wrz 142016
 
ewoh Wymyśliłem. Połączę stronę przyrodniczą z kulinarną – na to jest zawsze moda. Nazwę ją (jako fan Darwina) “Kuchenne Ewolucje”. Będę dużo krzyczał, ciskał się i używał wyrazów zaczynających się na “k” i “ch”. Jako składniki posłużą mi bezkręgowce – lubię je. No i muszę jeszcze pomyśleć o buziaczkach i papatkach na koniec wpisów.

Zaczynamy od prostej potrawy dla początkujących. Do jej wykonania potrzebujemy ogniska, dużego kotła, trochę warzyw do smaku i bezkręgowców. Warzywa myjemy, kroimy i wrzucamy do kotła zawieszonego nad ogniskiem – niech się tam smażą, czy gotują, czy co tam warzywa robią w kotłach zawieszonych nad ogniskami. Część najistotniejsza, to wkładka mięsna. Rozglądamy się uważnie po okolicy i łapiemy wszelkie możliwe bezkręgowce – pająki, muchówki, błonkówki. Chrząszcze są nieco za twarde i wymagają dłuższego gotowania. Z kolei motyle ubarwią potrawę żywymi kolorami, ale pamiętać trzeba, że łatwo się rozgotowują i wrzucamy je na końcu. Nie polecam owadów kolczastych i owłosionych – szkoda z nimi zachodu, włażą w zęby, a pożytek z nich niewielki. Bardzo ważne ostrzeżenie – nie łapiemy owadów czerwonych. Owad czerwony = owad zły. Albo trujący, albo niesmaczny. Szczególnie uważać trzeba na kraśniki – zbudowane są głównie z cyjanku. Złapane bezkręgowce ćwiartujemy, odrywamy im nogi i inne wystające części, następnie złorzeczymy im, żeby lepiej się gotowały i wrzucamy do kotła śmiejąc się diabolicznie. Robota skończona. Siedzimy przy kotle, dopychamy chochlą próbujących się wydostać uciekinierów, staramy się zrelaksować i zbliżyć do przyrody. Potrawa jest gotowa, kiedy w środku już nic się nie porusza. Podajemy ze świeżym pieczywem i białym winem.

Bon appétit!

ps. Polecaliście mi jakiś czas temu książkę Bernda Heinricha “Chrapiący ptak”. Dzisiaj przypadkowo dostrzegłem ją w księgarni i oczywiście natychmiast kupiłem. Zabieram się do lektury.

ewo1 ewo3 ewo2

 

  5 komentarzy to “Kuchenne ewolucje”

  1. Wszelki Organizm Darwina Chwali, czyli Botanik nie odszedł jednak do Krainy Wiecznej Ewolucji (jak twierdzili, co poniektórzy, czyli … co poniektórzy!). “Potrawa jest gotowa, kiedy w środku już nic się nie porusza” Tę, ponadczasową maksymę każę sobie wyszyć sobie na niedzielnym obrusie:))

    • Botanik jak Lenin – wiecznie żywy 🙂 Kryzys się skończył, nabrałem ochoty na pisanie i fotografowanie. Zobaczymy tylko, czy się uda, bo dni są coraz krótsze. Ale zawsze zostają weekendy 🙂 Z maksymą dobry pomysł – od razu mi się zwizualizowała na takich białych, kuchennych makatkach wyszywanych niebieską nicią 🙂 A za polecenie książki serdecznie dziękuję – bardzo dobrze się czyta.

  2. PS. Jakie polecaliście?! Ja polecałem:)

  3. Zaskakujący wpis! Uśmiałam się do łez 😀
    Zupka była dobra? Ja wolałabym coś jarskiego. Z upływem lat coraz mniej jadam mięsiwa, a pająki to w ogóle nie moja bajka 😉

  4. Mimo wszystko długo Cię trzymało. PS. Cieszę się, że Ci się podoba. Mojej żonie znacznie mniej i chyba domyślasz się dlaczego:))

Sorry, the comment form is closed at this time.