maj 042017
 
Dzisiejszy wpis przeniesie nas pod wodę. Poznamy kilku jej mieszkańców, dowiemy się jak najprościej przenieść staw na biurko oraz dlaczego można łatwo stracić życie posiadając akwarium z rafą koralową. Porównamy wady i zalety zbiorników z wodą słoną i słodką. A potem zabierzemy się do roboty.

Niedawno pisałem o mojej miłości do świata podwodnego. Trwa ona już wiele lat, jest trwała i niezmienna. Prawie przez całe życie mam jakieś akwaria. W większości przypadków były to zbiorniki słodkowodne, z biotopem z naszych stawów. Przez ostatnie kilka lat królowała u mnie na biurku nano-rafa koralowa. A teraz znowu mam chęć na staw. Postanowiłem w tym spisie zebrać wady i zalety obu typów akwariów – może zachęci to kogoś do rozpoczęcia przygody z obserwacją podwodnego świata.

Zaczynamy od wody słodkiej. Na samym początku ważna uwaga – jestem miłośnikiem bezkręgowców i ta zasada dotyczy również środowiska wodnego. Innymi słowy, moje hasło brzmi – żadnych ryb! Poza moim pierwszym, standardowym akwarium, w którym pływały jakieś smutne neonki i gupiki, reszta gościła tylko bezkręgowce. I o takim rodzaju akwarium będę tu pisał. Po drugie, moje akwaria zawsze mieściły się na biurku. Nie były to gigantyczne zbiorniki z setkami litrów wody. Do obserwacji zwierząt bezkręgowy w zupełności wystarcza kostka 25x25x25 cm. Trzymanie akwarium na biurku ma jedną, ogromną zaletę – przy tym biurku przeważnie siedzimy. Dzięki czemu akwarium jest zaraz przed naszym nosem i siedząc przy komputerze czy pisząc coś, możemy swobodnie je obserwować siedząc na krześle. Ma to znaczenie, kiedy większość obserwowanych stworzeń ma milimetrowe rozmiary.

Po tym krótkim wstępie przejdźmy do zalet słodkowodnego akwarium ze stawem w środku.

1) Cena – żeby założyć słodkowodne akwarium z bezkręgowcami potrzebujemy zbiornik. Najlepsza jest kostka albo prostopadłościan od 15 do 40 litrów, w zależności od tego, ile miejsca mamy na biurku. Koszt nie powinien przekroczyć 50 zł. Poza tym potrzebujemy… właściwie nie potrzebujemy nic więcej, o czym za chwilę.
2) Wyposażenie – nie jest potrzebne. Nie potrzebujemy ani grzałki, ani systemu filtracji. Nawet oświetlenie może być współdzielone z biurkiem, szczególnie jeśli stoi ono blisko okna i przez większość dnia zbiornik doświetla słońce. Dodatkowo moje akwaria zawsze były doskonale samoregulującym się systemem, który sam się oczyszczał, natleniał i produkował jedzenie. Nie wymagały więc żadnej dodatkowej pracy poza oczyszczeniem co jakiś czas szyb i zredukowaniem przyrastających roślin.
3) Błyskawiczny start – akwarium możemy uruchomić w jeden dzień. Mamy szkło, resztę zdobywamy staropolskim sposobem czyli poprzez bezpłatne zbieractwo. Wykorzystujemy to, co mamy pod ręką – piasek, żwirek, korzenie i rośliny wyciągnięte ze stawu. Podłoże płuczemy kilkukrotnie, układamy elementy dekoracyjne, sadzimy rośliny. Całość zalewamy wodą, najlepiej przyniesioną ze stawu. Prace możemy wykonywać też etapami.
4) Dostępność zwierząt – mieszkańcami naszego zbiornika będą krajowe bezkręgowce, które dostępne są dosłownie wszędzie. Każdy staw, bajorko czy nawet rów z wodą jest zasiedlony przez dziesiątki gatunków. Żeby zdobyć naszych pierwszych mieszkańców potrzebujemy kilku słoików i siatki z drobnymi oczkami. Udajemy się nad najbliższy zbiornik i łowimy tyle, ile potrzebujemy. Co jakiś czas udajemy się na dalsze łowy i zbieramy nowe gatunki. Podczas wyjazdów możemy też przy okazji coś złowić w zupełnie innym stawie czy jeziorze, wzbogacając nasz ekosystem.
5) Możliwość obserwacji i poznawania – kiedy zawartość słoików została przelana do akwarium, nadchodzi ten najlepszy moment. Siadamy sobie i patrzymy, co się złapało. Nie od razu zobaczymy wszystkie gatunki. Część zwierzaków pochowa się i wyjdzie później. Stopniowo będziemy poznawać naszych mieszkańców i ich zwyczaje. Kto na kogo poluje? Kto jak się rozmnaża? Co wykluwa się z jakich jaj? Każdy wieczór przed akwarium przyniesie odpowiedzi na wiele pytać, równocześnie stwarzając okazję do postawienia wielu nowych.
6) Element niespodzianki – akwarium nie jest statyczne – ono żyje swoim własnym życiem, zmienia się każdego dnia. Zawsze czekają na nas jakieś niespodzianki. Raz pojawią się w dużej liczbie stułbie, które po jakimś czasie znikną prawie zupełnie. Nowe gatunki wyłonią się pozornie znikąd, by za chwilę odejśc w cień. Część zwierząt utworzy stabilne populacje. Z larw owadów powstaną owady dojrzałe. Dynamika sprawi, że nigdy nie zastaniemy naszego zbiornika w stanie, w jakim zostawiliśmy go poprzedniego dnia.
7) Wytrzymałość – ponieważ hodować będziemy zwierzęta krajowe, możemy spodziewać się u nich sporej tolerancji na warunki panujące w naszym zbiorniku. Niższe temperatury nie będą zabójcze, bardziej obawiać się należy przegrzania. Sprawę prawidłowego natlenienia załatwią rośliny. Właściwą filtrację powinni zapewnić też sami mieszkańcy.
8) Bezpieczeństwo – w dzisiejszych czasach ludzie hodują najróżniejsze rzeczy, w tym gatunki jadowitych pajęczaków czy gadów. W naszym akwarium nic nam nie zagrozi. Pluskwiak może nas ukłuć, pijawka przyssać się, ale nie stracimy z tego powodu życia ani zdrowia. Na dobrą sprawę moglibyśmy wypić zawartość naszego akwarium z naszymi mieszkańcami i też przeżyjemy.
9) Likwidacja – czasem niestety zachodzi konieczność likwidacji naszego zbiornika. Na szczęście nie wiąże się to z żadnym moralnym dylematem. Zawartość przelewamy do wiaderka i wlewamy do najbliższego stawu. Mamy pewność, że nasi byli mieszkańcy znajdą w nim odpowiednie dla siebie warunki.

Długo myślałem nad znalezieniem wad tego typu akwarium i udało znaleźć mi się tylko dwie (porównując do akwarium rafowego). Po pierwsze kolory – będą to głównie odcienie zieleni i brązu wyglądające bardzo blado przy prawdziwej tęczy z rafy. Po drugie – mniejsza różnorodność gatunków. Z rafą konkurować może tylko tropikalny las deszczowy, zawartość naszego stawu wypada tu blado. Co oczywiście nie znaczy, że nie jest ciekawa i w miarę swoich możliwości różnorodna.

Ponieważ dużo rzeczy robię inaczej niż znacząca większość populacji, również moje akwaria z rafą koralową prowadziłem w alternatywny sposób. Nie interesowały mnie żadne ryby i tych nie miałem w ogóle. Nie skupiałem się też w 100% na koralach. Owszem, miałem ich sporo, ale nie były głównym obiektem moich zainteresowań. Tym obiektem były oczywiście drobne bezkręgowce, przez większość innych hodowców traktowane jako wrogowie, a w najlepszym razie zbędny balast na rafie. Jakie są zalety takiego akwarium?

1) Egzotyka – pewnie każdy z Was widział w telewizji filmy o rafie koralowej. Możliwe, że część widziała taką rafę na własne oczy nurkując na wakacjach. Wyobraźcie sobie teraz, że część takiej rafy stoi u Was na biurku, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Każdy, kto zobaczył kiedyś dobrze prowadzone akwarium z rafą już nigdy nie będzie takim samym człowiekiem. Rafa jest tak całkowicie odmienna od tego co znamy z naszej przyrody, że zapiera dech. Te tysiące gatunków, kształtów, kolorów, zachowań zwierząt… Coś na co można się patrzeć godzinami dzień za dniem. To zresztą typowy syndrom u większości moich znajomych, którzy założyli akwarium rafowe. Przez kilka pierwszych tygodni (miesięcy) po jego założeniu zupełnie odstawiali komputer i telewizor i godzinami gapili się w akwarium.
2) Kolory – kolory rafy są nieziemskie i nie przypominają niczego znanego z naszych wód. Tu wszystko mieni się, migocze, pulsuje wszystkimi barwami tęczy. Kolory są intensywne, nasycone, czasem wręcz przesadzone. W dodatku większość systemów oświetlenia pozwala na przełączenie się na UV, dzięki czemu kolory wyglądają zupełnie inaczej, ale równie pięknie.
3) Światło – rafa potrzebuje innego oświetlenia niż akwaria słodkowodne. Systemy oświetlenia dla rafy emitują światło o bardzo wysokiej temperaturze barwowej – 10 tys.+20 tys. K, co symuluje mniej więcej rzeczywiste warunki panujące na tropikalnym niebie. U mnie to światło wywołuje zbawienny efekt, szczególnie zimą. Siedzenie pod nim przez kilka godzin zdecydowanie podnosi nastrój i całkowicie likwiduje objawy zimowego niedoboru światła i depresji.
4) Element niespodzianki – jeżeli z elementem niespodzianki mamy do czynienia w akwarium słodkowodnym, to w rafowym ten element jest pomnożony razy tysiąc. Akwarium zakłada się przeważnie na indonezyjskiej skale rafowej, tzw. żywej skale. Jest ona pełna życia w stadium utajonym. Po włożeniu do zbiornika życie odradza się, korale zaczynają rosnąć, pojawiają się różnokolorowe gąbki, ukwiały, rurówki, skorupiaki. Czasem zaczynają pływać małe meduzy. Albo znikąd wyjdzie nagi ślimak we wszystkich kolorach tęczy. Albo krab. Możliwości jest tysiące. Najlepsze jest to, że życie nie pojawia się od razu. Czasem dopiero po kilku miesiącach nastąpi inwazja zupełnie nowych gatunków – chemia rafy zmieni się na tyle, że mogą się one obudzić czy wykluć z jaj.
5) Poznawanie nowych gatunków – tak jak w akwarium słodkowodnym czeka nas tysiące godzin obserwacji niesamowitych stworzeń, ich zachowań, cykli życia, walk godowych, rozmnażania, polowania, etc. O każdym chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej, zidentyfikować, sklasyfikować…
6) Społeczność – to też zaleta posiadania akwarium rafowego. Poznaje się wielu podobnych fanatyków, każdy może opowiadać godzinami o swoim zbiorniku. Dodatkowo większość chętnie pomoże początkującym dzieląc się nie tylko wiedzą, ale często oddając szczepki swoich korali, nadwyżki ślimaków czy nawet wodę z dojrzałego akwarium. A każdy słoik takiej wody jest na wagę złota – nigdy nie wiadomo jakie mikroskopijne larwy w nim pływają i co z nich wyrośnie.

Wady akwarium rafowego.

1) Cena – moje akwaria prowadzone były z wykorzystaniem jak najmniejszej liczby urządzeń dodatkowych, były małe (30-50 litrów) i pozbawione ryb. Mimo to koszt takiego zestawu oscylował w granicach 1-1,5 tys. zł. Chcąc mieć duży, porządnie prowadzony zbiornik z rybami bardzo łatwo przekroczymy pięć tysięcy złotych. Jak to bywa z różnymi pasjami tutaj też nie istnieje górna granica kosztów – zawsze można coś dodać i powiększyć. Znam ludzi, których rafowe akwaria są warte więcej niż wysokiej klasy samochody.
2) Technika – bez odpowiedniej techniki rafa momentalnie padnie, nie da się tego uniknąć. Potrzebne minimum to grzałka, bardzo dobry system filtracyjny, pompa wymuszająca stały obieg wody i odpowiednie oświetlenie. Dodatkowo elementy pomiarowe do mierzenia parametrów wody i przede wszystkim sól! Tak jest – specjalna sól jest konieczna do przygotowywania częstych podmian wody, w końcu rafa żyje w słonym oceanie. W akwarium z rybami konieczne jest stałe monitorowanie parametrów chemicznych wody, odpowiednie karmienie, oczyszczanie, nawożenie…
3) Brak odporności – rafa jest bardzo delikatnym ekosystemem całkowicie zależnym od nas i naszej techniki. Znam kilka przypadków, kiedy wyłączenie prądu na osiedlu powodowało zagładę rafy i zwierząt wartych kilkadziesiąt tysięcy złotych. Niestety, nawet posiadając odpowiednie UPSy nie zawsze da się uniknąć takich przypadków. Spadek temperatury o kilka stopni może być zabójczy dla większości gatunków korali. Moja pierwsza nano-rafa poniosła ogromne straty kiedy podczas mojego wyjazdu ślimak zablokował system obiegu wody – większość organizmów filtrujących padła, a ich rozkładające się ciała spowodowały efekt domina.
4) Zagrożenie życia – ten punkt brzmi jak żart, ale wcale żartem nie jest. Na rafach koralowych żyje bardzo wiele gatunków zwierząt śmiertelnie niebezpiecznych dla człowieka. I te zwierzęta trafiają wraz z żywą skałą do naszych akwariów. Element niespodzianki, o którym pisałem, powoduje że tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co wyrośnie na naszej rafie. Weźmy dwa najprostsze przykłady. Zoanthusy to korale powszechnie hodowane w akwariach rafowych. Są bardzo ładne i różnorodne, istnieją setki ich odmian o różnych barwach i kształtach. Niestety, część z nich jest trująca. Tak naprawdę nie wiadomo, które odmiany zawierają truciznę, a które są bezpieczne. Trucizna ta to palitoksyna, jedna z najsilniej działających trucizn pochodzenia naturalnego. Jej jeden gram może zabić 300 tys. myszy lub 80 ludzi. Drugi drastyczny przykład to ślimaki z rodziny stożków (Conidae). Posiadają one bardzo atrakcyjnie wyglądającą muszlę i nieraz spotykane są w domowych akwariach. Neurotoksyny stożków mogą zabić człowieka w ciągu kilku minut. Jak dochodzi do takich sytuacji? Powodów może być kilka. Złe warunki życia w akwarium, rywalizacja między gatunkami, mechaniczne uszkodzenia mogą spowodować wzmożoną produkcję palitoksyny, która uwalniana do wody jest następnie przenoszona do atmosfery i wdychana. Stożki z kolei polują za pomocą strzałek z toksyną wyrzucanych z ciała. W sytuacji zagrożenia mogą się w ten sposób bronić. A jak wiadomo, każdy akwarysta uwielbia grzebać w swoim akwarium. Zawsze jest coś do poprawienia – a to przesunięcie skały, a to poprawienie korala. Przy okazji mniej drastycznych przykładów – każdy z nas ma przeważnie na dłoniach jakieś mikroranki – zadrapania, ranki przy oderwanych skórkach paznokci. Wkładając rękę do akwarium zapraszamy przez te ranki do naszego organizmu szeroką rzeszę egzotycznych bakterii i pasożytów, które mogą powodować naprawdę trudne do wyleczenia zakażenia. Kilka przypadków takich zakażeń było opisanych na polskim forum rafowym. Podobnie jak, na szczęście nie śmiertelne, zatrucie palitoksyną. Natomiast na forum amerykańskim był opisany przypadek, który niestety skończył się tragicznie.
5) Zwierzęta ze sklepu – inaczej niż w akwarium słodkowodnym, jedynym sposobem pozyskania zwierząt na naszą rafę jest ich kupno w sklepie. Możliwe jest też kupno od innych hodowców, wymiana czy nawet darowizny, ale zawsze wiąże się to z wydłużonym czasem oczekiwania i problemami logistycznymi. No chyba, że mieszkamy w zagłębiu akwarystycznym i mamy kilku znajomych akwarystów mieszkających w pobliżu.
6) Likwidacja akwarium – nie jest tak prosta jak w przypadku akwarium słodkowodnego. Zwierzaki musimy komuś odsprzedać albo oddać, co nieraz stanowi spory problem.

Serdecznie gratuluję tym, którzy przebrnęli przez tę ścianę tekstu. Nie mam sumienia pisać już więcej. W kolejnym odcinku będzie o mikroskopie, siatce i zabieraniu się do roboty, które to obiecałem na wstępie.

  4 komentarze to “Zabójcze akwaria”

  1. Bardzo, bardzo dziękujemy Ci Grzegorzu za ten tekst! I Obgadałem kwestię z gŁosiem i zainwestujemy w akwarium biebrzańskie, co nie omieszkamy pokazać w jakimś oście :)))))

  2. No prosze, chwile mnie nie było w przestrzeni internetowej a tu tyle ciekawych postów 🙂 Teks jest po prostu prześwietny. Przeczytałem go chyba z 5 razy. Zrobił mi niesamowitego smaka na akwarium znów. Zimnowodne. Czyli słodkowodne 🙂 Tylko czy takie nie ma problemu własnie ze zbyt “pokojową” temparatura? Hodowałem chwile stułbie i trudno mi było utrzymać w ryzach rozwój mikroorganizmów.
    I raz jeszcze – genialnie napisane 🙂

  3. Grzegorz, koncepcję stworzenia akwarium z fauną wód śródlądowych w naszej jednostce podrzucił w zeszłym roku (wraz ze szkłem) jeden z kolegów. Dzięki Twojemu wpisowi już wiem, że się uda.
    Czekam na kolejne wpisy. Piękna seria pogodnych dni powinna poskutkować nowym materiałem przyrodniczo-spotterskim.

  4. WOW. Aleś się napisał… Jest git, ale nie zapominaj że do akwarium rafowego oprócz soli jest też potrzebna woda z filtra odwróconej osmozy… Jak gdzieś po drodze są nowe miedziane rurki to spowoduje to pewnie chaos w morskim.
    Generalnie fajna instrukcja dla początkujących 🙂

Sorry, the comment form is closed at this time.