maj 222016
 
20160522-head Dzisiaj będzie trochę o samolotach, chmurach i Uzbekistanie. Znajdzie się też miejsce dla Ogrodu Botanicznego, płazów i białego ptaka, który jest zmorą każdego fotografika. Dzień zacząłem spacerem w Botaniku, dla odmiany zacznijmy jednak od końca, czyli kolejnych zmagań z samolotami. Które są obecnie na mojej bardzo czarnej liście rzeczy działających mi na nerwy.

Wszystko miało być takie proste. Przed zakupem Nikona P900 obejrzałem dziesiątki filmów na Youtube i setki zdjęć. Ponieważ aparat miał służyć jako narzędzie do fotografowania samolotów na wysokościach przelotowych, skupiłem się na zdjęciach i filmach z tej dziedziny. Wyglądały świetnie – szczegółowe, nasycone, ostre. Niestety, zapomniałem o jednej rzeczy. Kupując aparat, nie kupujemy wraz z nim lokalnej atmosfery. A ta potrafi napsuć krwi… Praw optyki i fizyki nie da się oszukać. Teoretycznie da się zrobić ostre zdjęcie lecącego samolotu z odległości 10 kilometrów, ale musi być przy tym spełniony szereg czynników. Przede wszystkim nie może być chmur. I nie piszę tu tylko o chmurach, za którymi znika samolot. Równie ważne są jakieś rozrzedzone obłoki, których nawet nie widać gołym okiem. Po drugie – ustawienie Słońca na niebie. Żeby zrobić dobre zdjęcie, trzeba mieć je za plecami, a samolot przed sobą. Co w praktyce wyklucza większą część dnia. Po trzecie – temperatura. Powietrze rozgrzewa się od promieni słonecznych, ale wraz z wysokością powstają w nim różnice temperatur, które zaburzają przejrzystość. Na pewno każdy widział, jak w upalny dzień powietrze faluje wznosząc się nad powierzchnią na przykład asfaltu czy blaszanego dachu. Teraz wystarczy sobie wyobrazić jak taki proces zachodzi na przestrzeni ponad dziesięciu kilometrów i jaki ma wpływ na jakość wykonanej fotografii. Reasumując – zrobienie ładnego zdjęcia przelatującego samolotu jest możliwe, ale nie jest łatwe. Dzisiaj spędziłem kilka godzin zajmując się różnymi domowymi czynnościami, a jednocześnie polując na Flightradar24 na ciekawe samoloty przelatujące nade mną. Zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć, ale efekty były marne. Jedyne co mogę odnotować, to sfotografowanie lotu mojej ulubionej linii lotniczej – Cathay Pacific. O co jednak chodzi z tym Uzbekistanem? Otóż jednego z poprzednich dni wróciłem późno z pracy i właściwie z marszu wyszedłem na balkon i zrobiłem kilka zdjęć przelatującego samolotu Uzbekistan Airways. Jak widać atmosfera była dla mnie łaskawsza i zdjęcia wyszły może nie idealnie, ale całkiem nieźle. Pozostaje tylko czekać na więcej takich dni.

20160522-01 20160522-02 20160520-1

Rano postanowiłem wybrać się na spacer fotograficzny do Ogrodu Botanicznego – wiadomo, wolny dzień, wolny czas, do tego odpowiednia pogoda. Zapomniałem tylko o jednym – dzisiaj miała być zorganizowana ogrodowa majówka. Mam taką osobistą formułę – jeżeli liczba spotkanych ludzi przekracza liczbę spotkanych owadów, należy jak najszybciej opuścić Ogród. Dzisiaj przetaczały się w nim tłumy, było dużo stoisk handlowych, animacji dla dzieci i tym podobnych “atrakcji”. Nie zrozumcie mnie źle – bardzo się cieszę, jeżeli do Ogrodu przychodzi dużo ludzi, dobrze się bawią i zostawiają pieniądze w kasach. Osobiście wolę jednak spokojniejsze dni. Na zdjęcia nie było wielkich szans, Słońce co chwilę chowało się za chmurami, a ludzie płoszyli zwierzynę. Zrobiłem tylko szybki obchód, zauważyłem, że domki dla owadów są stopniowo zasiedlane, a kwitnących roślin przybywa. Po drodze poćwiczyłem trochę fotografowanie żab zielonych (Rana esculenta complex), które akurat odbywają gody. Wracając spotkałem mewę śmieszkę (Chroicocephalus ridibundus), gatunek który od czasu do czasu widuję w Ogrodzie, ale jeszcze nigdy nie zrobiłem mu dobrego zdjęcia. Tym razem Nikon pomógł swoją ogniskową i zdjęcia wyszły całkiem niezłe. Jak napisałem na wstępie, każdy biały ptak (albo czarny ptak na śniegu) jest prawdziwym wyzwaniem. Rozpiętość kontrasu jest tak duża, że przeważnie część zdjęcia jest niedoświetlona, za to inna część- prześwietlona. Na moim zdjęciu jest podobnie – część piersi ptaka jest ewidentnie zbyt jasna, ale na szczęście nadal widać szczegóły piór. Wracając wstąpiłem jeszcze do sklepu ogrodniczego i kupiłem kolejne dwa powojniki, tym razem kwitnące na biało i różowo. Ale o nich pewnie napiszę przy okazji następnej relacji z balkonu.

20160522-03 20160522-04

Sorry, the comment form is closed at this time.