kwi 142020
 
Grzebiemy dzisiaj w zeszłorocznym archiwum i co znajdujemy? Pluskwiaki! Nie są to może moje ulubione owady, ale to nie znaczy, że można je dyskryminować. Wyglądają nieźle, mają bardzo ciekawe zwyczaje, a w dodatku niektóre z nich wywołują dreszcz na plecach. Dzisiaj cztery gatunki tytułem wstępu.

– Co wiecie o pluskwiakach?
– Nie można im ufać.

Taką parafrazą dialogu z filmu “Snatch” zaczynamy dzisiejszy odcinek. No właśnie – co wiecie o pluskwiakach? Gdyby ktoś zapytał mnie, z czym kojarzy mi się ta grupa zwierząt, na myśl przyszło by mi kilka obrazków. Niestety, w większości mało pozytywnych. Na początek sama nazwa – pluskwiaki nieodmiennie kojarzą się z pluskwą domową (Cimex lectularis), z którą na szczęście nie miałem nigdy do czynienia, ale znam takich, co mieli i nie byli zachwyceni. Kolejny obrazek – gorący, letni wieczór, na moim biurku zapalona halogenowa lampa. Co jakiś czas przez otwarte okno wpadają takie małe, chude pluskwiaki, lądują na żarniku i momentalnie zamieniają się jeszcze chudsze, upieczone pluskwiaki. Smród jest niesamowity i bardzo charakterystyczny. A nawet kiedy zdarza się, że wyprowadzą mnie z równowagi i pacnę jakiegoś zanim doleci do lampy, to też wydzielają taki specyficzny, pluskwiaczy “aromat”. Następne skojarzenie – mszyce, których serdecznie nie cierpię. Tak jest – to też pluskwiaki. Mszyce to kolejne letnie wspomnienie – drobne, miękkie owady wpadające do oczu podczas jazdy na rowerze, albo rozmaślające się na białych spodniach i koszulkach. No i ten ich sposób reprodukcji – masakra. I jeszcze żyrytwa (Ilyocoris cimicoides) – owad wodny, sam w sobie całkiem sympatyczny i ciekawy. Ale jeżeli mieliście nieszczęście miętosić go w palcach i w tym czasie zostaliście ugryzieni – wierzcie mi, zapamiętacie to na długo. Nawet kolorowe pluskwiaki różnoskrzydłe (Heteroptera) w mojej głowie wywołują myśl – takie gorsze chrząszcze. Jak widać z powyższego, jestem ogólnie uprzedzony do tych ciekawych owadów. Oczywiście mam też pozytywne skojarzenia – kowale bezskrzydłe zapowiadające wiosnę czy pluskwiaki wodne w moim akwarium, albo arcyciekawe obserwacje z ich lądowymi, drapieżnymi kuzynami.

W czasie moich fotograficznych wycieczek przeważnie nie zwracałem wielkiej uwagi na pluskwiaki. Jeżeli jakiś nawinął się akurat pod obiektyw zostawał sfotografowany. Jeżeli trafiła się ciekawa obserwacja z polowaniem na ofiarę – poświęcałem jej kilka minut. Jednak pluskwiaki same w sobie nigdy nie były moim celem. Aż do poprzedniego sezonu. Wtedy to postanowiłem zająć się nimi poważniej i znaleźć na terenie Łódzkiego Ogrodu Botanicznego jak najwięcej gatunków z tego rzędu. Zadanie okazało się ciekawe i pouczające, rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Na ich bazie powstanie w przyszłości solidny i wyczerpujący wpis. Dzisiaj natomiast, tytułem wstępu, przedstawię kilka bardzo różniących się od siebie gatunków, które znalazłem w roku 2019.

Srogoń baldaszkowiec (Rhynocoris iracundus) – nareszcie trafia się owad, którego polska nazwa ma jakiś związek z rzeczywistością. Srogoń – wystarczy zobaczyć go w terenie. Masywny, duży (dorasta do 18 mm), ubarwiony w ostrzegawcze czerwienie i czarne dodatki. A przede wszystkim wyposażony w potężną kłujkę, która przebija z łatwością najbardziej pancerne owady, jak również skórę człowieka, który wpadnie na bardzo głupi pomysł wzięcia owada do ręki. Nie ma wątpliwości, że to sprawny i groźny drapieżnik. Baldaszkowiec – pluskwiaka spotkamy zaczajonego na roślinach, ukrytego w baldachach, ale też w innych rodzajach kwiatów. Owady te polują z zasadzki, czekając aż jakieś nieostrożne bezkręgowce odwiedzą kwiat. Wtedy srogoń zbliża się do nich, chwyta odnóżami i przebija swoim aparatem gębowym. Ofiara nabita na kłujkę, nawet jeśli sama jest groźnym drapieżnikiem, ma bardzo małe szansę na ucieczkę. Wśród ofiar naszego bohatera najczęściej widziałem różnego rodzaju błonkówki i inne, duże pluskwiaki. Srogonie są stosunkowo często spotykane. Dzięki kontrastowemu ubarwieniu łatwo je zauważyć wśród roślin, nawet pomimo wolnego sposobu poruszania się (co jest logiczne, biorąc pod uwagę, że nie chcą spłoszyć zdobyczy). Zaniepokojone potrafią przyspieszyć, a nawet zerwać się do lotu, który jest krótkotrwały i dość niezdarny. Dla fotografa przyrody stworzenia te są doskonałymi modelami. Nie są płochliwe, nie wykonują gwałtownych ruchów, często można je spotkać na ładnym tle, a i scena z wysysaniem ofiary jest też dość powszechna. W Łódzkim Ogrodzie Botanicznym można je spotkać zawsze i prawie wszędzie tam, gdzie są kwiaty i duże nasłonecznienie. Chociaż są powszechne, to przeważnie unikają konkurowania ze sobą i na jednej roślinie znajdziemy zazwyczaj jednego srogonia. Jeżeli miałbym zrobić ranking ulubionych pluskwiaków, to ten gatunek z pewnością zajął by jedno z czołowych miejsc.

Nieraz, spacerując skrajem lasu czy łąki, dostrzeżemy poletko pokrzyw, których łodygi pokryte są dziwnym, białym nalotem. Po bliższym przyjrzeniu się, zobaczymy, że to nie nalot, ale całe masy śnieżnobiałych, mało ruchliwych owadów. Spotkaliśmy kolonię kolejnego pluskwiaka z rozsądną nazwą – zabielicę pokrzywnika (Orthezia urticae). Owady te należą do nadrodziny czerwców, które w toku ewolucji poszły drogą redukcji i pozbyły się niektórych części swojego ciała – na przykład nóg czy oczu. Czerwce dawniej były bardzo cenione, ponieważ wytwarzano z nich barwniki (czerwiec polski (Porphyrophora polonica) – czerwona koszenila) i inne przydatne gospodarczo substancje. Etymologowie nie są do końca zgodni, ale prawdopodobnie od nazwy tych pluskwiaków pochodzi nazwa koloru (czerwony) i miesiąca (czerwiec). Wróćmy jednak do naszych zabielic. Jedno można o nich powiedzieć na pewno – są bardzo białe i niezbyt piękne. Charakteryzują się znacznym dymorfizmem płciowym. Samce są mniejsze i mogą latać, obie płcie natomiast posiadają odnóża i zdolność aktywnego przemieszczania się. Ich życie upływa głównie na przebywaniu na łodygach pokrzyw i wysysaniu z nich soków. Samice wytwarzają z woskowatej substancji komorę jajową, w której przechowywane są jaja. Struktura ta może nieraz dorównywać wymiarami samemu owadowi, co tłumaczy niechęć zabielic do bardziej aktywnego poruszania się. Zresztą – po co miały by to robić, skoro wszystko, czego potrzebują mają obok siebie? Pluskwiaki te występują w ciepłym okresie od wiosny do wczesnej jesieni. Z moich obserwacji wynika, że nie są aż tak liczne – ich kolonie występują sporadycznie. Kiedy jednak się pojawią, są tak liczne, ża przypominają nagłe pojawienie się szronu w środku lata. W Łódzkim Ogrodzie Botanicznym znajdziemy je oczywiście tam, gdzie rosną pokrzywy. W moich dotychczasowych wędrówkach spotkałem je na dwóch oddalonych od siebie stanowiskach. Fotografuje się je koszmarnie. Ze względu na ich jaskrawą, śnieżnobiałą barwę, bardzo trudno jest doświetlić jednocześnie tło i nie przepalić owada. O zdjęciach z lampą błyskową lepiej zapomnieć od razu. Mnie te owady kojarzą się z jakimiś białymi, rzeźbionymi sarkofagami na cienkich, ciemnych nogach. Czymś, co mogło by być idealną scenografią do kolejnej części filmu Aliens. Gdyby były dużo większe na pewno wywołały by solidne ciarki na plecach. Są obce.

Historia mojego polowania na kolejnego pluskwiaka – pisogłówkę różanecznikową (Graphocephala fennahi) jest długa. Wiedziałem o jej istnieniu, widziałem zdjęcia zrobione przez znajomych, podobała mi się, ale jakoś tak mijał sezon za sezonem, a ja nie mogłem jej spotkać i właściwie nawet się nie starałem. W końcu w zeszłym roku, podczas jednej z naszych fotograficznych wypraw, Włodek pokazał mi jej siedlisko. I tu niespodzianka – pisogłówka różanecznikowa siedziała na różanecznikach! Nasza bohaterka należy dla odmiany do pluskwiaków równoskrzydłych (Homoptera) i do rodziny skoczkowatych (Cicadellidae). Angielska nazwa tej rodziny – leafhoppers – wyjaśnia wszystko. Tak, są to te malutkie “przecinki” spotykane na różnych roślinach, które zaniepokojone gwałtownie skaczą we wszystkich kierunkach. Nie inaczej sprawa ma się z pisogłówka. Te niewielkie owady (8-9 mm) masowo obsiadują liście rododendronów i przy najlżejszym ruchu odskakują wszystkie w losowych kierunkach. Prawdziwe piękno tych pluskwiaków można dostrzec dopiero na zdjęciach makro. Ciało jest smukłe, jasnozielonej barwy, z czerwonymi pasami. Gdyby pisogłówka była kilkukrotnie większa, można by ją wziąć za jakiś egzotyczny gatunek z lasu deszczowego. Jest w tym zresztą trochę prawdy, ponieważ nie jest to nasz rodzimy owad. Życie naszej bohaterki związane jest z rośliną żywicielską – tu wysysa soki, tu się rozmnaża i dorasta. Jeżeli już opanuje jakiś obszar, jest bardzo liczna. W Łódzkim Ogrodzie Botanicznym ogranicza się do jednego-dwóch stanowisk, na których występuje masowo. Ale to naprawdę masowo. Na roślinach oddalonych o kilkaset metrów nie ma jej wcale. Z punktu widzenia fotografii stanowi kolejny koszmar. Po pierwsze jest bardzo, bardzo mała. Po drugie – nawet najmniejszy ruch (albo brak ruchu) powoduje, że od razu odskakuje. Z tego powodu prawie niemożliwe jest jakiekolwiek zaplanowanie zdjęcia. Można stać nad liściem i po prostu klikać w przycisk, licząc na to, że jedno zdjęcie na 100 się uda. Mimo tych niedogodności warto spróbować, bo udana fotografia tych niewielkich owadów sprawi prawdziwą frajdę i pozwoli docenić ich piękno.

Kolejny pluskwiak – kolcoróg bizoniak (Stictocephala bisonia) – był już opisywany na tej stronie. Przez kilka sezonów bezskutecznie go tropiłem, po czym kiedy już raz spotkałem, to zacząłem widywać ciągle. Normalne. Sam owad należy do pluskwiaków różnoskrzydłych (Heteroptera), jest dość spory (6-10 mm), ładnie ubarwiony w szmaragdowych odcieniach i niezwykły z wyglądu. Najbardziej charakterystyczne są oczywiście “rogi” z przodu ciała, dzięki którym kojarzy się właśnie z bizonem. Kolcoróg jest kolejnym gatunkiem, który został zawleczony do Europy – jego oryginalne miejsce występowania to Ameryka Północna. Jak wiele innych gatunków, tak i ten zdobywa pokarm wysysając soki z różnych gatunków roślin. Występuje w bardzo zróżnicowanych środowiskach. Jeszcze kilka lat temu był w naszym kraju absolutną rzadkością. Stopniowo jednak poszerzał zasięg i obecnie stał się liczny na niektórych stanowiskach. W Łódzkim Ogrodzie Botanicznym pojawia się regularnie i stopniowo jest go coraz więcej. Sam widuję go już co roku, nie tylko na łodygach czy między liśćmi, ale także na samych kwiatach, gdzie jest doskonale widoczny. Bizoniak jest doskonałym przykładem na to, że ewolucja tworzy nieraz zadziwiające formy i kształty. To kolejny owad przywodzący na myśl filmy s-f.

Mam nadzieję, że ten krótki przegląd różnorodności wśród pluskwiaków spodobał się Wam i zachęcił do bliższego przyjrzenia się tym bardzo różnorodnym i ciekawym owadom. Na zakończenie jeszcze coś z innej beczki. Mieliśmy niedawno kolejną wielką pełnię – czyli medialny supermoon. Księżyc był w pełni i znajdował się na orbicie najbliżej Ziemi. Pisałem o tym zjawisku już kilka razy. Nie ma w nim nic niezwykłego i występuje stosunkowo często, ale ponieważ była ładna pogoda zrobiłem kilka fotek i jedna z nich prezentuję poniżej.

  2 komentarze to “Obcy w trawie”

  1. A co to za klikbajt? Widząc zdjęcie koszulki Milanu wchodzę, aby poczytać o strojnicy, a tu jakieś srogonie, pisogłówki, mszyce i kolcorogi! Hańba:D
    Póki co, najczęściej w tym roku widuję wtyki made in USA, a to znaczy, że na dobre sezon na te wdzięczne ssąco-kłujące stworzenia się jeszcze nie zaczął.
    Jak na razie, na matrycy niewiele. Dziś pająk z rodziny ślizgunowatych (prawdop. Tibellus) oraz zaskroniec udający trupa (klasycznie, z wywalonym ozorem i wytrzeszczonym okiem). W niedzielę rębacz R. inquisitor. Czekam na więcej.

    Pozdrawiam!

    Chyba od przyszłego tygodnia wraca opcja ogrodowa!

    • Hehe, Milan w miarę neutralny, dobrze że nie są w barwach jakichś polskich klubów, bo by je kibice masowo deptali 🙂 Ja w tym sezonie właściwie tylko w lutym zrobiłem kilka kowali, a potem już pustka. Samoloty i astronomia zostały. Wtyków w ogóle nie widuję u siebie. Ogród na razie opublikował komunikat, o czekaniu na decyzję. Mam nadzieję, że do poniedziałku się doczekają, bo już jestem bardzo spragniony spacerów/aparatu/robali.
      Dzięki za wizytę i powodzenia w łowach!

Sorry, the comment form is closed at this time.