maj 232016
 
20160524-head Pogoda cały czas dopisuje a ja mam akurat trochę wolnego czasu. Trudno o lepszą okazję do wszechstronnego przetestowania Nikona P900. Dzisiaj udałem się na wycięczkę do Ogrodu szukać owadów. Zamiast nich znalazłem olbrzymie grzyby i bohaterów tytułowego przysłowia. Które okazuje się być nieprawdziwe.

W Ogrodzie bujnie rozrosła się trawa. Pracownicy stopniowo zaczynają kosić rozległe łąki. A tam gdzie trawa jest już skoszona z łatwością można znaleźć owady. Jeżeli jest się ptakiem, bo ja żadnych nie znalazłem. Najwięcej jest szpaków (Sturnus vulgaris) szybko biegających po ziemi i co chwila wydziobujących i połykających kolejną zdobycz. Ptaki te uważane są przez wielu ludzi za szkodniki, ponieważ często zjadają owoce hodowane przez ludzi – wiśnie, czereśnie, śliwki. Okazuje się, że wiele innych gatunków ptaków ma po zjedzeniu sfermentowanych owoców objawy podobne do upicia się alkoholem. Tymczasem szpaki są trzeźwe – potrafią metabolizować alkohol czternaście razy szybciej niż ludzie. Skąd więc ludowe powiedzenie o pijanym szpaku? Oprócz tej nadzwyczajnej cechy ptaki te bardzo ładnie wyglądają i śpiewają. Przez ich pospolitość mało kto przygląda im się bliżej, a warto ponieważ mają bardzo ładne upierzenie, szczególnie ładnie prezentujące się w słońcu. Ogrodowe szpaki były bardzo płochliwe i nie dawały się łatwo podejść. Podrywały się do lotu kiedy byłem jeszcze bardzo daleko. I tu mój nowy aparat dał prawdziwy popis. Poniższe zdjęcia robione są z ogniskową 2000mm, z ręki, z migawką 1/250. Nie są może perfekcyjne, ale niczym innym (mówię tu o budżecie przeciętnego człowieka) nie byłbym w stanie zrobić takich zdjęć, z takiej odległości, tak szybko. Jeden do zera dla Nikona w dziedzinie fotografia ptaków bez statywu z bardzo dużej odległości.

20160524-01 20160524-02 20160524-03

Opuściłem łąki i przeszedłem do bardziej zadrzewionej części Ogrodu. Mijałem miejsce, gdzie zawsze wyrastają czasznice olbrzymie (Calvatia gigantea (Batsch) Lloyd) i ze zdziwieniem zauważyłem, że coś białego i dużego rośnie już w trawie. Wydawało mi się, że te grzyby pojawiają się później, ale już teraz znalazłem dwa wielkie owocniki i kilka mniejszych. Na zdjęciu dla porównania znajduje się moneta pięciozłotowa. Z pewnością nie jest to największy egzemplarz czasznicy, jaki widziałem. A sam gatunek jest bardzo ciekawy. W Polsce do niedawna (2014) znajdował się pod ścisłą ochroną, obecnie został skreślony z listy gatunków chronionych. Ze względu na swoją wielkość jest łatwo zauważalny i niestety często niszczony. Grzyb należy do rodziny pieczarkowatych i jest jadalny, można go pokroić na plastry i usmażyć. Podobno można go też łatwo hodować – wystarczy przenieść zarodniki ze starego owocnika i podlewać nimi miejsce docelowe. Ponieważ czasznice rosły pod drzewami, w cieniu, przeprowadziłem kolejny test. P900 znakomicie dawał sobie radę z ostrzeniem w cięższych warunkach, robił to szybko i bezbłędnie. Gorzej było natomiast z balansem bieli – miałem go ustawiony na auto, co dawało na zdjęciach wyraźnie zielonkawy odcień. Korzystając z okazji sprawdziłem jak sprawuje się funkcja makro. Na pierwszy ogień poszły kwiaty i tu nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Zdjęcia są ostre, wyraźne, dobrze nasycone i naświetlone. Szczególnie widać to na kwiatach poziomki (Fragaria L.), których białe płatki nie są prześwietlone, a zawierają dużo szczegółów. Do zdjęć makro kwiatów aparat nadaje się znakomicie.

20160524-07 20160524-06 20160524-08

Spacerując cały czas rozglądałem się za owadami. I albo ja nie mam szczęścia, albo z przyrodą w tym sezonie jest coś nie w porządku. O tej porze powinny latać duże ważki kilku gatunków, powinno roić się od motyli i błonkówek. Tymczasem ważek nie ma, z motyli widziałem pojedyńcze egzemplarze bielinków, błonkówki nie są specjalnie liczne, w dodatku nadal nie ma moich ulubionych chrząszczy – trzyszczy, które w poprzednich sezonach widywałem w kwietniu. Udało mi się dopaść tylko pszczołę i strojnicę baldaszkówkę (Graphosoma lineatum). Przy tej okazji ujawnił się pierwszy minus Nikona – nie da się ustawić ostrości z bliska przy maksymalnej ogniskowej. Przy czym przez “z bliska” rozumiem jakieś dwa metry. Zmniejszanie ogniskowej w końcu skutkuje wyostrzeniem obrazu, ale na pewno nie jest to mocna strona aparatu. Przyzwyczaiłem się do lustrzanki i pierścieni pośrednich, które pozwalają robić zdjęcie z metra, mając jednocześnie owada w całym kadrze. Tutaj kiedy w końcu złapie się ostrość mucha czy pszczoła zajmują drobny wycinek kadru. Oczywiście pozostaje jeszcze klasyczna, kompaktowa metoda robienia makr, czyli maksymalne przysunięcie obiektywu do fotografowanego obiektu. Tu nie mam żadnych zastrzeżeń – ostrość można ustawiać już z odległości 1 cm. Problemy są dwa – po pierwsze, który owad na to pozwoli? Po drugie – im bliżej się przysuniemy, tym większy cień będziemy rzucać. Reasumując – w dziedzinie fotografii makro owadów nie jest bardzo dobrze, ale myślę, że przy odrobinie treningu i pomysłowości da się zrobić ciekawe zdjęcia.

20160524-04 20160524-05

Na koniec jeszcze kilka słów o największej zalecie aparatu, czyli elastyczności. Nikon P900 jest trochę mniejszy od lustrzanki, mnie bardzo dobrze i pewnie leży w dłoni. Jeżeli ktoś będzie miał mniejsze ręce, może mieć problem. Powierzchnie nie są śliskie, sprzęt można pewnie złapać i wyginać się z nim na różne strony. Dla mnie (noszącego okulary) kolosalną zaletą jest podgląd zdjęcia na wyświetlaczu, który w dodatku można obracać na wszystkie strony. Szczególnie pomocne jest to przy robieniu zdjęć na przykład grzybów czy owadów, kiedy aparat trzymamy na poziomie ziemi. Wracając do elastyczności – ten sprzęt to prawdziwy kombajn zastępujący całą torbę obiektywów. Idąc przez Ogród co chwila zmieniałem zakresy ogniskowej, zastanawiając się przy tym ile obiektywów do lustrzanki musiałbym mieć ze sobą, gdybym zdjęcia chciał robić moim Canonem 450D. Krajobraz z szerokim planem, po chwili makro kwiatów, szpaki na końcu ogniskowej, drzewo na średniej, pszczoły w makro i za sekundę samolot z 11 km na 2000mm. Po prostu czysta radość fotografowania, bez absolutnie żadnych ograniczeń, jeżeli chodzi o ogniskową. A swoją drogą, udało mi się w końcu zrobić lepsze zdjęcia samolotów, ale o tym napiszę już następnym razem.

Sorry, the comment form is closed at this time.