lip 192016
 
mena-head Owady schodzą dzisiaj na plan dalszy. Bohaterem odcinka będzie “menadżer rodziny”, postać mocno rozpowszechniona w naszym społeczeństwie, wciąż mająca się dobrze i łatwa do oznaczenia. W ciągu ostatniej sesji fotograficznej przy mikołajkach, miałem okazję spotkać kilku przedstawicieli tego gatunku.

Spędzając długie godziny w Łódzkim Ogrodzie Botanicznym, mam do czynienia nie tylko z bezkręgowcami, ale także ludźmi (niespodzianka!). Na ogół są to kontakty całkiem pasywne – mijam znajomych fotografików, bardzo szybko mijam panie z małymi dziećmi, jeszcze szybciej mijają mnie trenujący biegacze. Wolniej mijają mnie panie emerytki, czasami słyszę ich urywane dialogi – może to zboczeniec? nie, szkooooda… to znaczy, całe szczęście! Trzeba bowiem pamiętać, że przy pozach jakie przyjmuję przy robieniu zdjęć makro, większość prawdziwych zboczeńców mogłaby poczuć zazdrość i zażenowanie. Przez lata fotografowania owadów nauczyłem się całkowicie ignorować otoczenie, nie przejmować się tym, jak ludzie na mnie reagują i co mówią. Włączam widzenie tunelowe, jestem tylko ja i mój model na końcu obiektywu, skupiam się tylko i wyłącznie na nim ignorując resztę świata. Czasami jednak to nie działa.

mena1 mena3 mena2
Kielisznik zaroślowy (Calystegia sepium) Biedronka siedmiokropka (Coccinella septempunctata) Ślimak winniczek (Helix pomatia)

Istnieje pewien typ ludzi, którzy zwyczajnie mnie drażnią, niezależnie od okoliczności. Ludzi, którzy z własnej ignorancji starają się uczynić zaletę, lubią mówić dużo, głośno i bez sensu, a dodatkowo są całkowicie przekonani o własnej racji. Jakby tego było mało, ludzie tego pokroju ciągną ze sobą przymusowych słuchaczy, których uważają za gatunek niższy i którym mogą zaimponować własną wiedzą/głupotą. Zazwyczaj taki biedny odbiorca bełkotu to żona lub narzeczona, a nasz bohater to, rzecz jasna, menadżer rodziny. Menadżer rodziny stoi na szczycie. On nie współistnieje z własną rodziną – on nią zarządza. Wydaje lapidarne polecenia w rodzaju – stój! patrz! przejdź tu! Rodzina je wykonuje. W nagrodę, menadżer rodziny objaśni podwładnym co właśnie widzą i nakreśli szerszy kontekst.

mena8 mena9 mena7
Szablak (Sympetrum sp.) Ładne plamy na Słońcu Złotook (Chrysopidae )

Wisząc w sobotę nad mikołajkiem przez ładnych kilka godzin, miałem okazję zobaczyć kilku takich menadżerów. Pierwszy był młody grubasek z bródką, który zabrał na spacer swoją dziewczynę. “Zobacz ile os siedzi na tym oście” – zagaił wskazując mikołajka, na którym siedziało kilkaset owadów, ale akurat ani jednej osy. Kolejny był bardziej stateczny, wiódł na spacer żonę z dziećmi. Doszli do mojego stanowiska, menadżer rozejrzał się wokoło i stwierdził – “Patrz Halyna, same pszczoły, tu gdzieś musi być dużo uli.”. Przyjrzałem się uważnie wskazanemu obszarowi, ale ponownie nie zauważyłem ani jednego wzmiankowanego owada. Kolejny był starszy pan, który szedł z żoną akurat kiedy fotografowałem trzmiele. “O, bąki, pan tu fotografuje bąki.”. I tak przez cały czas. Muszę przyznać, że sobotni przedstawiciele byli i tak mało elokwentni. Zacytowałem tu oczywiście tylko pojedyncze zdania, nie opisywałem reszty zachowania pasującej do mojej definicji menadżera rodziny, ale uwierzcie mi na słowo – spełniali wszystkie kryteria. Niekiedy zdarzają się naprawdę irytujący ignoranci, którzy stojąc nad rabatką plotą swoje zmyślone banialuki o owadach tonem nie znoszącym przeciwu i z błyskiem mesjasza w oku. Kiedy przekroczą pewną granicę mojej wytrzymałości, wchodzę w interakcję i grzecznie prostuję ich wypowiedzi. Panowie zazwyczaj nie chcą przyznać się do błędu, ale jeszcze ciekawsze są reakcje ich żon. Część śmieje się pod nosem ze swoich władców, ale spora grupa zaperza się i zaciekle atakuje mnie za próbę podważenia autorytetu ich Pana. Wygląda to jak małżeński Syndrom Sztokholmski. Ale może to po prostu miłość.

mena6 mena4 mena5
Rusałka pawik (Aglais io) Modraszek ikar (Polyommatus icarus) Rusałka osetnik (Vanessa cardui)

Mała uwaga na sam koniec – zdjęcia ilustrujące dzisiejszy wpis nie maja z nim oczywiście wiele wspólnego – nie robię fotografii menadżerów rodzin. Wybrałem więc jakieś w miarę neutralne impresje z kilku ostatnich dni. Namęczyłem się przy tym niemiłosiernie, ale stwierdziłem, że skoro zacząłem, to zakończę. Następne wpisy będą już bardziej przyrodnicze – w kolejce czeka dużo ważek, kilka bardzo ciekawych scen ze świata makro i kolejna inwazja bywalców mikołajka.

  13 komentarzy to “Menadżer rodziny”

  1. O tak, znam ten typ ludzi 😉

  2. No ale bądź trochę bardziej wyrozumiały! Przeciętny człowiek naprawdę zna mało owadów, więc myli je koncertowo.
    Podobnie jest z moją domeną czyli roślinami. Ludzie nie mają pojęcia co rośnie przy ich bloku chociaż to są bardzo pospolite gatunki. A co dopiero w ogrodzie botanicznym!

    Ja też całe życie nazywałem trzmiela bąkiem, bo tak mnie w dzieciństwie nauczono.

    Peace 😉

    • Tylko buce nazywają trzmiela bąkiem 🙂 A ja jestem wyrozumiały – sam np. nie znam się dobrze na ornitologii, ale nie nie nazywam publicznie czapli bocianem nie dając sobie wytłumaczyć, że to jednak czapla 🙂 Innymi słowy – wiem, kiedy trzymać język za zębami 🙂

  3. Przypomina mi się wierszyk Antoniego Marianowicza (nie mylić z Macierewiczem), który idealnie łączy temat wpisu z entomologią 😉

    Raz maleńki Karaluszek,
    Jadąc z Muszką do Koluszek,
    Tak na uszko
    Rzekł do Muszki:
    „Patrzaj, Muszko,
    Już Koluszki”.
    Zła niezmiernie
    Rzekła: „Pleciesz!
    To są Skierniewice przecież”
    Czy kto owad, czy nie owad
    Trzeba to zaliczyć do wad,
    Gdy kto nie wie, gdzie jest, ale
    Wypowiadać chce się stale

    • O, dokładnie tak 🙂 A najgorzej, gdy taki ‘wypowiadacz’ ma grupę zniewolonych ludzi pod sobą, którym może dowolnie te swoje brednie wciskać…

  4. Kurcze! Ukradłeś mi post!! Chciałem napisać dokładnie to samo! Jedyna różnica, to lokalizacja (Dolina Biebrzy) i obiekty (ptaki, ssaki). Znam tych domorosłych znawców przyrody, jak zły szeląg, a najciekawsze jest to, że część z nich to niby przewodnicy:) Z ciekawszych przykładów: na pytanie turystki, co tak buczy (w trzcinowisku odzywał się bąk (i nie mam tu na myśli nie trzmiela:)) pan odpowiedział, że to rozdrażniony łoś:)

    • Hahaha, z tym łosiem to mocna rzecz 🙂 To musiał być łoś wodny, nowy gatunek dla nauki 🙂 Ja to jeszcze jestem wyluzowany – jak napisał wcześniej Pozioma – na owadach ludzie nie muszą się znać. Ale przeżywać takie sytuacje z ptakami i ssakami, to już wyższy poziom wkurzenia 🙂 A propos buczenia – u mnie w trzcinach też coś się gnieździ, wydaje taką fajną serię “technicznych” dźwięków. Do tej pory nigdy nie widziałem jeszcze tego ptaka, tylko słyszałem. Muszę poszukać w sieci, co to może być. Na łosia nie wygląda, ale może chociaż wodny jeleń 🙂

  5. Ciekawy i oryginalny wpis oraz ładne zdjęcia 🙂
    Chyba nie miałam nigdy do czynienia z takimi pseudo znawcami. Może do bydgoskich botaników zagląda zbyt mało osób zainteresowanych przyrodą. Większość przebywa tam, aby odpocząć zwyczajnie na łonie natury.

    • W Łodzi Ogród Botaniczny jest położony w sąsiedztwie Zoo i wielkiego parku wypoczynkowego. To ulubione miejsce weekendowych wypadów łodzian, dzięki czemu trafia się wielu ‘przypadkowych’ gości. Dużo lepiej jest w ciągu tygodnia – przeważnie spokojni emeryci i trochę mam z dziećmi 🙂

  6. Znam takich, ale bardzo rzadko miewam z nimi do czynienia. Gdy do mojego foto-stanowiska zbliża się więcej niż jedna osoba, z reguły idę gdzieś indziej i przeczekuję, bo te mądralińskie teksty bywają naprawdę wkurzające. A za nauczanie podstaw przyrody mi nie płacą. 😉 Dużo częściej zdarzają mi się ciekawscy, którzy stają za plecami i pytają “a co pani tutaj takiego fotografuje?” Taka akcja kończy się przeważnie ucieczką robaczka, pół biedy jeśli był jakimś pospoliciakiem. :/
    I jeszcze dwie uwagi. Po nazwie rodziny nie piszemy sp. (sama rodzina wystarczy). Natomiast łacińska nazwa pawika to teraz Aglais io.
    Zdjęcie szablaka bardzo fajne, podoba mi się. Ale plamy na słońcu wymiatają. 😀

    • Ja nie mam takiego komfortu – w moim ulubionym miejscu w Ogrodzie, czyli w dziale roślin leczniczych, każdej soboty i niedzieli przeciągają tłumy zwiedzających. Na szczęście większość z nich należy do kategorii sprinterów i szybko przelatuje przez teren (o, robak, mucha, bąk, o zobacz Zośka, dynia tu rośnie, może se weźmiemy, HE-HE-HE!), ale zdarzają się też Dociekliwi Obserwatorzy. W każdym razie nauczyłem się ich ignorować prawie doskonale.

      To sp. jakoś odruchowo i bez sensu przykleiłem, natomiast zmiana nazwy pawika to dla mnie prawdziwy szok! Łacińską mam tak głęboko wbitą w głowę, że też ją automatycznie wpisuję. Dzięki za poprawki!

      A plamy na Słońcu dzisiaj są jeszcze ładniejsze – niebawem zrobię jakiś bardziej astronomiczny wpis.

  7. Jeżówki przyciągają owady, zwłaszcza motyle wszelakie! I też umiem się “wyłączyć” podczas fotografowania!

Sorry, the comment form is closed at this time.