lip 142018
 
Dobry owad to czysty owad. Z tego też powodu owady winny być myte często i gruntownie w celu zachowania właściwej higieny osobistej, błyszczącego pancerza oraz ukontentowania przyrodnika robiącego im zdjęcia. W dzisiejszym wpisie zajmiemy się tym zagadnieniem.

Noc była ciężka – o dziesiątej wyjechaliśmy do Warszawy po odbiór naszego potomka, który kończył nadmorski obóz. Wróciliśmy do domu po kilku godzinach i kiedy kładłem się spać o czwartej rano miałem jedno postanowienie – po obudzeniu pójdę do Łódzkiego Ogrodu Botanicznego, niezależnie od pogody. A ta rano była słaba – zachmurzone niebo, kałuże, wiatr. Trudno – i tak miałem wielką ochotę na spacer. Liczyłem na spotkania ze ślimakami oraz podobnymi, lubiącymi wilgoć stworami. Ku mojemu zaskoczeniu, na początku wycieczki najbardziej liczne były motyle. I to nie tylko bielinki i rusałki, ale też duża liczba modraszków. Z motylego towarzystwa udało mi się sfotografować kilka gatunków, w tym rusałkę ceika (Polygonia c-album), który nie jest może bardzo rzadki, ale za to trudny do uwiecznienia. Przechodząc obok stawu, gdzie niedawno stoczyłem pojedynek z ważkami, PRAWIE sfotografowałem trzciniaki. Te ptaki zamieszkują od kilku lat miejscowe szuwary, czasem dają się spostrzec w locie, a prawie cały czas można słuchać ich śpiewu. Co dla mnie jest bardzo irytujące, bo coś słyszę, a tego nie widzę i nie mogę umieścić na liście fotograficznych trofeów. Dzisiaj w Ogrodzie prawie nie było spacerowiczów, trzciniaki trochę się ośmieliły i zaczęły pojawiać się między źdźbłami trzcin. Stanąłem, zaczaiłem i wielokrotnie próbowałem je sfotografować. Nie tym razem! Były za szybkie i zbyt płochliwe. Przynajmniej naoglądałem się ich harców i wiem już dokładnie jak wyglądają. Może kolejnym razem…

Chodziłem w różne miejsca Ogrodu, fotografowałem, a zmienna pogoda cały czas zapewniała napływ dodatkowych atrakcji. Słońce, deszcz, parasol, schować parasol, zdjąć kapelusz, założyć kapelusz. W pewnym momencie niebo zachmurzyło się znacznie bardziej, deszcz nasilił się, a po chwili lunęło jak z cebra. Byłem wtedy akurat u Bonifratrów, skąd tylko krok do Alei Lipowej, w której zaraz się schroniłem. Lało, ale to naprawdę lało. Krople bębniły i grzechotały w lipowych liściach, smagały asfalt, przeciekały przez mój parasol. Zrobiło się ciemniej, aleja nabrała mrocznego klimatu. W czasie takich ulew zawsze następuje moment, kiedy przestajemy się już przejmować. U mnie najpierw przemokły tenisówki, potem spodnie, a wreszcie cała reszta. Jedyne, o co dbałem, to aparat. Deszcz nie zwalniał, spragniona ziemia chłonęła wodę. Wokół zaczęły się unosić te wspaniałe, roślinno-ziemne zapachy, które można poczuć zawsze w czasie intensywnego deszczu. Było fantastycznie. A potem, całkiem nagle, deszcz skończył się i wyszło słońce.

Ja również wyszedłem spod drzew i udałem się na poszukiwanie zmokniętych owadów. Koniec ulewy to znakomity moment, żeby je znaleźć na kwiatach i liściach, przemoczone, otumanione i niezdolne do szybkiego poruszania się. Plon był obfity. Na roślinach smętnie siedziały różne gatunki trzmieli, grzebaczy i pszczół. Posklejane, mokre, nawet nie próbujące nigdzie uciekać. A dodatkowo przybrane pięknie w błyszczące krople wody. Piasek alejek zmienił się w błoto, wszędzie było widać małe strumyczki żłobiące koryta wśród norek błonkówek. Pachniało! I to jak! Woda parowała, nagle zrobiło się upalnie, magiczna chwila minęła i stopniowo wysychające owady wróciły do aktywności.

Dzisiaj nie było szaleństw z odkrywaniem nieznanych mi gatunków, ale jak zawsze trafiło się kilka ciekawych zwierzaków. Po pierwsze, udało mi się zrobić długą sesję suszącej się makatce (Anthidium sp.). To jedne z moich ulubionych pszczół, bardzo terytorialne, agresywne i łobuzerskie. Zawsze w ruchu, zawsze atakujące każdego przelatującego intruza. A przy tym duże, ładne i jakieś takie… sympatyczne. Drugim, ciekawym zwierzem był piewik. Dość rzadko fotografuję te niewielkie owady. Dzisiejszy egzemplarz był również niepozorny i, jak wszystkie piewiki, miał całkiem kosmiczny wygląd. Oprócz powyższej dwójki napotkałem wiele gatunków złotolitek, ale o tych pięknych błonkówkach napiszę innym razem.

Kilka godzin spaceru minęło mi błyskawicznie i muszę przyznać, że mimo niesprzyjającej pogody, naprawdę warto było wybrać się do Ogrodu. Są spacery, które jakoś tak bardziej zapadają w pamięć i wybijają się zdecydowanie ponad statystyczną przeciętność. Dzisiejszy był taki z całą pewnością. Może to przez Ulewę przez wielkie “U”, może przez liczne, mokre owady, może przez pamięć o nocnej eskapadzie, a może przez oszałamiające zapachy. Tak czy inaczej będę go pamiętał dłużej niż inne. Wychodząc spotkałem jeszcze jednego, ciekawego zwierzaka. Młody drozd śpiewak (Turdus philomelos) siedział na skraju alejki susząc się w promieniach słońca. Minąłem go bokiem i dopiero po chwili sobie uświadomiłem, że przecież coś tam siedzi. Zrobiłem długą serię zdjęć, a potem starałem się podejść jak najbliżej. Drozd miał bardzo silne nerwy i ufał swojemu ubarwieniu, bo uciekł dopiero, kiedy byłem może ze dwa kroki od niego. Nie chciałem mu psuć dnia, więc poszedłem dalej, ale odchodząc widziałem, że szybko wyszedł i znów się nastroszył. I tak oto zakończył się ten bardzo miły dzień w Ogrodzie.

  6 komentarzy to “Ulewa”

  1. Być może już o to pytałem, ale zapytam raz jeszcze. Jakim sprzętem fotografujesz owady?

    • Niezmiennie Nikonem P900. Ale tylko do września, jak sądzę, bo wtedy pojawi się nowy lider – Nikon P1000 🙂

  2. Nieźle lało. Zupełnie jak u nas, nieustająco, przez dwa ostatnie dni (albo trzy, bo już mi się zlewają w jedno). Przemoknięte trzmiele są cudne. I ten bidny osmyk, patrzący na Ciebie z ukosa, jakbyś to Ty był sprawcą tego okropnego kataklizmu.

  3. Te dynamiczne pogody dostarczają naprawdę niezapomnianych przeżyć!
    I wreszcie wiem, że ten owad o nietypowym kształcie to piewik – zawsze przybierałam się poszperać i sprawdzić, ale tyle się dzieje 🙂
    A trzciniaki zawsze dobrze mi się fotografuje na początku maja, kiedy drą się jak szalone i mniej uwagi zwracają na otoczenie.

  4. masz tam w tym ogrodzie bogactwo wszystkiego. ostatnio udało mi się porobić zdjęcia motylom w trakcie lotu- zapraszam. Sam byłem w szoku co dzieje się z ich skrzydłami!

Sorry, the comment form is closed at this time.