lip 282018
 
Tak się złożyło, że w ostatnich dniach dużo działo się na niebie. Mieliśmy okazję oglądać i bardzo długie zaćmienie Księżyca, i Marsa w pełnej krasie, i tęczę, i halo słoneczne. A wszystko to nie ruszając się z mieszkania, co miało spore znaczenie, przy wypełnionym pracą tygodniu. Dzisiaj mała relacja z rzeczy niebieskich.

Piątek upłynął pod znakiem oczekiwania na bardzo ciekawe zjawisko astronomiczne – długie zaćmienie Księżyca, połączone z wielką opozycją Marsa. Jak pamiętamy ze szkoły, planety poruszają sie po orbitach dookoła Słońca. Raz na jakiś czas zbliżają się do siebie na minimalną możliwą odległość – wtedy właśnie mamy do czynienia z wielką opozycją. Aktualnie Mars jest niecałe 60 milionów kilometrów od Ziemi i zaczyna się oddalać. Następne, podobne zbliżenie nastąpi w roku 2035. W praktyce wygląda to tak, że nad południowym horyzontem wisi na niebie rdzawoczerwona żarówa, która przyciąga od razu wzrok, bo jest czymś, czego nie widuje się codziennie. A nad nią, całkiem blisko w skali nieba, jest nasz satelita. W piątkowe przedpołudnie siedziałem w pracy, patrzyłem od czasu do czasu za okno i nie robiłem sobie wielkich nadziei. Chmury kłębiły się na całym nieboskłonie i nie wyglądało na to, żeby miały zamiar się rozejść. Jednak wieczorem zdarzył się astronomiczno-meteorologiczny cud i niebo przejaśniło się prawie całkowicie. Niestety, widok zasłaniały mi okoliczne bloki, ale czekałem cierpliwie. Wreszcie zza jednego z nich wyszedł Księżyc. Już całkowicie zaćmiony, ledwie widoczny na niebie w postaci tarczy ze słabą, czerwoną poświatą. Sprawdziłem jego jasność i w tym momencie wynosiła jedynie -0,7 Mag, i to nie punktowo, ale jako całości. Mars w tamtej chwili miał -2,78 Mag i był dużo jaśniejszy. Dodać należy, że już po skończonym zjawisku zaćmienia, jasność Księżyca wróciła do normy i wynosiła -12,12 Mag, co dobrze oddaje skalę jego zaćmieniowego zgaszenia. Jakoś tak się złożyło, że nigdy jeszcze nie fotografowałem zaćmienia naszego satelity. Nie wiem dlaczego – nie było pogody, czasu, chęci… Paradoksalnie zaćmienie Słońca zdążyłem uwiecznić już chyba ze cztery razy. Z tym większym animuszem przystąpiłem do pracy. Wyciągnąłem mojego niezawodnego Nikona, ustawiłem wysokie ISO, niski czas migawki, wycelowałem w Księżyc i… nic. Najpierw w ogóle nie mogłem go znaleźć – taki był ciemny i zakryty, a później wreszcie znalazłem, nacisnąłem spust, aparat powiedział żałośnie bzzzt-bzzzzt-bzzzzzt, rozmył obraz całkowicie i na tym zakończył. Po kilku próbach zrozumiałem, że tym razem Nikon poniósł sromotną porażkę – bądź co bądź nie jest to lustrzanka. Podniosłem jeszcze ISO, próbowałem łapać ostrość na oknach odległego bloku, ale było to już raczej oszukiwanie samego siebie. Jakieś zdjęcia z tej fazy zaćmienia zrobiłem, ale lepiej o nich zapomnieć. Minął jakiś czas, Księżyc zaczął wychodzić z cienia Ziemi i z minuty na minutę warunki poprawiały się. Mogłem zrobić chociaż fotografie późniejszej fazy, kiedy część księżycowej tarczy była oświetlona. Nikon, kiedy tylko poczuł światło, od razu zaczął zachowywać się jak zazwyczaj, czyli bardzo dobrze. Posiedziałem chyba do drugiej w nocy, popatrzyłem w niebo, w międzyczasie zobaczyłem jeszcze kilka przelatujących samolotów i satelitów oraz Saturna świecącego w trochę innej części nieba. Było warto!

 

W ciągu ostatnich dni atmosfera urządzała niezłe pokazy siły – duszące upały, nagłe burze, gradobicia, zachody Słońca oraz, chyba pierwsza w tym roku, tęcza. A zaraz po niej druga w tym roku tęcza. Obie następujące może z pół godziny po sobie. Druga całkiem naturalna, z deszczem i promieniami słonecznymi zza pleców. Natomiast ta wcześniejsza to jakiś meteorologiczny ewenement – zajmowała wycinek nieba, żadnego deszczu nie było, przynajmniej lokalnie. I utrzymywała się całkiem długo na niebie. Po niej nastąpiła gwałtowna ulewa, z potężnym naporem wiatru i grubymi kroplami deszczu, który odszedł tak szybko, jak się pojawił, ale zostawił za to po sobie kolejną tęczę. Było na co popatrzeć. Któregoś z kolejnych dni wyglądałem przez okno z drugiej strony bloku i nad zachodnim horyzontem dostrzegłem kolejne ciekawe zjawisko. Była to tęcza wokółsłoneczna, wycinek słonecznego halo. Czasem, gdy promienie Słońca trafią po drodze na kryształki lodu w chmurach, wokół tarczy naszej gwiazdy powstaje krąg w barwach tęczy. Dodatkowo na jego bokach mogą wytworzyć się dwa parheliony, czyli słońca pozorne. U mnie zjawisko wystąpiło w sposób szczątkowy, widoczny był tylko tęczowy fragment z prawej strony (być może z lewej również, ale tę zasłania mi blok). Całkiem niedawno, na samym początku miesiąca, podobne zjawisko fotografowałem nad morzem. Jak widać, tego lata warto jest popatrzeć w niebo.

Na zakończenie dzisiejszego wpisu pozostajemy przy tematach związanych z niebem. Samoloty. Dawno o nich nie pisałem, dawno ich nie fotografowałem. Dlaczego? No właśnie – dlaczego? Szczerze mówiąc – nie wiem. Były inne tematy, nie było czasu, w ogóle mało co fotografowałem. W międzyczasie kilka razy podniosłem jednak aparat i coś tam udało się uchwycić. Najbardziej zadowolony jestem z naszego, rządowego Embraera. Leciał późno, ustawił się idealnie do światła, a przy okazji wiąże się z nim ciekawa historia. Premier Morawiecki wizytował Karlove Vary i po skończonej wizycie miał wracać do kraju. Jednak już podczas kołowania do startu w maszynie wykryto jakąś awarię i procedura została przerwana. Po kilku godzinach samolot jednak wystartował i na zdjęciu jest właśnie on podczas przelotu nad Łodzią. Przy okazji jest to ostatni z samolotów naszego rządu, którego brakowało mi do kolekcji. Druga maszyna to Boeing C-17A Globemaster III – potężna, wojskowa, transportowa bestia. Polowałem na nią od jakiegoś czasu. Akurat ten egzemplarz stacjonuje w bazie NATO na Węgrzech i często przelatuje do Skandynawii. Tym razem leciał na tyle blisko, że udało się go złapać. A do dzisiejszego kompletu jeszcze dwa, nowe dla mnie, modele cywilne – Bombardier C-Series 100 i Boeing 737 MAX 8.

[SP-LIH] Embraer EMB-175 LR Polish Air Forces

[02] Boeing C-17A Globemaster III NATO Strategic Airlift Capability

[HB-JBC] Bombardier C-Series 100 Swiss International Air Lines

[SP-LVB] Boeing 737 MAX 8 LOT Polish Airlines

  One Response to “Rzeczy niebieskie”

  1. Cześć,

    a Atlas i Lufa?

Sorry, the comment form is closed at this time.