wrz 232016
 
20160923-head Jak najlepiej spędzić wolne, piątkowe przedpołudnie? Oczywiście fotografując w Łódzkim Ogrodzie Botanicznym. Pogoda dopisała, po chłodnej nocy wstał piękny, słoneczny dzień. Miałem zamiar poszukać grzybów, ale grzyby nie chciały dać się znaleźć. Trafił się za to gruby zwierz w trzech odmianach. Gruby, rzecz jasna, w mojej skali.

Wyobraźcie sobie scenę z filmu sensacyjnego. Pędzący pociąg, wszystko wokoło rozmyte, zakręty, na których spod kół sypią się iskry, a cały skład ledwie trzyma się jakmiś cudem torów. Niestety, tym pociągiem jestem ja, a reszta opisu doskonale odzwierciedla moje życie w ostatnich miesiącach. Żeby uniknąć katastrofy, trzeba czasem zwolnić i wyluzować. Trzymając się kolejowych metafor – znaleźć śródleśną stację. Dzisiaj wziąłem więc dzień urlopu, który postanowiłem przeznaczyć na ogrodowy relaks. Miałem zamiar poszukać grzybów, ale okazało się, że na grzyby nadal jest zdecydownie zbyt sucho. Zaraz po wejściu do Ogrodu przywitał mnie gruby zwierz numer jeden pod postacią wiewiórki (Sciurus vulgaris) u wodopoju. Przyznam, że chyba w całym swoim życiu nie widziałem jeszcze pijącej wiewiórki. Serio. Wychowałem się na spacerach w łódzkich parkach pełnych wiewiórek rudych, szarych i czarnych, jedzących orzechy, kopiących, śmigających po gałęziach, fukających i tupiących, ale nigdy nie pijących wody z kałuży. Zawsze musi być ten pierwszy raz i z zadowoleniem dokładam tę obserwację i zdjęcie do mojej kolekcji. Ogrodowe wiewiórki nie są tak oswojone jak ich siostry z innych parków, które na widok człowieka biegną i niemal wspinają się na nogę, żeby dostać orzechy. “Moja” modelka zachowała daleko posuniętą ostrożność. Nie dała mi podejść zbyt blisko i szybko zwiała.

20160923-12 20160923-02 20160923-01

Kolejnym grubym zwierzem okazał się być ładny kot (Felis catus) wpasowany w nagrzany głaz. Bardzo lubię koty, musiałem więc podejść i trochę z nim pogadać. Kot był oczywiście oswojony i tak jak ja zachwycony ciepłym i słonecznym dniem. Ostatnim dzisiejszym grubym zwierzem, spotkanym już na sam koniec spaceru była mysz polna (Apodemus agrarius). Jestem z miasta i takie spotkanie to dla mnie też nowość i atrakcja. Zresztą nie tylko dla mnie – ostatnio czytałem, że nastała moda na hodowanie myszy jako domowych maskotek. Idea, która pewnie kilkanaście lat temu wydawałaby się czystym szaleństwem albo żartem. Szedłem alejką przysypaną suchymi liśćmi, liście, jak to liście – szeleściły, trochę się przemieszczały wraz z delikatnymi podmuchami wiatru, ale głównie po prostu leżały. Nagle jeden z nich zamienił się w rozmazaną, brązową smugę i zniknął w trawie. Nie powiem, trochę mnie zaskoczył swoim dość nieliściowym zachowaniem. Podkradłem się bliżej i okazało się, że u wejścia do swojej nory siedzi mysz polna. Popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem, zrobiłem kilka słabych zdjęć (nora była w cieniu), a potem oczywiście wpadłem na pomysł, żeby podejść jeszcze bliżej i mysz dała drapaka do nory. Typowe. Mogła być międzynarodową celebrytką, wolała siedzieć w norze. Tak czy inaczej trzy ssaki sfotografowane podczas jednego spaceru w Ogrodzie to chyba mój nowy rekord.

20160923-03 20160923-04 20160923-05

W przerwach pomiędzy ssakami zająłem się oczywiście moimi ulubionymi owadami. Jesień daje znać o sobie i jest ich coraz mniej. Lata jeszcze trochę motyli, dużo jest muchówek i trzmieli. Inne gatunki występują już śladowo. Trzymają się jeszcze ważki, ale tylko szablaki – innych dzisiaj nie spotkałem. O szablakach pisałem już kilka razy. To średniej wielkości ważki, dość podobne do siebie, dzięki czemu bardzo trudno je zidentyfikować co do gatunku. Na ich tle wyróżnia się zdecydowanie szablak szkocki (Sympetrum danae), którego łatwo poznać, bo jest czarny. I kilku takich “Szkotów” udało mi się spotkać dzisiaj. Poza nimi widziałem jeszcze ze dwa-trzy gatunki bardziej czerwonych odmian, które może później będzie mi się chciało zidentyfikować. Ważki, podobnie jak wcześniej opisany kot, siedziały na nagrzanych skałach. Co w sumie jest całkiem logiczne – skały bardzo dobrze zatrzymują i wolno oddają ciepło. A temperatury są już teraz na tyle niskie, że trzeba dbać o energię i oszczędzać ją jak się tylko da. Praktycznie nie widziałem dzisiaj polujących ważek, było na to zbyt chłodno. Za to udało mi się zobaczyć późną kopulację i to u kilku różnych gatunków. Niestety, jesień panoszy się coraz bardziej. Niedługo zaczną się poranne przymrozki, owady poznikają, a sam Ogród za nieco ponad miesiąc zostanie zamknięty na sezon zimowy.

20160923-11 20160923-10 20160923-07
20160923-09 20160923-08 20160923-06

  2 komentarze to “Polowanie na grubego zwierza”

  1. Na grzyby to musisz jeszcze poczekać…. Były pod konie sierpnia już. Ale pogoda dziwna i bez deszczu więc nie wiadomo kiedy się pojawią…

  2. Nie wiem, jakim cudem umknął mi Twój post (może dlatego, że nie ma miniaturki zdjęcia). To ciekawe, ale chociaż u nas grubego zwierza nie brakuje, pewnych gatunków nigdy nie udało mi się sfotografować, ani nawet spotkać. Przykładem tych pierwszych jest taka np. mysz leśna. Niby stworzono pospolite, ale zawsze będzie kojarzyć mi się wyłącznie z czymś drobnym śmigającym między liśćmi. Co do tych drugich, to w życiu nie widziałem innych wiewiórek, niż rude (a i to tylko niepijące:))). Jeżeli masz foty szarych i czarnych z przyjemności obejrzę. PS. Mam nadzieję, że Twój pociąg już zwolnił, albo zrobi to za chwilę.

Sorry, the comment form is closed at this time.