gru 262016
 
20161226-head Jest Boże Narodzenie. Przemykam od pnia do pnia, zamieram, celuję, robię kolejne zdjęcie. Las jest cały przesycony wilgocią. Mokre pnie drzew, mech nasiąknięty jak gąbka, wilgotna masa liści. A do tego, całkiem niedaleko ryczą lwy.

Wstałem dzisiaj rano i stwierdziłem, że mam chęć iść na spacer między drzewa. Lasu w pobliżu nie mam żadnego, ale za to mam bardzo blisko wielki, łódzki kompleks parkowo-rozrywkowy zwany potocznie Parkiem na Zdrowiu. Jego teren jest naprawdę duży (prawie 190 ha + 65 ha Botanika) i mocno zróżnicowany. Park nie jest tym, co powszechnie kojarzy się z miejskim parkiem – dużo tu “dzikich” terenów leśnych, stawów i odludnych zakątków. Oprócz tego w skład Zdrowia wchodzi Łódzki Ogród Botaniczny, Ogród Zoologiczny (stąd ryczące lwy ze wstępu), Rezerwat Przyrody “Polesie Konstantynowskie”, Kąpielisko “Fala” i inne obiekty o charakterze wypoczynkowo-sportowym. Na Zdrowiu spędziłem połowę dzieciństwa i na pewno jeszcze nie raz o nim napiszę. Wracając do tematu – moja poranna chęć spaceru była chęcią przez duże “Ch”. Pogoda była słaba – szaro, żadnych szans na słońce, przygnębiająco, z jakąś mżawką, ale za to wysoką temperaturą. Przez chwilę się wahałem, zastanawiałem, po co w ogóle wychodzić z domu, ale wreszcie się przemogłem. I była to najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć.

20161226-04 20161226-03 20161226-05

Poszedłem piechotą i już po piętnastu minutach wchodziłem do “lasu”. Ponieważ mamy grudzień, wybór nie jest duży – można fotografować ptaki albo grzyby. Miałem nadzieję, że uda się spotkać jedne i drugie. Zacząłem od mojego ulubionego miejsca, w którym fotografuję żerujące ptaki. Warunki do fotografowania były tragiczne – ciemno, szaro, mrocznie. Musiałem pierwszy raz w życiu ustawić czułość na ISO400 w Nikonie. Do tego kabaretowe czasy 1/20 przy ogniskowej w okolicach 1000 mm. Brzmi jak słaby dowcip. A jednak coś udało się zrobić przy takich ustawieniach. Po raz kolejny stabilizacja w aparacie wprawiła mnie w osłupienie. Zdjęcia robiłem bez statywu, jedynie oparty czasem o pień drzewa. Trafiło się sporo różnych sikorek, które były zbyt ruchliwe do sfotografowania, sroki, gawrony, kowaliki oraz jeden z moich ulubieńców – dzięcioł duży (Dendrocopos major)- w dodatku samiec i samica. Oprócz tego kilka wiewiórek. A potem pojawiła się łażąca chmara ludzi z ujadającymi pieskami bez kagańców i zaorała moje dalsze plany zdjęciowe.

20161226-01 20161226-06 20161226-02

Przeniosłem się w bardziej odludne rejony i zacząłem rozglądać się za grzybami. Początkowo byłem w fazie “ślepoty leśnej”. Tak nazywam stan zaraz po wejściu do lasu. Idę rozglądam się dookoła i… nic, po prostu nic tu nie ma, po co ja tu w ogóle przyszedłem? Ani jednego grzyba, kompletna pustka. Po kilku chwilach wzrok się w jakiś magiczny sposób adaptuje i nagle są – grzyb na pniu, grzyb obok pnia, jakiś owad, pająk… Nie spieszyłem się, chodziłem sobie powoli od spróchniałego pnia do zmurszałej gałęzi. Tu coś zobaczyłem, tam coś sfotografowałem i tak w kółko. Kolejny pieniek, kolejny grzyb, i jeszcze tam coś widzę, tam pod drzewem. Fotografowanie grzybów ma jeszcze jedną zaletę. Dosłownie trzeba zbliżyć się do leśnego poszycia. A ono o tej porze specyficznie i pięknie pachnie – przede wszystkim butwiejącymi liśćmi, ale także grzybami, spróchniałym drewnem i samą glebą. Przez te kilka godzin spaceru nawdychałem się tej esencji lasu, co było doskonała terapią po ostatnich tygodniach życia w mieszkaniowo-tramwajowym termosie.
Grzybów nie brakowało. Najmniej było takich, które powszechnie kojarzą się z klasycznym grzybem, czyli mają trzonek plus kapelusz. Do woli było za to tych rosnących na rozkładającym się drewnie. Co za kształty! Co za kolory! Nie będę nawet próbował identyfikować gatunków, bo zwyczajnie się na tym nie znam,a wiele gatunków daje się identyfikować jedynie po badaniu pod mikroskopem. Z tego co sfotografowałem na pewno rozpoznaję próchnilca, być może maczugowatego (Xylaria polymorpha). Całkiem możliwe, że pomarańczowa galaretka to trzęsak pomarańczowy (Tremella mesenterica). Galaretka występowała też w innym miejscu i odmianie – była żółta. Czy był to ten sam gatunek? Nie mam pojęcia. Czarny grzyb rosnący na brzozie jest mi dobrze znany z widzenia, ale też nie wiem czym dokładnie jest – wygląda jak kisielnica kędzierzawa (Exidia nigricans). Kolejna ciekawostka to krystaliczne, bezbarwne gluty rosnące na pniach kilku drzew. Początkowo myślałem, że to jakiś wyciek soku, ale raczej nie. Jeżeli miałbym je do czegoś dopasować to zgadywałbym w stronę Tremella crystallina. I wreszcie mój dzisiejszy faworyt – czarne, delikatne czarki, lekko prążkowane wewnatrz. Kolejna zagadka – może coś z rodzaju kubek (Cyathus)? Postaram się poidentyfikowac dzisiejsze zdobycze. Są ładne. I są ciekawe. O każdym z tych gatunków można zrobić oddzielny wpis – i może kiedyś je zrobię.

20161226-21 20161226-20 20161226-17
20161226-16 20161226-19 20161226-15
20161226-18 20161226-13 20161226-14

Spacerując od pieńka do pieńka po raz kolejny doszedłem do wniosku, że w takim późnojesiennym lesie pozbawionym zieleni i roślin najbardziej lubię takie mikrobiocenozy. Wystarczy ułamany kawałek próchniejącej gałęzi, a już mamy na nim grzyby, porosty, grzyby pasożytujące na innych grzybach, owady, ślimaki, glony… Każdy, nawet najmniejszy fragment zwyczajnego parku to niekończące się łańcuchy producentów, reducentów, drapieżników. Fascynujący świat, który znika nam całkowicie z oczu wiosną, kiedy to nasze zmysły przytłacza bogactwo kolorów kwiatów, owadów, ptaków. A teraz jest idealna okazja, żeby zająć się i poobserwować tę trochę bardziej “szarą” i tajemniczą część lasu. I tak też zrobiłem. Spacerując od pnia do gałęzi starałem się fotografować mikrolasy mchów i porostów. Przy okazji natknąłem się też na kilka owadów. Przede wszystkim muchówki krążące wokół zmurszałych pni. Całkiem żywą biedronkę siedmiokropkę. A także błonkówkę – galasówkę dębiankę (Cynips quercusfolii) zimującą w swoim galasie na liściu dębu.

20161226-12 20161226-07 20161226-09
20161226-11 20161226-08 20161226-10

Dzisiejszy spacer zajął mi około trzech godzin. Mało! Szczerze mówiąc posiedziałbym w lesie i drugie tyle. Czułem wyjątkowy głód przyrody i fotografowania. Niestety – z zimą nie wygrasz – po czternastej zaczęło robić się już ciemno i nastąpiła pora powrót.

I na sam koniec mała dedykacja – dzisiejszy, bardzo leśny wpis dedykuję moim trzem internetowym znajomym – Iwonie, Wojtkowi i Krzyśkowi. Cała trójka kocha las, spędza w nim pół życia (albo więcej), a co ważniejsze, wspaniale fotografuje i opisuje te leśne wyprawy na swoich blogach. Lasoholicy w najlepszym tego słowa znaczeniu.

  15 komentarzy to “Zupa grzybowa z dzięciołem”

  1. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia wybraliśmy się z mężem spacer po lesie, tylko z powodu mżącego i kropiącego deszczyku nie wyciągnęłam aparatu z plecaka ani na chwilę ….. Tym bardziej miło przeczytać ten wpis i obejrzeć zdjęcia, a i zajrzeć na pękne wymienione blogi lasoholików ….
    Ileż wrażeń i doznań wspólnych, miło poczytać opisy wrażeń, zapachów i wszelkich innych spostrzeżeń z bliskiego kontaktu z przyrodą … Niezmiernie miła lektura, dziękuję!

    • Cieszę się, że się podobało 🙂 Nie ma nic lepszego niż połażenie po lesie i nawdychanie się leśno-grzybowych aromatów.

  2. Ciekawa sesja 🙂

    • A dziękuję 🙂 Bardzo dawno nie fotografowałem grzybów i cieszę się, że aż tyle gatunków udało mi się odnaleźć.

      • Ja bardzo rzadko fotografuję grzyby, czasem tylko w Ogrodzie Botanicznym UKW. Do lasu mam daleko, rowerem jeżdżę właściwie wyłącznie latem.

  3. Zapewne wolisz, Grzegorzu, samodzielnie porozpoznawać to, co masz na zdjęciach, prawda? Dlatego nie wyrywam się z podpowiedziami, ale gdybyś chciał skonsultować, jestem do dyspozycji 🙂

    • Rozpoznawać lubię, chociaż brakuje mi do tego czasu i cierpliwości 🙂 A na grzybach to już zupełnie się nie znam 🙂 Będę wdzięczny za wszelkie podpowiedzi!

      • to proszę bardzo: skórnik aksamitny, gąsówka rudawa(?), trzęsak pomarańczowożółty, szczeciniak rdzawy, kubek prążkowany, kisielnica kędzierzawa, rulik nadrzewny (śluzowiec), próchnilec długotrzonkowy./maczugowaty (mikroskop)
        🙂

        • Serdeczne dzięki za identyfikację! Widzę, że kilka gatunków udało mi się poprawnie rozpoznać. A ze śluzowca szczególnie się cieszę – jakoś nie mam do nich szczęścia i bardzo rzadko je fotografuję.

  4. Bardzo dziękuję za dedykację:) Co prawda mnóstwo czasu spędzamy również na otwartych przestrzeniach, ale są takie okresy, gdy zaszywamy się między drzewami:) PS. Olbrzymia liczba foto-obserwacji, jak na tak krótki wypad i, na dodatek, w tak kiepskim czasie! Speszę się nad Biebrzę, więc jeszcze tu wrócę:)

  5. A myślałam, że to w moim mieście są super lasy i w ogóle… a tymczasem, jak widzę, Łódź wymiata. 🙂 Ogromnie Ci zazdroszczę tych wszystkich zdobyczy, jestem pod wrażeniem. U mnie takich świetnych grzybów nie ma, a może to ja nie mam talentu i nie wychodzę poza fazę “ślepoty leśnej”. A dzięcioła to mogę najwyżej usłyszeć, na coś więcej zero szans, eech. 😉

    • Dzięki 🙂 Grzyby na pewno są też u Ciebie, tylko może bardziej schowane 🙂 W najbliższym czasie planuję wycieczkę na drugi koniec miasta – do Lasu Łagiewniki – tam to dopiero mogą być zdobycze. Oby tylko pogoda dopisała.

  6. Eh..ależ widać w Twoich wpisach, jak bardzo Twoja okolica jest dla Ciebie “małą Ojczyzną” 🙂 Ponieważ napomknąłeś o sprzęcie, zdradzisz czym fotografujesz? Świetne zdjęcia, mimo warunków :p pewnie trochę to zasługa napotkanych zwierzątek z gatunku tych co “na chwilę zamierają” :p
    Śluzorośla zdobywają u mnie coraz większą miłość więc am będę się wyuczał w ich systematyce.
    I jeszcze coś mi sie podoba – mówienie NIE WIEM,NIE JESTEM PEWIEN. Sam mam tak czasem a zbyt często widuję na blogach wstydliwe omijanie niepewnych wątków albo co gorsza zbytnia pewność siebie przy jakimś ewidentnym błędzie. Aż chyba zrobię o tym wpis niedługo :p

    • Dzięki za wizytę 🙂 Łódzki Ogród Botaniczny to bez wątpienia moja mała Ojczyzna i rdzeń mojego przyrodniczego świata. Od maja tego roku fotografuję Nikonem P900 – jest to najbardziej elastyczny aparat jaki miałem. Wcześniej fotografowałem lustrzanką Canona, ale od czasu zakupu Nikona nie zrobiłem nią ani jednego zdjęcia. A to, że czegoś się nie wie, to żaden wstyd 🙂 Lepiej się do tego przyznać, niż napisać jakąś głupotę 🙂 Zajmuje się głównie bezkręgowcami i dobrze wiem, jak trudno jest rozpoznać wiele gatunków nie będąc specjalistą, nie mówiąc już o identyfikacji z samych zdjęć!

Sorry, the comment form is closed at this time.