lis 212018
 
Ostatnie kilka dni mogło wpędzić w głęboką depresję. Szarość na niebie, szarość na ziemi. A to wszystko z przymrozkami, siąpiącym deszczem albo zaczątkami śniegu w tle. Nic więc dziwnego, że przyroda przełączyła się w takich okolicznościach w stan uśpienia. Ja niestety też.

Warunki meteorologiczne od razu przywodzą mi na myśl sceny z zamierzchłej przeszłości. Dwór wśród pól i lasów, przy kominku skupiona rodzina, grzejąca się w cieple ognia i słuchająca opowieści. A na zewnątrz ciemność, złowroga zima, zaspy, śniegi, wyjące wilki i nie wiadomo jakie jeszcze zło czające się na skraju boru. Borów już nie mamy, wilki atakują ludzi w wyobraźni zaangażowanych myśliwych, a i o kominek w bloku raczej trudno. Ogólne wrażenie pozostaje jednak całkiem podobne. Jest ciemno, zimno i nie ma co wychodzić poza obszar ciepłego mieszkania. Przypominają mi się programy propagujące zdrowy tryb życia – przed snem wietrzymy mieszkanie, a jak najczęściej staramy się spacerować na “świeżym powietrzu”. No właśnie, to świeże powietrze to obecnie całkiem udany żart. Polska, jako całość, wielokrotnie przekracza wszelkie normy zanieczyszczenia powietrza, a w większych miastach sytuacja jest naprawdę tragiczna. Miejscowa ludność posiadająca piece spala w nich wszystko, co da się wepchnąć. Śmieci, stare buty, reklamówki, meble, papiery, szmaty. Dzięki czemu nasycenie powietrza pyłami i trującymi związkami chemicznymi jest makabryczne. Mam to szczęście, że mieszkam na przewiewnym osiedlu złożonym z samych bloków, zaraz przy zachodnim krańcu miasta. W Łodzi wiatry wieją przeważnie z zachodu, więc na szczęście w moim rejonie powietrze nie jest aż tak tragiczne. Wystarczy jednak udać się do Śródmieścia w zimowy, pochmurny dzień i dosłownie nie ma czym oddychać. Żużel z powietrza wdziera się do gardła i zatyka. Miasto oczywiście stara się walczyć z nielegalnym spalaniem różnych rupieci – są patrole Straży Miejskiej, są kary. Ale ilu takich trucicieli zostaje złapanych, a ilu truje nadal? Tego nie wiem, ale jakość powietrza na razie nie poprawia się. Piszę tu bardzo teoretycznie, ale każdy kto chce, może znaleźć na ten temat twarde dane. Na przykład na tej stronie – http://aqicn.org/city/poland/lodz/lodz-gdanska-16/ Albo bardziej szczegółowo, wraz z wykresami i danymi rocznymi – tutaj http://www.wios.lodz.pl/Lodz-Gdanska_16,211,11 Wracając do wątku – powietrze zanieczyszczone, owadów brak, światła brak, ciepła brak. Czasem jednak trzeba się trochę ruszyć, w nadziei, że coś jednak się sfotografuje. Akurat otworzyło się nam jednodniowe, słoneczne okno, popędziłem więc na Zdrowie, w okolice mojego ulubionego pieńka-karmnika dla ptaków. Powietrze było rześkie, niebo błękitne, na spacerze sporo ludzi, a w lesie dał się zauważyć zestaw standardowy. Czyli – dzięcioły (bardzo lubię), wiewiórki (mogą być), sikory (super), kowaliki (świetne), sójki, sroki, wrony (wiadomo – lubię wszystkie krukowate). I to właściwie tyle. Grzybów nie ma, porosty gdzieś się pokurczyły, dominują cały czas suche albo mokre liście, pokrywające las grubą warstwą. A wśród nich, jak drogocenne klejnoty, błyszczą w promieniach słonecznych różnokolorowe puszki i butelki, przeważnie po piwie. Wydaje mi się, że mój dzisiejszy nastrój nie sprzyja tworzeniu wesoły i optymistycznych wpisów. Oddajmy więc głos naszym bohaterom – kilka zdjęć z ostatniego spaceru poniżej.

Spacerując fotografowałem od czasu do czasu szersze plany. W domu postanowiłem trochę pobawić się z obróbką i dodatkowymi filtrami, żeby wydobyć z tych zdjęć coś. Czy wydobyłem? Tego nie jestem w stanie stwierdzić. Na pewno wyglądają inaczej, niż na matrycy. Paradoksalnie ładna pogoda nie sprzyja robieniu fotografii szerszych planów w klimacie noir – jest zbyt jasno i zbyt wesoło. Gdyby była mgła, albo śnieżyca…

Na sam koniec coś bardziej pozytywnego, przynajmniej pod względem kolorystycznym. Kawałki błękitnego nieba z rzuconymi na nie samolotami. Dzisiaj bez jakichś wielkich rewelacji, na niebie też zestaw standardowy. Zdarzył się tylko jeden ciekawy wyjątek – ukraińska linia SkyUp, której samolot widziałem pierwszy raz w życiu.

[EC-MLP] Airbus A330-202 Iberia
[B-5971] Airbus A330-343E Hainan Airlines
[JA875A] Boeing 787-9 All Nippon Airways
[UR-SQB] Boeing 737NG SkyUp Airlines
[OK-NFU] ATR 72-500 CSA Czech Airlines
[HS-TUF] Airbus A380-841 Thai Airways International

  6 komentarzy to “Standby”

  1. Ano zima idzie panie dziejku… Dobrze że mamy kaloryfery i szczelne okna 🙂
    W wpis dobrze oddaje generalne odczucia społeczeństwa, a przynajmniej jego dużej części!

    • W pokoju mi spadło do 19C – dla mnie to już mróz 🙁 A to nawet nie początek grudnia… Ciężko będzie.

  2. Przynajmniej coś sfotografowałeś i to dobrze sfotografowałeś:) Zmobilizowałeś też mnie do ruszenia dupska i otworzenia wreszcie sezonu karmnikowego:)

    • Z tym dobrze, to bym nie przesadzał, ale mobilizacja za to jest ok 🙂 Też bym zrobił karmnik na balkonie, ale obawiam się, że przylatywało by za dużo gołębich chwastów i chuligańskich srok. Rodzina srok już się powoli do mnie wprowadza – siedzą na pergoli i półkach balkonowego regału. Na razie ich nie przeganiam, bo mam do nich słabość, ale pewnie kiedyś będzie trzeba jasno postawić granicę 🙂

  3. Bardzo ciekawa opowieść! Piękne ptasie zdjęcia. Trzecia przeróbka najbardziej nastrojowa.
    Od zeszłej soboty nie widziałam ani jednego słonecznego promienia. Z każdym dniem czuję się coraz gorzej. Nie mam na nic siły, nawet na robienie zdjęć. Dałabym wszystko, żeby wróciło słońce i ciepełko!
    Na moim osiedlu jest duży problem ze smogiem. Wieczorem na dworze nie da się oddychać. Smród wdziera się przez okna do mieszkania :/ Zimą zgłaszałam problem do dzielnicowego. Poinformowano mnie, że nie znaleziono dowodów przestępstwa. Wiadomo – śmieci zostały dawno spalone! Wczesną wiosną widziałam sprzątaczkę, gdy niosła w wiklinowym koszu fragmenty lakierowanych mebli do swojego mieszkania w kamienicy przy mojej ulicy :/

  4. Parkowe widoki bardzo mi się podobają. Bawienie się suwaczkami czasem daje niezłe efekty. 🙂
    A dzięciołów nieustannie Ci zazdroszczę, ja je najwyżej słyszę, tylko raz widziałam jednego na własne oczy, oczywiście aparatu wtedy nie miałam. Echh.

Sorry, the comment form is closed at this time.