mar 302019
 
Wczesna wiosna to dobra pora na planowanie operacji balkonowo-ogrodowych. Kwiaty dopiero zaczynają się pojawiać, owady w większości śpią, jest czas na przygotowanie przedpola i wprowadzenie w życie nowych pomysłów. Od tygodnia myślałem nad budową nowej wersji domku dla owadów. Dzisiaj myśl przekształciłem w czyn.

Poprzedni domek funkcjonował przez kilka sezonów i przyniósł mi wiele satysfakcji. Owady gniazdowały w nim licznie, udało mi się dzięki niemu dokonać ciekawych obserwacji i zrobić nieco fajnych zdjęć do kolekcji. A przede wszystkim stworzył klimat na moim balkonie (coś jak lipa Kochanowskiego). Chętnie siadałem koło niego na leżaku, z książką i aparatem, książki nawet nie otwierałem, za to co chwila zerkałem, co nowego przyleciało i czy warto zrobić zdjęcie. Nie należy zapominać też o głównej funkcji domku – w końcu powstał po to, żeby dzikie błonkówki miały gdzie złożyć jaja. I z tej funkcji również wywiązał się znakomicie. Jednym słowem sukces i zwycięstwo, jednak dające możliwość poprawy. I stąd koncepcja Domku 2.o. Wersja pierwsza była prototypem, powstała na bazie lektury stron w sieci i własnych pomysłów. Chciałem w niej zmieścić wszystko – i to się udało. Były więc nawiercone kawałki drewna, trzcinowe rurki, glina, szyszki, patyki. Z perspektywy czasu widać wyraźnie, że chociaż domek był estetyczny i zróżnicowany, tak naprawdę liczyły się tylko rurki. Drewno zajmuje za dużo miejsca, w stosunku do powierzchni mieszkaniowej. Glina nikogo nie interesowała. Szyszki po prostu były. Natomiast większość trzcinowych rurek bardzo szybko została zagospodarowana przez różne gatunki błonkówek. Koncepcja Domku 2.o narzucała się sama przez się – żadnych kompromisów, 100% rurek. W ten sposób powierzchnia może zostać w maksymalnym stopniu wykorzystana do zasiedlenia.
Czekając na weekend zrobiłem sieciowe badania. Domki dla owadów są obecnie modne. I to modne w taki najgłupszy, hipsterski sposób. Trzeba mieć domek i już. Oglądając oferty producentów domków (tak jest – jest moda, są producenci i sprzedawcy), odniosłem nieodparte wrażenie, że większość z nich nie wie, do czego ten domek ma służyć. Już same opisy domków mogą wywołać wielką wesołość u każdego, kto trochę interesuje się owadami. Również budowa niektórych z nich jest całkiem komiczna – jakieś rury o średnicy kilku centymetrów (chyba na karbońskie ważki), jaskrawe malowanie, kawałki całkiem przypadkowych materiałów… A może to po prostu cicha umowa między producentami i nabywcami? Po co komu domek z owadami, jeśli się tych owadów serdecznie nie cierpi? Wystarczy posiadanie samego domku – bezpiecznego – skonstruowanego tak, że daje 100% gwarancję niezamieszkania w nim żadnego robactwa.
Nadszedł weekend, wstał ranek, z moim potomkiem udaliśmy się więc na tereny wokół Wysypicha, szukać rdestowca i trzciny. Z trzciną poszło gładko, rdestowiec dał nam trochę popalić, bo musieliśmy się go chwilę naszukać. Za to później nastąpiły długie minuty satysfakcji. Suchy gaj kruchych rurek dawał niesamowite pole do manewru. Można było udawać Godzillę i tratować przewrócone rośliny, które pękały z bardzo satysfakcjonującym odgłosem. Można było pojedynkować się na miecze wykonane z rdestowca. Albo tymi mieczami naparzać bez ograniczeń w stojące rośliny (w końcu to groźny chwast). Pomysłów było wiele i przetestowaliśmy je wszystkie. A jednocześnie, co zdumiewające, udało się pozyskać spory zapas surowca. I tu mała dygresja – bardzo, ale to naprawdę bardzo polecam przed wykonywaniem prac z rdestowcem i trzciną zaopatrzenie się w ogrodowe, gumowane rękawiczki. Wystarczą takie z napylaną warstwą gumy, za dwa złote w markecie. Kto ścinał i obrabiał trzcinę gołymi rękami będzie doskonale wiedział o co chodzi. Druga pomocna rzecz to najprostszy sekator – ja kupiłem swój w tym tygodniu za cztery złote i był wart tej ceny.

Obładowani towarem, z reklamówką rurek rdestowca i snopkiem trzciny, wróciliśmy do cywilizacji. Po drodze weszliśmy jeszcze do kilku sklepów spożywczych budząc zrozumiałą sensację. Już w domu rozpoczęliśmy proces budowy nowego domku i muszę powiedzieć, że był to proces długotrwały i wyczerpujący. Przycięcie kilkuset rurek, a następnie ich sensowne dopasowanie do skrzynki, zajęło kilka solidnych godzin. Na szczęście było ciepło i słonecznie i praca na balkonie była czystą przyjemnością. Wreszcie dzieło zostało skończone i muszę przyznać, że jestem zadowolony z efektu. Wygląda nieźle, zawiera setki potencjalnych miejsc lęgowych dla owadów, rurki mają bardzo różne średnice, więc mogą przyciągnąć więcej gatunków. Domek 2.o stanął na parapecie, niedaleko swojego starszego kolegi. Teraz pozostaje czekać na dłuższy okres cieplejszej pogody i pierwsze, balkonowe murarki.
Na koniec jeszcze uwaga na temat samego rdestowca. Szczerze mówiąc jest beznadziejnie trudny w obróbce. Większość rurek jest krzywa, a w dodatku w okolicach kolanka mają pędy boczne, które bardzo trudno obciąć bez uszkodzenia samej rurki. Dzięki czemu zostaje zgrubienie na samym końcu, rurki nie pasują do siebie, krzywią się, wypadają i ogólnie zachowują jak dzieci w przedszkolu, kiedy pani wychodzi do WC. Nie polecam ich do budowy, trzcina jest o wiele lepszym i jednorodnym tworzywem. Zaletą rdestowca jest większa wytrzymałość mechaniczna i średnica rurki. Zobaczymy niebawem czy przyciągnie równie dużo owadów, co jego trzcinowy odpowiednik.
Przepraszam za bałagan na zdjęciach – balkon jest jeszcze nie sprzątnięty po zimowej przerwie. Miałem zamiar sprzątnąć go dzisiaj, ale prace z domkiem zajęły tyle czasu i pochłonęły tyle energii, że już nie dałem rady.

 

  6 komentarzy to “Domek 2.o”

  1. Pro robota! Mam nadzieję że pojawi się dużo owadów!

    • Miejsca mają dużo, mam nadzieję, że rury im się spodobają. Mam jeszcze kilka innych pomysłów, ale to już jak posprzątam na balkonie 🙂

  2. tak mnie natychłeś, że robię domek! dzięki 🙂

    • Zuch 🙂 Zobaczysz ile radości Ci sprawi i ile ciekawych zwierzaków dzięki niemu poznasz. A może nawet polubisz coś mniejszego niż sarna :-))) ?

  3. Grzegorz,

    co prawda wieje niemiłosiernie, ale tak poza tym kwiecień miał kilka przyjemnych dni.
    Może udało się Tobie stworzyć materiał na nowy wpis. Niecierpliwie czekamy.

    • Udało się właśnie 🙂 Kwiecień był dla mnie fatalny pod względem czasu na przyrodę (ale za to mam kilka samolotów), natomiast liczę na więcej możliwości w maju. Oby.

Sorry, the comment form is closed at this time.