kwi 052018
 
Nazwa kwiecień powstała, jak łatwo zgadnąć, od kwitnących roślin. W tym roku jednak początek tego miesiąca mógłby nazywać się mrozień, szarzeń, śniegień… Albo po prostu śmiecień. W niedzielę otwarły się bramy Łódzkiego Ogrodu Botanicznego. Ja przestąpiłem je jednak dopiero kolejnego dnia.

Poniedziałkowa inauguracja sezonu była raczej słaba. Obudziłem się wcześnie rano i zobaczyłem za oknem leżący śnieg. Super. Temperatura była zbliżona do zera, a niebo szare. Nie powstrzymało mnie to jednak przed zainaugurowaniem sezonu. Ubrałem się w typowo wiosenny strój – grubą, zimową kurtę, szalik, czapkę i rękawiczki. W Ogrodzie było szaro-biało i pusto. Śnieg zalegał wszędzie, na szczęście cienką warstwą. Lodu nie było, gałęzie wciąż jeszcze pozbawione liści, smętnie zwisały na tle ołowianego nieba. Zrobiłem kilka zdjęć tej mizerii, rozejrzałem się wokoło i zastanowiłem, czy w ogóle znajdę coś bardziej żywego?

Po kilkunastu metrach zauważyłem trochę ptaków. Był bażant, sztuk jedna. Stadko srok. Ukryte w krzakach, raban czyniły liczne sikorki. Były też inne, małe i bardzo ruchliwe gatunki, z wrodzonym adhd nie pozwalającym im siedzieć sekundy w jednym miejscu. Pochodziłem pod drzewami, próbowałem fotografować, ale to smutno-szare niebo, brak światła i dynamika ptaków nie dawały wielkich szans. Kilka rozmazanych zdjęć i nic więcej. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniła pokryta suchymi badylami i śniegiem łąka. To akurat miejsce kojarzy mi się z upalnymi dniami, kiedy jest wypełnione zieloną dżunglą traw i aż pulsuje od ruchu i brzęczenia owadów. Dzisiaj nie pulsowało niczym, poza zimnym wiatrem.

Reszta spaceru przebiegła podobnie. Kwiaty, które kilka dni wcześnie dumnie podnosiły się znad ściółki, tym razem były przemarznięte i zmiętolone. Kilkoro najtwardszych spacerowiczów przemykało alejkami marząc o ciepłej herbacie. Jedynym jaśniejszym akcentem tej inaugurującej wizyty w Ogrodzie wyprawy była wiewiórka siedząca pod lipą. Siedziała, coś tam sobie jadła i nawet łaskawie pozwoliła zrobić sobie kilka zdjęć. Fajerwerków nie było, ale sezon się zaczął i teraz może być tylko lepiej.

Z taką myślą wróciłem do domu i oczywiście kilka minut po moim powrocie pogoda zmieniła się radykalnie. Niebo przetarło się, zalały nas promienie słońca i ocean błękitu. Ponieważ nie chciało mi się już nigdzie wychodzić, resztę dnia poświęciłem na samoloty. Atmosfera była w bardzo dobrym stanie, jeszcze wychłodzona i przejrzysta. Tak się złożyło, że przelatywało nad nami kilka ciekawych samolotów. Najciekawszym z nich był Airbus A350 Lufthansy. Samolot ten jest nową konstrukcją firmy Airbus – pierwszy komercyjny lot odbył w 2015 roku, a sfotografowany przeze mnie egzemplarz ma nieco ponad rok. Nagrodę za walory artystyczne zdobywa jednak Boeing 777 linii Emirates, który idealnie zapozował w promieniach słońca. Prognozy zapowiadają ocieplenie i czyste niebo, miejmy nadzieję, że to były już ostatnie wyskoki zimy i kolejne miesiące spędzimy w wysokiej temperaturze, wśród licznych kolorów kwiatów i dźwięków latających owadów.

[D-AIXC] Airbus A350-941 Lufthansa
ICN (Seoul) – MUC (Munich)

[D-AIMB] Airbus A380-841 Lufthansa
PEK (Beijing) – MUC (Munich)

[A6-EPM] Boeing 777-31H(ER) Emirates
OSL (Oslo) – DXB (Dubai)

 

  3 komentarze to “Śmiecień”

  1. Byle w nie za wysokiej 🙂 Ale ciepło i słonecznie ma być!

  2. Nad Biebrzą było lato, ale też był to obraz nędzy i rozpaczy:)

  3. :))) jak zwykle to co mnie zaskakuje u Ciebie to gładkie przejście od kwiatków do Airbusów 🙂 Zaczynam się uzależniać i w końcu będę bardzo zaskoczony gdy po admirale lub krokusie nie obejrzę jakieś samolotu 😉

Sorry, the comment form is closed at this time.