asilidae) za ich bojowość i skuteczne metody polowania. Lubię wreszcie bujankowate (Bombyliidae), które przypominają skrzyżowanie kolibra z pluszowym misiem i naprawdę dziwię się, że nie zostały do tej pory bohaterami animowanych bajek. Oczywiście zachowuję zdrowy rozsądek i kilku gatunków nie lubię – na przykład komarowatych (Culicidae) – czego chyba nie trzeba tłumaczyć bliżej. Nie lubię też bąkowatych (Tabanidae), które co prawda mają piękne oczy, ale jak już ugryzą, to ho-ho, można naprawdę nabrać szacunku i nienawiści do całego muszego rodzaju.
Przegląd gatunków zaczynamy od bujanek. Na pierwszy ogień idzie Anthrax anthrax, muchówka o której pisałem już w zeszłym roku. Według strony Insektarium jest ona w okolicach Łodzi rzadka. I faktycznie, do zeszłego roku nie widziałem jej nigdy. Jednak postawienie domków dla owadów w Łódzkim Ogrodzie Botanicznym spowodowało, że zaczęła się pojawiać. W poprzednim sezonie widziałem kilka osobników, natomiast w bieżącym jest ich dużo więcej. Zwierzak jest całkiem spory, ubarwiony na czarno, z niewielkimi białymi akcentami. Dosyć łatwo jest go zauważyć i zidentyfikować. Osobniki dorosłe są wegetarianami i żywią się nektarem, natomiast larwy są mięsożerne. A. anthrax pasożytuje na samotnych pszczołach – podlatuje do miejsc ich gniazdowania, lata w pobliżu zasiedlonych rurek badając teren. Kiedy znajdzie odpowiednią, podlatuje do niej i gwałtownymi pchnięciami odwłoka wrzuca doń swoje jajo. Wygląda to bardzo widowiskowo, a sam proces można dość łatwo zaobserwować, ponieważ owad jest wtedy mocno skupiony i nie ucieka. Z jaj wykluwa się larwa, która zjada larwę gospodarza. Od pierwszego spotkania bardzo polubiłem ten gatunek. Muchówka jest ładnie ubarwiona, spora i często siada na płaskich, jednolitych powierzchniach. Dzięki czemu można ją łatwo fotografować, a to dla mnie duży plus.
Bardzo podobna do poprzedniczki jest kolejna bujanka – drogosz żałobny (Hemipenthes morio). O tej musze pisałem wielokrotnie. To moja ulubiona bujanka, bardzo elegancko ubarwiona w odcieniach koloru czarnego, z charakterystycznym, zygzakowatym wzorem dzielącym skrzydła na dwie połowy. Drogosz jest chyba najczęściej występującą i najłatwiejszą do zauważenia bujanką. Jest właściwie wszędzie – na suchych trawnikach, obrzeżach lasów, łąkach, nieużytkach. Idąc chodnikiem sąsiadującym z trawnikiem czy skrawkiem ziemi bardzo często zauważymy niewielkie, czarne muchy podlatujące delikatnym lotem kilkanaście centymetrów w górę, a następnie siadające nieopodal. H. morio są dość płochliwe i zrywają się przy najmniejszym ruchu w pobliżu. Jednak nie uciekają daleko i odrobina cierpliwości wystarcza żeby zrobić im ciekawe zdjęcia. Mucha jest hiperpasożytem – osobniki dorosłe żywią się nektarem, natomiast larwy zjadają larwy much i gąsieniczników, które z kolei są pasożytami ciem z rodziny Noctuidae. Zawsze w takich przypadkach zastanawiam się – nie można było prościej?
Kolejna bujanka należy do rodzaju Bombylius i wygląda inaczej niż poprzedniczki. Jest większa, bardziej zaokrąglona i pokryta gęstym, brązowym “futerkiem”. W języku angielskim nazwano te owady “bee-flies” ze względu na podobieństwo do pszczół i trzmieli. Ich lot do złudzenia przypomina lot kolibra – potrafią zawisać nieruchomo przy kwiatach i spijać z nich nektar za pomocą długiej ssawki. Jak i poprzedniczki, również te owady są kleptopasożytami, w tym przypadku samotnych pszczół. Larwa muchówki zjada najpierw zgromadzony w komórce pyłek, a potem larwę gospodarza. Bujanki należące do tego rodzaju widuję bardzo rzadko – nie są zbyt częste na terenach, na których fotografuję, a szkoda, bo wyglądają naprawdę fantastycznie, szczególnie podczas lotu.
Wracamy jeszcze do ciemnych klimatów. Ostatnio udało mi się sfotografować kolejnego Anthraxa, tym razem był to Anthrax varia. Owad jest bardzo podobny do swojego kuzyna A.anthrax, ma jednak inaczej ubarwione skrzydełka. To kolejny kleptopasożyt – larwa zjada larwy żądłówek, osobniki dorosłe żywią się nektarem. W Ogrodzie nie widziałem tych muchówek, znalazłem natomiast niedaleko ich spore stanowisko, co zaowocuje pewnie większą liczbą zdjęć w przyszłości.
Dzisiejszy, krótki przegląd, kończymy przeskokiem do rodziny wyślepkowatych (Conopidae). Należące do niej muchy mają dość charakterystyczną, smukłą sylwetkę, długie nogi i często starają się naśladować drapieżne błonkówki. Kilka dni temu udało mi się spotkać kopulującą parę z rodzaju Sicus. W okolicach Łodzi można spotkać z niego trzy gatunki, chociaż najbardziej prawdopodobnym jest ślipień trzmielowiec (Sicus ferrugineus). Można przyjąć, że na poniższych zdjęciach jest właśnie on, choć nie jest to w 100% potwierdzona identyfikacja. Muchy zauważyłem na przechodząc obok lipy. Siedziały na liściu, nie bały się, od czasu do czasu obracały się tylko, kiedy zbyt nachalnie najeżdżałem na nie obiektywem. Ślipień to kolejny gatunek, który lubi komplikować sobie życie. Owady dorosłe żywią się nektarem zebranym z kwiatów. Nie są wtedy specjalnie dynamiczne czy ostrożne. Sytuacja zmienia się, kiedy samica zauważy trzmiela. Błyskawicznie “atakuje” go podlatując na bardzo małą odległość i… składa na nim jajo. Trzmiele, jak wiadomo, są solidnie owłosione, a jajo muchówki ma z kolei liczne haczyki i zaczepy, dzięki którym zakotwicza się na powierzchni trzmiela, zupełnie jak popularny w dziecinnych zabawach rzep. Trzmiel przenosi ten “prezent” do gniazda. Tam larwa ślipienia zjada zapasy zgromadzone dla larw trzmieli, a następnie – tak, zgadliście – również i same larwy.
Jak widać z powyższych przykładów muchy potrafią być i bardzo ładne i całkiem groźne. A w starciu muchówka-błonkówka często to te pierwsze zwyciężają. Wraz z rozwojem sezonu i nowymi spotkaniami będę się starał kontynuować muszy wątek. A dzisiejsze bohaterki w przeważającej większości zidentyfikował Andrzej J. Woźnica, za co serdecznie dziękuję.
3 komentarze to “Pomioty Szatana”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Ale ciekawostek i super fotek.Z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy owadzich opowieści.
Para ślipieni wygląda niezwykle malowniczo. 😉
Fajnie napisałeś o muchach. To mój ulubiony rząd owadów. Anthraxów bardzo Ci zazdroszczę, chciałabym kiedyś spotkać choć jednego, ale na to się jakoś nie zanosi.
Anthraxy u mnie też widuję dopiero rok. Wszystko za sprawą domków dla owadów. Spróbuj znaleźć jakieś w swojej okolicy i może spotkasz te muchy? Chociaż one chyba są bardziej południowe. Widać jednak, że jak wszystko inne, migrują na północ.