lut 262017
 
Miniony tydzień był niezwykle udany. Przynajmniej w dziedzinie astronomii. Świat obiegła niesamowita wiadomość – w pobliskim układzie słonecznym odkryto siedem nowych planet, w dodatku zbliżonych rozmiarami do Ziemi. Korzystając z okazji postanowiłem napisać trochę o astronomii.

Nowe planety zostały odkryte w układzie Trappist-1 położonym około 40 lat świetlnych od nas. Cóż w tym niezwykłego? Od kilku lat nowe planety odkrywane są setkami i chyba każdy zdążył się do tego przyzwyczaić. Jednak większość nowych planet to obiekty gazowe, większe od Jowisza, pozbawione szans na rozwój życia takiego, jakie znamy. W układzie Trappist-1 sytuacja jest zupełnie inna. Wszystkie siedem planet to globy wielkością zbliżone do Ziemi i skaliste. W dodatku trzy z nich krążą w ekosferze, czyli strefie, w której możliwe jest występowanie wody w stanie ciekłym. Co oczywiście umożliwia rozwój życia w ziemskim znaczeniu. Nie przeszkadza w tym nawet fakt, że planety te krążą wokół bardzo zimnego i niewielkiego czerwonego karła. Ponieważ cały układ jest miniaturowy, rozmiarami przypominający Jowisza i jego księżyce, do planet dociera dostatecznie dużo energii, by umożliwić utrzymanie się wody w stanie ciekłym i rozwój życia. Wypada jeszcze napisać, że odkrycia dokonał zespół Michaela Gillon z Instytutu STAR na Uniwersytecie w Liege, a zostało ono potwierdzone przez innych astronomów z całego świata. Tyle suchych faktów w skrócie. Nie chcę się rozpisywać i kopiować wiadomości z lepszych stron, od siebie mogę polecić rewelacyjny portal Puls Kosmosu oraz bardzo dobry i świetnie udokumentowany artykuł o tym odkryciu.

Odkrycia takie jak to, dają wiele do myślenia. Odkryty układ leży bardzo blisko (w galaktycznej skali odległości) od Ziemi. Co to nam daje? Z punktu widzenia kolonizacji – zupełnie nic. Przypomnieć należy, że nie umiemy polecieć na Marsa. Od wielu lat nie umiemy polecieć nawet na Księżyc. A 40 lat świetlnych, to “nieco” dalej niż nasz własny satelita. Skończyły się czasy wielkich odkrywców, koronowanych głów sponsorujących wyprawy w poszukiwaniu Ameryki albo drogocennych kruszców w sercu Afryki. Gdzieś po drodze umarł romantyzm wypraw Indiany Jonesa, zastąpiony chłodną kalkulacją wielkich koncernów i tabelkami działów obliczania ryzyka. Ja jednak nie straciłem wiary w ludzkość. Wciąż jeszcze trafiają się prawdziwi wizjonerzy pokroju Elona Muska czy Richarda Bransona. Co więcej, komercyjne sukcesy firmy Space X spowodowały jakby większe ożywienie na rynku kosmicznym. Duże firmy chyba po raz pierwszy zaczęły poważnie rozważać możliwość osiągnięcia zysków z eksploracji kosmosu. A tam gdzie są potencjalne zyski, jest też postęp techniczny. Musk od zawsze powtarza, że celem Space X jest lot na Marsa. Bardzo romantyczny i szczytny cel, ale przy jego okazji powstają technologie, które umożliwiają wynoszenie satelitów, zaopatrywanie ISS, a przede wszystkim budowanie rakiet lądujących ponownie na Ziemi. Co drastycznie obniża koszty i powoduje, że wielkie, konkurencyjne koncerny nie traktują już Space X jako zabawy szalonego chłopca. Ostatnio projektem lotu na Marsa zainteresowali się też Arabowie znad Zatoki, a to oznacza wejście do gry gigantycznych pieniędzy. Nie śpią też Chińczycy. Nie tak dawno świat ekscytował się zbudowanie działających prototypów silnika EM. Tymczasem Chińczycy są podobno o krok od orbitalnych testów takiego silnika. Wszystko to nadal nie pomoże w pokonaniu 40 lat świetlnych, ale może chociaż rozpocznie nową erę podboju kosmosu. Księżyc? Mars? Być może planetoidy? A jeżeli loty zaczną przynosić zyski albo nowe odkrycia, to nastąpi efekt domina i wszyscy będą chcieli latać w kosmos. A może po drodze ludzkość odkryje coś nowego? Jakiś nowy rodzaj napędu? Albo rewolucyjny materiał? Albo po prostu COŚ, co dzisiaj nawet nie jest jeszcze zdefiniowane, a pomoże w dokonaniu gigantycznego skoku cywilizacyjnego? Można oczywiście te prognozy traktować jako bajki, ale jak w takim razie odnieść się do silnika EM, który z punktu widzenia obecnej fizyki nie ma prawa działać. A podobno działa.

Wracając jeszcze do układu Trappist-1. Jak już pisałem, wszystkie siedem planet krąży w nim po bardzo ciasnych orbitach. Odległości między nimi są na tyle małe, że z jednej planety można zobaczyć szczegóły na powierzchni innych. To musi być widok i miejsce! Pewnie coś w rodzaju znanej z Avatara Pandory, która okrążała gazowego giganta. Niebo usiane planetami, z których każda wygląda pewnie zupełnie inaczej. Takie coś rozpala wyobraźnię, chciałbym kiedyś to zobaczyć!

A na zakończenie mój osobisty wkład w poznawanie kosmosu, chociaż tego lokalnego. Przejrzałem swoje archiwum i okazało się, że mam całkiem niezłe osiągnięcia, jeżeli chodzi o fotografowanie naszych planet. Z ośmiu udało mi się uwiecznić pełną siódemkę, brakuje mi tylko Neptuna. Poniżej kilka zdjęć. Jakość jest bardzo różna, wykonane były moimi starymi aparatami cyfrowymi, ale myślę, że warto je pokazać. Nie są tak działające na wyobraźnię jak siedem planet wokół czerwonego karła, ale za to są nasze.

Mars i Księżyc Jowisz i księżyce Galileuszowe Zakrycie Saturna przez Księżyc
Plejady, Księżyc, Merkury Księżyc i Jowisz Wenus i Uran
Księżyc i Jowisz Plejady i Mars Tranzyt Wenus przez tarczę Słońca

 

  17 komentarzy to “Wiadomość z nieba”

  1. Space Łikoł 🙂

    Też bym sobie obejrzał widok z takiej obcej planety na to inne słońce i przemykające obok planety. Zobaczyć i umrzeć…. Ech ale to raczej niemożliwe…

    • Łikoł rulz 🙂 Może będzie odwrotnie – umrzeć i zobaczyć 🙂 Polecimy sobie tam jako czysta energia or something.

  2. Ciekawe zdjęcia 🙂 W dziedzinie astronomii jestem ignorantem.

  3. Kiedyś odbyłam taką podróż: https://www.youtube.com/watch?v=j778k0ExTAs
    ale oglądanie zdjęć plejad/?/…kojarzy mi się z czystością obiektywu i patrząc zastanawiałam się czy nie powinnam wyczyścić ekranu laptopa… 🙂

    • Głębokie pole Hubble’a miałem przez długi czas jako tapetę na pulpicie 🙂 Faktem jest, że zdjęcia gwiazd nie są tak efektowne jak kwiaty czy motyle, ale wymagają o wiele, wiele więcej cierpliwości.

  4. Jakoś nigdy nie byłem ciekaw, co dzieje się w tzw. kosmosie. Oczywiście, jak każdy lubię pogapić się w niebo, ale to jest takie, typowo bezmyślne gapienie. Mimo rozwoju technologicznego (który jest pewnie znacznie bardziej zaawansowany, niż się nam maluczkim wydaje) nie wierzę, że za mojego życia stanie się coś spektakularnego 🙂 PS. Jakim sprzętem fotografuje się ciała niebieskie?

    • Przełomowe odkrycia mają to do siebie, że są… no, przełomowe 🙂 I niespodziewane 🙂 I trudno je zaplanować, myśląc np. ok, jutro wymyślę samolot 🙂 Ja cały czas wierzę w tę lepszą połowę ludzkości, może jestem naiwny, ale co tam.
      A powyższe zdjęcia były robione zwykłymi aparatami fotograficznymi bez żadnych dodatków. Olympusem 740 UZ z zoomem x10, Canonem S2 IS x12 oraz Canonem 450D z Sigmą 300mm. Patrząc na nie mogę tylko żałować, że w tamtych momentach nie miałem mojego obecnego Nikona. Oj żałuję… 🙂

  5. Miejmy nadzieję, że racja jest po Twojej stronie, zwłaszcza że: http://next.gazeta.pl/next/7,151243,21430182,elon-musk-oglasza-w-2018-dwie-osoby-niemal-dotkna-ksiezyca.html#MT🙂
    PS. A nie możesz powtórzyć tych zdjęć?

    • Właśnie czytałem o tym projekcie. Fajnie. Może za jakiś czas podróże kosmiczne staną się kolejnym luksusowym rynkiem dla ultrabogatych ludzi? “Gdzie byłeś w weekend? W Monaco? Nie na Księżycu? Pfffffffff….”.
      Zdjęcia mogę powtórzyć częściowo. Następny tranzyt Wenus wypada 11 grudnia 2117 roku 🙂

  6. Obawiam się, że do tego to zmierza, choć nie wykluczam, że skończy się na pozyskiwaniu rzadkich pierwiastków. W 2117 ? raczej też bym żałował, gdyż, jakby nie liczył, w tym roku będziesz już chyba nieco starawy :))))

    • Tak, w 2117 mogę już zbliżać się do wieku emerytalnego. Tego nowego, ustalonego przez kolejne rządy 🙂

  7. To teraz wiem coś już nie tylko na motylach…:)! Piękny ten świat, bo wciąż nieznany:). Pozdrawiam!

    • W Waszych okolicach to dopiero musi być niebo! Przynajmniej w tych oddalonych od miasta. Samo jego oglądanie, bez zawracania sobie głowy rozpoznawaniem tego, co się ogląda, to i tak już wielka radość 🙂

  8. Fantastyczne zdjęcia astronomiczne!. No aż z uśmiechem oglądałem 🙂 Też sobie zrobię taką polekcję, pozazdrościłem :p
    Nie słyszałem przyznam o tym silniku. Myślałem, ze najpierw gdzieś polecimy z wykorzystaniem silnika jonowego bo całkiem dobrze sobie poradziła sonda z jego wykorzystaniem.
    Co do nowego układu. Mój entuzjazm nieco spadł po przeczytaniu, że planety krążą ruchem synchronicznym, jak ziemia i księżyc przez co fajczy się na słońcu tylko jedna półkula. Mam wrazenie, ze mimo znalezienia się w sprzyjającej do zaistnienia życia odległości od gwiazdy ten fakt trochę umniejsza owe szanse.

    • Też czytałem o tym ruchu synchronicznym – szkoda. Ale może są jakieś strefy cienia, na przykład za wysokimi górami, gdzie coś się rozwinęło? Zresztą ciężko coś powiedzieć, bo nie wiem jaka dokładnie temperatura tam panuje. A silnik EM, jeżeli będzie działał w warunkach bojowych, może być gigantycznym przełomem. Oby.

Sorry, the comment form is closed at this time.